Terroryzm trzeba zwalczać u źródeł
Treść
W komentarzach światowych - a także polskich - na temat ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie dominuje ton dużej ostrożności, dyktowanej przez polityczną poprawność. Mówi się w nich o zaognieniu stosunków między Izraelem i Libanem, o izraelskich nalotach na libańskie cele oraz dokonywanych w odpowiedzi na nie przez Hezbollah ostrzałach izraelskich celów. Tymczasem mamy do czynienia z wojną, którą rozpoczął Izrael, atakując suwerenny Liban z powietrza i morza.
Zostało zaatakowanych około stu celów, w większości cywilnych, mających centralne znaczenie dla infrastruktury na obszarze Libanu, z trudem odbudowanej po poprzedniej wojnie z Izraelem. Ofiary obecnej wojny, po obu jej stronach, to ludność cywilna. Są pośród nich m.in. libańscy chrześcijanie, stanowiący 40 procent mieszkańców Libanu, nieuwikłanych bezpośrednio w konflikt z Izraelem. Niepokój budzą zapowiedzi Tel Awiwu, że wojna potrwa co najmniej kilka miesięcy. Jeszcze większy niepokój rodzi możliwość wciągnięcia do wojny popleczników Hezbollahu - Syrii i Iranu. Oznaczałoby to niespotykaną w skali światowej wojnę ze światem arabskim. Jej konsekwencje mogą mieć znaczenie globalne. Oby działania dyplomatyczne Rosji, Unii Europejskiej i USA nie były zbyt powolne czy wręcz spóźnione. Utrudnia je na pewno jednostronna w tym konflikcie, podobnie jak w innych bliskowschodnich, postawa administracji Białego Domu - postawa całkowitego poparcia dla wojskowych działań Izraela i jego potęgi militarnej na tym obszarze. Wątpliwe jest jednak, aby USA nagle zmieniły swą politykę, tym bardziej że podjęta na Bliskim Wschodzie przez Waszyngton wojna z terroryzmem nie tylko go nie osłabiła, ale przeciwnie - spotęgowała. Prewencyjna wojna z Irakiem i jego okupacja zakończyły się klęską tzw. koalicji antyterrorystycznej i antyterrorystycznej ideologii jako fundamentu mondializmu amerykańskiego. Udowodniły, że terroryzm należy zwalczać u jego źródeł. Jeśli źródłem terroryzmu arabskiego i izraelskiego jest brak państwa palestyńskiego, to znaczy, że jego powstanie jest obecnie priorytetem w skali światowej.
prof. dr hab. Anna Raźny
"Nasz Dziennik" 2006-07-17
Autor: wa