Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tenis

Treść

Najpierw odpadła Marta Domachowska, potem w jej ślady poszła Agnieszka Radwańska, następnie obie, grając w deblu, pożegnały się z olimpijskim turniejem. - Nie tak go sobie wyobrażałem - przyznał Robert Radwański, ojciec i trener najlepszej polskiej tenisistki. Przed rozpoczęciem zmagań Agnieszka nie ukrywała nadziei. Ba, przy kłopotach rywalek (kontuzje, słabsza forma) jej droga do sukcesów wydawała się nawet łatwiejsza; na pozór. - Nie ma co długo debatować teraz nad przyczynami niepowodzenia, bo złożyło się na to wiele czynników. Generalnie Agnieszka w meczu z Włoszką, starszą od niej o 10 lat Schiavone, zagrała słabo. Nie miała instrumentów potrzebnych do zwycięstwa, nie trafiała z serwisem, źle wychodziły jej woleje, z tyłu kortu też było niedobrze. Poza tym niebawem po przylocie mówiłem, że córka źle znosi aklimatyzację. Już na początku dwie noce miała z głowy - jedną w samolocie, a drugiej nie przespała jak należy. Jak zaczęła trenować, to słaniała się na korcie, a nawet zemdlała - powiedział Radwański. Tata trener nie starał się jednak szukać wymówek. Jego zdaniem, wpływu na wynik nie miał fakt, iż mecz z Włoszką wyznaczono na rano, a poprzedniego dnia krakowianka walczyła w pierwszej rundzie wieczorem, dużej roli nie odegrał także specyficzny pekiński klimat i smog. - Zgadzam się jednak z opiniami innych, że olimpijskie zawody, w jakiejkolwiek dyscyplinie, różnią się diametralnie od wszystkich pozostałych - dodał. Pytany o wrażenia i odczucia z igrzysk Radwański przyznał jednak, że trochę inaczej je sobie wyobrażał. - Gigantyczna to impreza, wszystko jest monstrualne, nawet i stołówka na parę tysięcy osób. A wioska? Tylko z nazwy, to normalne miasto. Bloki, niektóre nawet dość wysokie, ulice, sygnalizacje świetle na skrzyżowaniach, parki, kwiaty, zieleń, sklepy. Tysiące sportowców, trenerów, oficjeli, dziennikarzy, wolontariuszy... Aby to wszystko opanować, naprawdę niektórzy muszą mieć komputerki w głowach. Na początku był potworny bałagan, ale, jak widzę, Chińczycy jakoś sobie dają radę - zakończył. Agnieszka czasu na rozpamiętywanie porażki i odpoczynek nie będzie miała za wiele. Czeka ją wielkoszlemowy US Open, na którym będzie chciała powetować sobie olimpijskie niepowodzenie. Pisk, PAP "Nasz Dziennik" 2008-08-14

Autor: wa