Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Terlikowski: GW już szykuje swoich czytelników na wojnę z katolikami

Treść

„Gazeta Wyborcza” przypomina, że czas status quo w dziedzinie moralnej i religijnej dobiegł końca. Publicyści tego dziennika już przygotowują swoich czytelników na wojnę z katolikami. Wojnę o zabijanie, małżeństwo i miejsce Kościoła.

 


Ostatnio przypomniał o tym Grzegorz Sroczyński, który przyjrzał się reakcjom ludzi wierzących na sprzeczne – nie tylko ze standardami wiary, ale ze zdrowym rozsądkiem – głosowanie sporej części polskich posłów przeciw poprawce definiującej jako małżeństwo związek kobiety i mężczyzny. Dziennikarz „GW” martwi się językiem, jaki stosowany jest w tej sprawie i wieszczy: „wszystkich zmęczonych awanturami o Smoleńsk trzeba uprzedzić, że to ledwie przygrywka”.



Przygrywka przed czym? Oczywiście przed dyskusjami na temat: aborcji (tak, tak nagle okazało się, że święty kompromis, który „GW” głosiła wraz z częścią biskupów nie istnieje, i że będą jakieś zmiany), przyznania części uprawnień małżeństw parom jednopłciowym czy religię w szkołach (ciekawe, że „GW” już zupełnie otwarcie przyznaje, że szykuje nam taką dyskusję). A jakież to straszne rzeczy czekają nas w czasie tej dyskusji ze strony katolików? Tu też Sroczyński nie pozostawia wątpliwości. Ci ludzie będą bezczelnie i bez oglądania się na autorytety z Czerskiej czy specjalistów od moralności z „GW” głosić swoją wiarę. I co gorsza wymagać od innych katolików, by byli jej wierni. Przykładem ma być to, że „Nasz Dziennik” wyliczył posłów źle głosujących w tej sprawie, a Rycerze Kolumba wyrzucili ludzi, którzy zachowali się niegodnie.



„Wszystko to razem pachnie ordynarnym szantażem. W dodatku te gromy i groźby padają przy okazji drugorzędnej ustawy, w której nie ma ani słowa o związkach partnerskich. I która w tej materii niczego nie zmienia. Co będzie, gdy naprawdę będziemy debatować nad związkami partnerskimi? Strach myśleć” – emocjonuje się Sroczyński. A ja zachodzę w głowę, gdzie on tu widzi szantaż? Czy informacja, kto jak głosował, tak by wyborcy wiedzieli, co sądzą wybrani przez nich parlamentarzyści nie jest fundamentem demokracji? Czy zdaniem Sroczyńskiego nie mamy prawa wiedzieć, kto jak głosował? I dalej czy katolicy nie mają prawa wymagać od tych, których wybrali, by głosowali zgodnie z tym, co obiecywali? A organizacje nie mają prawa wydalać tych, którzy zachowują się niezgodnie z zasadami grupy, do której należą?



Wszystkie te pytania są oczywiście retoryczne. Sroczyński i jego mocodawcy nie są idiotami i doskonale wiedzą, co piszą. Celem tekstu nie było więc krytykowanie katolików, ale przygotowanie swoich na kolejną wojnę, tym razem już nie zimną, ale gorącą z Kościołem. I uświadomienie im, że „święty kompromis” w sprawie zabijania nienarodzonych, obrona małżeństwa odszedłjuż w przeszłość. A teraz nadszedł czas na nową wojnę o wartości. Już nie w ukryciu, ale całkowicie otwartą. Warto by było, byśmy tę prawdę uświadomili sobie również i my.

Tomasz P. Terlikowski



fronda.pl

Autor: au