Ten rząd nie ma żadnej wizji państwa

Treść
Z poseł Beatą Kempą (PiS), wiceminister sprawiedliwości w rządzie
Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski
W ciągu półtora miesiąca rządów PO pojawiły się już dwa wnioski o powołanie komisji śledczych. Spodziewa się Pani kolejnych?
- Powoływanie komisji śledczych w tak zaskakującym tempie, co posiedzenie Sejmu to komisja śledcza, świadczy o jednym w mojej ocenie - jest próbą medialnego zaistnienia pewnych partii politycznych, które tak naprawdę nie mają pomysłu na pracę w parlamencie, składają bardzo mało projektów ustaw. To zasłona dymna przed opinią publiczną, która ma przykryć fakt, że ten rząd nie ma pomysłu na skuteczne rządzenie, nie ma przygotowanych projektów czy choćby propozycji projektów legislacyjnych. Mam wrażenie, że rząd Donalda Tuska nie ma koncepcji prawidłowego funkcjonowania państwa.
Na dzień przed projektem powołania komisji śledczej, która miała zająć się rzekomymi naciskami na prokuraturę i służby specjalne w okresie rządów PiS, "Newsweek" opublikował materiał, według którego miała Pani zapewniać jednego z lekarzy, iż sprawa "doktora G" zostanie umorzona...
- Uznaję to za działanie celowe, wymierzone w moją osobę. Jest to obliczone na to, żeby w ten sposób mnie zastraszyć, żebym nie zabierała głosu, być może to reakcja na przecieki, że mam zasiąść w składzie komisji śledczej, choć klub PiS nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Poza tym byłam sekretarzem stanu w resorcie kierowanym przez ministra Zbigniewa Ziobrę i uważam, że ta publikacja oparta na materiałach, do których rzekomo ma dostęp dziennikarz, a których mimo moich wniosków prokuratura nie chce upublicznić i ujawnić, to atak na ministra Ziobrę i moją osobę.
Dowodem, który ma potwierdzać, że ponoć obiecywała Pani "załatwienie sprawy", są nagrania, którymi - jak twierdził "Newsweek" - dysponuje CBA...
- Ja nie mam nic do ukrycia, dlatego zażądałam ujawnienia tych nagrań. Niestety, prokuratura z nieznanych przyczyn nie chce się na to zgodzić. Uważam, że jest to również wykorzystywanie mojej bardzo przykrej sytuacji życiowej, jaką była choroba i śmierć mojej mamy, do celów politycznych. To obrzydliwe. Nikomu tego nie życzę.
Uważa Pani, że to, iż owe "kwity" pojawiły się na dzień przed posiedzeniem Sejmu, na którym miano decydować o powołaniu i składzie komisji śledczej, to nie przypadek?
- Ależ oczywiście! Żeby to jeszcze były rzeczywiście, jak pan stwierdził, jakieś dokumenty wiarygodne, jakieś informacje prokuratorskie, to jestem w stanie o tym rzetelnie opowiedzieć. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, zawsze cechowała mnie transparentność. Wymagałam tego tak od innych osób pełniących funkcje publiczne, jak i od siebie. Myślę, że cała sprawa "kwitów" ma związek z czymś jeszcze - pierwsze spotkania z panem ministrem Ćwiąkalskim podczas obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka pokazały, że będziemy bardzo twardą opozycją, że pracując w Ministerstwie Sprawiedliwości, poznałam wszystkie meandry pracy tam i że będę bardzo wymagającym recenzentem pracy tego resortu pod nowym kierownictwem.
I dlatego przeprowadzono najbardziej prymitywny atak, jaki można było na kobietę przeprowadzić. Różnica między mną a panią Blidą jest taka, że ja za spust nie pociągnę. Ja się nie wystraszę, prawda się zawsze obroni.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-19
Autor: wa