Test rosyjskich intencji
Treść
Polacy mają prawo do mieszanych uczuć po uroczystościach w Katyniu. Z jednej strony wypada docenić fakt, że po raz pierwszy premier Rosji uczestniczył w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Trzeba jednak zauważyć, że Rosjanie starali się, jak tylko mogli, aby pokazać, iż Katyń nie jest miejscem kaźni jedynie Polaków, ale że ginęli tam również ich rodacy i przedstawiciele wielu innych narodowości. To wszystko prawda, jednak w przypadku Polaków mamy do czynienia z potworną zbrodnią wojenną, której podobnych przykładów w historii trudno byłoby znaleźć. Zbrodni, którą przez wiele lat ukrywano, a Sowieci próbowali obciążyć nią Niemców.
Minęło prawie pół wieku od zakończenia wojny, gdy Michaił Gorbaczow, a potem Borys Jelcyn przyznali, że to Stalin i inni członkowie biura politycznego komunistycznej partii bolszewików wydali rozkaz NKWD wymordowania ponad 20 tys. polskich jeńców. I gdy wydawało się, że jedynie kwestią czasu jest, iż Rosjanie przekażą Polakom wszystkie dokumenty archiwalne dotyczące tego mordu, postkomunistyczna Rosja zmieniła kurs i swoją politykę historyczną. I to właśnie początkowo prezydent, a teraz premier Rosji Władimir Putin odpowiada za proces rehabilitacji Stalina, którego elementem było także zaprzeczanie rosyjskiej odpowiedzialności za Katyń i inne zbrodnie popełnione na obywatelach Polski. Wczorajsze wystąpienie premiera Putina można potraktować jako częściowe, ale tylko częściowe, naprawianie starych błędów.
Miejmy nadzieję, że nie zakończy się tylko na tym jednorazowym geście. Premier Rosji powiedział, że zbrodni katyńskiej dokonano z rozkazu Stalina, ale o tym Polaków nie trzeba przekonywać. Putin nie wspomniał o tym, że wykonawcami rozkazu byli funkcjonariusze NKWD, być może dlatego, że sam wiele lat służył w KGB (podobnie jak jego ojciec), która jest następczynią tej formacji. Tak samo jak dla nas niewystarczające jest mówienie, iż "kaci totalitaryzmu zabijali ludzi, niszczyli ich niezależnie od ich pochodzenia, rasy, religii". Bo to był totalitaryzm konkretny, stalinowski.
Z ust Putina nie padło pod adresem Polaków słowo "przepraszam", ale chyba nikt tego nie oczekiwał, bo zdajemy sobie sprawę, że ten jeden wyraz miałby dla premiera zbyt duży ciężar. Nie po to zresztą przez kilkanaście lat wkładali on i jego administracja tyle wysiłku w wybielanie rosyjskiej odpowiedzialności za Katyń i inne zbrodnie komunistów, aby jednego dnia się od tego wszystkiego odciąć. Tak więc przełomu nie ma, jest tylko jeden mały krok w dobrą stronę.
Teraz istotne jest, czy Rosjanie przekażą nam wszystkie dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej, które do tej pory są utajnione i spoczywają w tamtejszych archiwach. Część na pewno już zniszczono, ale sporo z pewnością ocalało. Mamy prawo oczekiwać, że wyjaśniony zostanie także los tysięcy Polaków z tzw. listy białoruskiej i wskazane zostaną miejsca ich pochówku, bo na mogiłach do tej pory nie mogliśmy postawić krzyży, ponieważ nie wiemy, gdzie po egzekucji złożono ich ciała. Tak samo mamy prawo oczekiwać odtajnienia akt umorzonego przez Rosjan śledztwa katyńskiego, nie wspominając już o jego wznowieniu. Polacy chcą bowiem poznać prawdę o zamordowanych rodakach, aby wypełnić swoją ostatnią powinność wobec tej rzeszy męczenników. To będzie dopiero prawdziwy test intencji Putina. Wiadomo powszechnie, że w Rosji bez jego zgody nic nie może się wydarzyć. Tam archiwiści, nawet jeśli mają dobrą wolę, to z własnej inicjatywy nie zrobią niczego, aby pomóc nam w odkrywaniu naszej tragicznej historii. Tak samo jak bez decyzji z samej góry nie zostaną zmienione podręczniki do nauki historii, gdzie jednoznacznie by napisano, kto jest sprawcą wymordowania w 1940 roku tysięcy polskich wojskowych, policjantów, księży, nauczycieli, naukowców, urzędników państwowych.
Czy 7 kwietnia 2010 roku zapisze się kiedyś w historii jako początek polsko-rosyjskiego pojednania? Oby. Polacy na to pojednanie są gotowi i otwarci, wiemy, kto dokonał zbrodni katyńskiej, winą za nią nie obarczamy wszystkich Rosjan. Czekamy na ruchy drugiej strony. Bo do tego pojednania potrzebna jest prawda. Komuniści po obu stronach próbowali po wojnie na siłę jednać Polaków i Rosjan, ale robili to, fałszując i zakłamując historię, i niczego nie osiągnęli. Jeśli teraz tej prawdy Moskwa nie będzie już ukrywać, to może za kilka lat doczekamy się i od Putina symbolicznego "przepraszam was, Polacy, za Katyń".
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-04-08
Autor: jc