Teologia i sens Jutrzni
Treść
Jutrznia jest przede wszystkim celebrowana, aby nam przypominać tajemnicę Zmartwychwstania Pańskiego. Można powiedzieć, że to jest jej podstawowy wymiar. Zwróćmy uwagę na to w jaki sposób się ona rozpoczyna…
Dzisiaj chciałbym, abyśmy się skupili na pierwszej z godzin kanonicznych, którą wymieniliśmy jako kluczową dla Liturgii Godzin. Przywoływałem sformułowanie św. Pawła VI, że „Jutrznia jak i Nieszpory są niejako zawiasami, na których spoczywa cała konstrukcja Liturgii Godzin”. Zatem dzisiaj zajęlibyśmy się teologią i sensem tej modlitwy kanonicznej, jaką jest Jutrznia.
Jutrznia jest przede wszystkim celebrowana, aby nam przypominać tajemnicę Zmartwychwstania Pańskiego. Można powiedzieć, że to jest jej podstawowy wymiar. Zwróćmy uwagę na to w jaki sposób się ona rozpoczyna. Omówimy ją sobie w sposób strukturalny, żeby zobaczyć części składowe Liturgii Godzin, tym bardziej, że potem wszystkie te elementy, w sposób analogiczny pojawią się w Nieszporach (z pewnymi zmianami, które będą znaczące i pomogą nam zrozumieć w ogóle strukturę Liturgii Godzin).
W praktyce, Jutrznię najczęściej łączy się z krótkim Wezwaniem (tak to się nazywa w Liturgii Godzin). I tak jak w całej Liturgii Godzin na początku mówi się: „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie pośpiesz ku ratunkowi memu.”, tak Jutrznię, jeśli występuje z Wezwaniem, rozpoczyna się prośbą: „Panie otwórz wargi moje. A usta moje będą głosić Twoją Chwałę.” W przypadku klasztoru modlitwa tym właśnie fragmentem Psalmu 51 ma ten sens, że w dyscyplinie wynikającej z Reguły, noc jest czasem milczenia. Czyli formalnie, w „Zwyczajniku” tak mamy zapisane, że od zakończenia Komplety, aż do Jutrzni, w klasztorze – jak to mówi św. Benedykt – nie można powiedzieć ani słowa. Wiadomo, że my żyjemy teraz w nieco innych czasach, przez to chociażby, że np. to po Komplecie załatwia się zaniedbane w ciągu dnia telefony, czy się dzwoni do rodziców, rodziny itp., bo to jest ten czas, kiedy i oni też są bardziej dyspozycyjni.
Niemniej, rytm towarzyski klasztoru zostaje wyciszony. W związku z tym sens tego jest taki, że pierwszymi słowami, które wypowiadamy po przebudzeniu, po tym milczeniu, to nie wypowiadamy ich do byle kogo, ale kierujemy je do samego Pana Boga. Z drugiej strony owo wezwanie „Panie otwórz wargi moje.” przypomina nam, że cokolwiek będziemy do Pana Boga mówić, w jakikolwiek sposób, będziemy się do Niego modlić, nie wynika to tylko z naszej dobrej woli, czy szlachetności, ale raczej, ta modlitwa, którą do Pana Boga kierujemy, jest działaniem Łaski Bożej.
Przypomnijmy, że w 8. Rozdziale Listu do Rzymian, św. Paweł mówi dość brutalne słowa, o tym że nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, dlatego Duch Święty przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (zob. Rz 8,26). Właśnie to przypomnienie: „Panie otwórz wargi moje. A usta moje będą głosić Twoją Chwałę” – jest wyrażeniem, innymi słowami, tej samej prawdy. Skoro zatem mam się modlić, mam rozmawiać z Bogiem, celebrować Liturgię, to Bóg musi przyjść mi z pomocą swojej Łaski.
Można też powiedzieć, że skoro jak wspominaliśmy, Liturgia Jutrzni jest tym momentem, kiedy wchodzimy w dialog pomiędzy Ojcem, a Synem i udzielamy naszych ust Synowi, aby wołał do swego Ojca, jako Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół, więc tym bardziej ta pomoc Łaski Bożej jest nam potrzebna. Nie możemy sobie rościć do tego prawa, ale jest to przywilej, który Bóg daje nam, jako dzieciom Kościoła.
Warto również zwrócić uwagę na to, że werset Panie otwórz wargi moje, pochodzi z Psalmu 51. Jest to psalm pokutny, nazywany w tradycji łacińskiej Miserere, od jego pierwszego słowa. Według tradycji jeszcze biblijnej, Dawid miał śpiewać go, gdy uświadomił sobie jak bardzo zgrzeszył, wtedy gdy uwiódł Batszebę i gdy zamordował jej męża, rękami Ammonitów.
W zasadzie, aż do reformy soborowej, kiedy wprowadzono cztery cykle psałterza (teraz najczęściej spotykamy z cyklem czterotygodniowym – taki jest obecnie układ Brewiarza Rzymskiego – wcześniej był to układ jednotygodniowy, czyli powtarzający myśl św. Benedykta), Jutrznię każdego dnia rozpoczynano od Psalmu 51. Zatem każdego dnia, po odśpiewaniu hymnu, rozpoczynano recytację od psalmu pokutnego. Wezwanie, jest teraz jakby reliktem tego, ale też przypomina o tym, że każdy dzień, który człowiek rozpoczyna, ma być dniem nawrócenia i pokuty. Myślę, że wiele razy słyszeliśmy, w różnych kazaniach, konferencjach, sami pewnie też to wielokrotnie czytaliśmy, jaki jest chrześcijański sens słowa pokuta, że nie chodzi zgoła o jakieś bezmyślne umartwianie się, czy zadawanie sobie katuszy, ale nawrócenie. Pokuta, to greckie metanoia, polegające na pracy, we współpracy z Bożą Łaską, nad tym żeby człowiek doznał przemienienia umysłu, czyli wszedł w oglądanie prawdziwego obrazu rzeczy, prawdziwego obrazu Pana Boga. Zatem już od samego początku, kiedy rozpoczynamy naszą modlitwę, wyznajemy tym samym, że nasz dzień, który się rozpoczyna, ma być dniem pokuty, czyli nawracania się, zyskiwania wiedzy o tym, jaki jest Bóg, jaki jest świat, jacy my jesteśmy i jakie jest nasze miejsce w Dziele Stworzenia.
Wezwanie jest łączone z psalmem, który według tradycji – to też mamy jeszcze napisane w Regule św. Benedykta – recytuje się na głos, recytuje jedna osoba. Św. Benedykt napomina, żeby recytować wolno tak, aby wszyscy mogli się zejść dla rozpoczęcia Jutrzni. W tradycji też, w zasadzie aż do Soboru, był to wyłącznie Psalm 95, psalm bardzo mocny, który mówi o pielgrzymce Izraelitów przez pustynię, czyli jakby analogia do naszego życia na tym świecie. Jesteśmy w drodze do Ziemi Obiecanej, czyli do Nieba, gdzie mamy zjednoczyć się z Panem Bogiem. Zarazem jest to przypomnienie o tym, że nie zawsze Izraelici dochowywali wierności, ale tak samo jest to przypomnienie dla nas, a więc zachodzi tu też związek z pokutą. Ale podstawowy wymiar i sens Psalmu 95, jak i innych psalmów, które są do wyboru podczas recytacji Wezwania (czyli Psalmów 100, 67 i 24), to jest wezwanie do chwalenia Pana Boga. Jeden z moich braci, może trochę wbrew św. Benedyktowi, czy wbrew literze Reguły (choć jest w tym też jakaś bardzo głęboka mądrość), postulował, żeby nie recytować wezwania ospale, bo wtedy można zasnąć, zanim się jeszcze zacznie modlitwa, tylko jest to wezwanie do chwalenia Boga, czyli musi być recytowanie żywo, zachęcająco, z energią, po to, żeby zapalić słuchający chór, do włączenia się w śpiew, którym mamy Pana Boga chwalić i wielbić.
Sens wezwania, to zatem początek, początek dnia, uświadomienie sobie konieczności pokuty, nawrócenia, czyli przemiany naszego myślenia. Popatrzmy, że jak długo żyjemy na ziemi i jak długo recytujemy Oficjum, tak długo wyznajemy na początku każdego dnia, że potrzeba nam pokuty. Nigdy nie można powiedzieć, że to już załatwione, tylko każdego dnia człowiek wyznaje, że potrzebuje nawrócenia i to jest tutaj bardzo ważne.
Ostatnim elementem, na który chciałbym zwrócić uwagę, jest to, że w psalmie Wezwania, po raz pierwszy w ciągu Oficjum całego dnia, pojawia się praktyka, która potem będzie towarzyszyć nam przez cały dzień, a mianowicie, że każdy psalm kończymy Doksologią „Chwała Ojcu”. Jest to też pewien wątek, który pojawia się w Regule św. Benedykta w kodeksie liturgicznym. W jego przypadku, było to o tyle ważne, że klasztory Benedykta mieszkały w kraju o bardzo silnych wpływach ariańskich, czyli herezji, która pojawiła się w Kościele, na początku IV w. (koniec III, początek IV w.) wraz z Ariuszem, kapłanem z Aleksandrii, który negował bóstwo Chrystusa i analogicznie odrzucał bóstwo Ducha Świętego, tj. negował wiarę w Trójcę Świętą. Wówczas „dalecy duchowi potomkowie” Ariusza, rządzili Italią i był to bardzo silny ruch religijny, więc Benedykt, aby umocnić wiarę swoich uczniów, aby dać też pewną manifestację wiary katolickiej, naciskał na to, aby każdy psalm był kończony Doksologią „Chwała Ojcu”.
Przy okazji widzimy jak stara jest to modlitwa, sięgająca Benedykta, a nawet wcześniej, która też jest jedną z form wyznawania wiary. Jak spojrzymy na te słowa: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.”, to ten spójnik „i” podkreśla równość wszystkich Osób, oraz podkreśla, że jest ona niezmienna i taka pozostanie na zawsze. To jest jakby podsumowanie każdego psalmu. To nas odsyła także do tego, że psalmy czytamy w kontekście nowo testamentalnym i staramy się je traktować jako wyraz naszego osobistego stosunku do Pana Boga.
Kiedy kończy się wezwanie, rozpoczyna się sama Jutrznia i w obecnym układzie Brewiarza, rozpoczyna się ona od hymnu. Możemy powiedzieć tak, że Liturgia Godzin składa się, z dwóch elementów, pod względem niejako autorskim, albowiem z jednej strony mamy teksty, które pochodzą z Pisma Świętego, ale mamy też teksty z tradycji późniejszej. Zatem, hymn należy do tych tekstów, które wywodzą się z tradycji późniejszej, nie są tekstami natchnionymi, tylko pisanymi przez świętych ludzi. Jest to trochę odwrotnie niż w Liturgii prawosławnej, gdzie dominują teksty pisane przez świętych, a Biblia jest dużo mniej obecna. Natomiast u nas łacinników, ta tradycja bardziej idzie w kierunku tradycji biblijnej, korzystania z tekstów biblijnych.
Warto pamiętać, że hymny, które obecnie używane są w Liturgii Godzin, stanowią przekład z języka łacińskiego, bo taki jest język oryginału i w znakomitej większości są to teksty, które pochodzą z czasów wczesnego średniowiecza, bądź późnej starożytności. Tradycja łączy je – tj. dzisiaj, łączy się tradycję hymnograficzną – przede wszystkim z postacią św. Ambrożego. Hymny Nieszporów w pierwszym tygodniu psałterza, opisujące siedem dni stworzenia, po kolei co się dzieje w każdym dniu (według relacji Księgi Rodzaju), są to właśnie Hymny Ambrozjańskie z IV wieku – to są tak stare teksty. Również hymn niedzielnej Godziny Czytań (z drugiego tygodnia psałterza – przyp. PL), który zaczyna się od słów: „Na początku było Słowo Równe Ojcu pełnią Bóstwa; W Nim jest życie, światło ludzi, Jaśniejące wśród ciemności.”, też jest autorstwa św. Ambrożego. Zatem są to teksty bardzo stare, teksty Tomasza, Paschazjusza, Radberta i wielu innych mnichów żyjących w tym okresie tzw. „ciemnym”, czyli między VI, a X wiekiem. Jest to więc, tradycja, która narastała bardzo powoli i w pewnym momencie, w Kościele przestano takie hymny pisać, bo posługiwano się tymi, które powstały w ramach wcześniejszej tradycji.
Kiedy bierzemy je do ręki, modlimy się nimi, warto zatem pamiętać, jak bardzo są starożytne i niejako przeniknięte modlitwą wszystkich wieków. Natura hymnu (łac. hymnus) jest taka, że ma on wyśpiewać chwałę, jest pochwałą. Można powiedzieć, że Wezwanie nas wzywa do tego, byśmy chwalili Pana Boga i jakby „rozgrzani” tym wezwaniem, odpowiadamy śpiewem, czy recytacją hymnu, który jest pochwalą Pana Boga, za różnego rodzaju dobrodziejstwa. Każdy hymn przedstawia te dobrodziejstwa Boże, z troszkę innej perspektywy. Swego rodzaju analogię można widzieć w tym, że równie starożytne teksty funkcjonują w ramach Mszy Świętej i również są wyrazem pochwały Boga za dzieła jego dobrodziejstwa. Czymś takim jest np. Prefacja – część Mszy Świętej, która zaczyna się od dialogu „Pan z Wami. I z Duchem Twoim. W Górę serca…”, czyli to co się dzieję przed śpiewem „Sanctus”.
Tę pochwałę Pana Boga śpiewamy wraz z całym Kościołem. Po pierwsze dlatego, że w ten dzień dany hymn śpiewa cały Kościół, ale też korzystamy z tekstów, które były używane przez wieki, czyli modlimy się – z tymi wszystkimi, którzy byli przed nami. Tymi tekstami się modlili i one ich uświęciły, i korzystamy z tekstu, który był napisany przez jakiegoś świętego człowieka. Czyli sięgamy do skarbca Tradycji Kościoła. Nie próbujemy wymyślać prochu, ale pozostajemy w tym jednym nurcie i w ten sposób wyraża się nasza jedność. Hymn, analogicznie jak psalm, kończy się pochwałą Trójcy Świętej. Każda ostatnia zwrotka jest Doksologią Trynitarną.
Po hymnie rozpoczyna się Psalmodia. Gdybyśmy chcieli napisać historię Liturgii Godzin, to jest ona najstarszą jej częścią. Jeśli sięgnąć do słownika języka greckiego, to psalmodia oznacza dosłownie „śpiew psalmów”. Bardzo mocno podkreśla się to, że w tradycji starożytnej (Jeśli ktoś sięga po teksty związane z Filokalią, czy z Ewagriuszem, Hezychiuszem, czy z ojcami pustyni, oni bardzo mocno to podkreślali.) istnieje różnica między modlitwą, a psalmodią. Modlitwę rezerwowano dla bardzo osobistego spotkania, które dzieje się pomiędzy Bogiem, a człowiekiem, czyli np. do Modlitwy Jezusowej, modlitwy monologicznej, do tego, kiedy człowiek w ciszy, w samotności rozważa Boże Słowo i jego serce jednoczy się z Bogiem. Natomiast psalmodia, to jest po prostu psalmodia. Nie chodzi oczywiście, o to, że oni deprecjonują psalmodię, tylko przyznają jej zupełnie inne miejsce. Psalmodia w ich rozumieniu nie przynależy do porządku modlitwy, tylko do porządku Liturgii.
Jaki jest sens psalmodii? Psalmodia jest rodzajem przewodnika. Jest wezwaniem do tego, żeby człowiek posługiwał się tekstem spisanym wiele wieków temu, ponad 2000 lat temu, po to, żeby nie produkować własnych pomysłów, w jaki sposób do Pana Boga się zwracać, i w jaki sposób Go uwielbiać, ale żeby korzystać z tekstów Tradycji. Można powiedzieć, że na Psalmodii uczymy się w jaki sposób rozmawiać z Bogiem i posługujemy się do tego, mówiąc żartobliwie, „rozmówkami”, które ktoś wcześniej napisał, ktoś kto to potrafił. Jeżeli posługujemy się modlitwą właśnie w taki sposób, tzn. tak jak uczymy się języka i posługujemy się tekstami spreparowanymi po to, żeby pewne nawyki językowe weszły nam do głowy, tak samo uczymy się modlitwy, czy zwracania się do Pana Boga, właśnie posługując się Psałterzem po to, żeby niejako nabrać kolorytu, smaku. Zatem to jest pierwszy sens, czyli uczymy się rozmawiać z Bogiem, posługując się tekstami sprawdzonymi. Nie musimy wymyślać tego sami, bo byli przed nami inni, którzy to przeszli i możemy od nich się uczyć.
Drugi sens, psalmodia – i to jest bardzo podkreślane w tradycji – ma za zadanie porządkowanie myśli. Wtedy, kiedy nasze myśli chodzą od tematu do tematu, kiedy szaleją, przypominają nam różnego rodzaju złe rzeczy, czy doznajemy pokus, prób, to psalmodia jest tym środkiem, który ma nam pomóc uciszyć tą bieganinę. Nie zajmujemy się tym, co nasz mózg produkuje, ale skupiamy naszą uwagę na tekście Psalmu, który właśnie przed nami się pojawia i on nas prowadzi. Nie zajmujemy się tymi „muchami”, które wokół nas latają i próbują nas rozproszyć, ale dajemy rękę psalmiście i on nas prowadzi, krok po kroku. W ten sposób łatwiej jest nam opanować rozproszenie, czy różnego rodzaju atakujące nas pokusy.
Po trzecie, Psalm nas wychowuje. Ważne jest to, że psalmodia jest przeznaczona na dany dzień, czyli nie my ją wybieramy, ale ona jest nam zadana. Także w ten sposób, niejako wyrzekamy się własnej woli i dajemy się prowadzić przez Liturgię Kościoła tak, jak to jest na dany dzień wyznaczone.
Po czwarte, psalmodia jest modlitwą ludu Bożego, zresztą jak cała Liturgia Godzin. Czyli udzielamy naszych ust, tym wszystkim chrześcijanom, którzy są w potrzebie, którzy Panu Bogu dziękują, o coś błagają, za coś przepraszają i modlimy się razem z nimi. Zatem nie jest to w żadnym wypadku nasza prywatna modlitwa. Nawet jak jedziemy tramwajem do roboty i czytamy psalmodię z komórki, to można powiedzieć tak wzniośle – „na koturnach”, że w tym tramwaju siedząc i trzęsąc się na różnego rodzaju zakrętach, jesteśmy tam w imieniu całego Kościoła i cały Kościół w tym tramwaju jest z nami – i razem z Nim się modlimy. Więc ma to rzeczywiście taki wymiar bardzo „kościelnotwróczy”, jeśli można tak powiedzieć.
Jutrznia ma swoje, sobie właściwe Psalmy, tak samo jak Nieszpory. Więc jest to Psalm 51 pokutny, Psalm 118, czyli paschalny, Psalm 63, który mówi o tym, że człowiek bez przerwy rozważa Boże Prawo, również Psalm 5, czyli modlitwa poranna, psalmisty udręczonego, który prosi Boga o miłosierdzie oraz – w tradycji benedyktyńskiej – psalmy pochwalne, czyli Psalm 148, 149 i 150. Jak czytamy uważnie Regułę, to tam w kodeksie liturgicznym jest powiedziane, że każda Jutrznia ma się kończyć właśnie tymi trzema psalmami. Tak jak zaczynała się Psalmem 51 – pokutnym, tak miała się kończyć tymi trzema psalmami pochwalnymi. Czyli od pokuty, skruchy przechodzimy do chwalenia Pana Boga – taka „droga w górę”.
Dzisiaj, ponieważ mamy inny układ psalmów, to nie zawsze jest spełniane, te psalmy czasem się pojawiają, ale zasadniczo jest przestrzegane to, żeby psalmy kończące Jutrznię, były psalmami pochwalnymi, które zachęcają nas do wychwalania i podziwiania Pana Boga.
Kiedy kończy się Psalmodia, czyli trzy psalmy i kantyk ze Starego Testamentu – to jest ważne, bo w Psalmodii Nieszporów pojawi się taki sam układ, tylko będzie kantyk, czyli pieśń nowo testamentalna (co nam też pokazuje jedność Starego i Nowego Testamentu) – następuje Krótkie Czytanie, zwane po łacinie Capitulum – rozdzialik. To jest kolejny element Jutrzni, czyli przypomnienie wagi Słowa Bożego, dlatego że bardzo często (u nas też to praktykujemy) w momencie, gdy to krótkie czytanie zostanie przeczytane, następuje chwila milczenia. Czyli przypomnienie każdego dnia, już z samego rana o roli medytacji Słowa Bożego, czyli Lectio Divina. Innymi słowy, jeżeli ktoś szuka też drogi, w jaki sposób praktykować, cnotę jaką jest Lectio Divina, to tutaj właśnie mamy podpowiedź – małymi kroczkami, tak jak pije się małymi łykami i tak samo podchodzi się do Pisma Świętego, małymi fragmentami, które są pomieszane, czy poprzedzielane chwilami milczenia, po to żeby się nad tym zastanowić. Taki jest sens Krótkiego Czytania.
Po milczeniu następuje modlitwa charakterystyczna dla łacińskiego zachodu, czyli tak zwane Responsorium. Nazwa wywodzi się również z języka łacińskiego i dosłownie pochodzi od „odpowiedzi”. Jest to forma dialogu pomiędzy kantorami, a całym chórem. Można powiedzieć, że powoli zaczynamy zmierzać do syntezy, czyli jakby do podsumowania całej Liturgii Jutrzni i zaczynamy od tego właśnie dialogu, jaki dzieje się pomiędzy kantorami, a chórem. Sercem każdego Responsorium, jest znowu Doksologia „Chwała Ojcu”, czyli przypomnienie o tajemnicy Trójcy Świętej.
Po Responsorium mamy Pieśń Zachariasza – Kantyk Zachariasza czyli ten śpiew, który ojciec Jana Chrzciciela miał wygłosić, kiedy Jan się urodził. Teraz niedawno mieliśmy Uroczystość św. Jana Chrzciciela, śpiewaliśmy bardzo starożytny Hymn ku czci Jana. Jako ciekawostkę można dodać, że o ile większość kojarzy, że patronką śpiewu kościelnego jest św. Cecylia, o tyle w starszej tradycji, patronem śpiewu kościelnego był Jan Chrzciciel. Intuicja wzięła się z tego, że jego narodziny spowodowały, że jego ojciec zaczął śpiewać.
Natomiast ten śpiew Zachariasza jest śpiewany jako rodzaj namaszczenia nas, którzy się tym tekstem modlimy. Tam w pewnym momencie Zachariasz mówi „A ty, dziecię, zwać się będziesz prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi.” I śpiew tego hymnu jest każdorazowym przypomnieniem, że w obecnym czasie to my podejmujemy dzieło Jana Chrzciciela. Każdy kto się modli ma być człowiekiem, który przygotuje drogę Panu i wskaże Go palcem, że „oto Baranek Boży”. Więc, dzieło Jana Chrzciciela nie zakończyło się wraz z jego śmiercią, wtedy kiedy Herod kazał go ściąć, ale w momencie Jutrzni, kiedy niejako na nowo się rodzimy (Tak można powiedzieć, bo wstaliśmy, aby podjąć nasze obowiązki.) jesteśmy wezwani, by je kontynuować. To jest misja pojedynczego chrześcijanina i całej wspólnoty Kościoła, że teraz dzieło Jana Chrzciciela jest podejmowane przez nas indywidualnie i przez Kościół jako wspólnotę.
Potem następują prośby, czyli kapłański wymiar Jutrzni, wtedy gdy obejmujemy naszą troską cały świat. Jak pamiętamy, Kapłaństwo Jezusa Chrystusa wyraża się między innymi tym, że na krzyżu błagał za cały świat, wstawiał się za wszystkimi grzesznikami. Również my, jako Jego Mistyczne Ciało (należymy do Niego na mocy Chrztu Świętego), tę modlitwę właśnie podejmujemy i wołamy do Ojca w intencjach całego świata, wymienionych w poszczególnych prośbach. To jest taka tajemnica.
Po prośbach następuje Modlitwa Pańska – „Ojcze nasz”. Według starej tradycji, która sięga jeszcze czasów „Didache” – bardzo starożytnego dokumentu chrześcijańskiego, który powstał na przełomie I i II w. – chrześcijanie odmawiają Modlitwę Pańską trzy razy dziennie. Ta dyscyplina bardzo starożytna znajduje swoje odzwierciedlenie w Liturgii Godzin, dlatego że odmawiamy Modlitwę Pańską rzeczywiście trzy razy dziennie: w czasie Jutrzni, w czasie Nieszporów i w czasie Mszy św.. Jeżeli ktoś uczestniczy w pełni w Wydarzeniu Liturgicznym, czyli celebruje Liturgię Godzin i Najświętszą Eucharystię, rzeczywiście trzy razy odmawia „Ojcze nasz”.
Następnie mamy Modlitwę, która kończy godzinę kanoniczną. Jest rodzajem jej podsumowania i prośbą skierowaną na cały dzień, chyba że mamy do czynienia z Uroczystością, Świętem, bądź wspomnieniem, wówczas jest przypomnieniem danej tajemnicy związanej ze świętym, bądź z tajemnicą dnia.
Jutrznia kończy się Błogosławieństwem, bądź prośbą o Boże Błogosławieństwo, w zależności od tego czy jest odprawiana wspólnie z Kapłanem lub Diakonem, bądź indywidualnie, albo wspólnie, ale bez Kapłana lub Diakona.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj