Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ten pakt rozwiąże problem

Treść

Prezydent Lech Kaczyński da dzisiaj liderom Samoobrony, LPR i PSL słowo, że jeśli podpiszą "pakt stabilizacyjny", nie skorzysta on ze swoich uprawnień i nie rozwiąże parlamentu. Bo, jak mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński, nikomu na tym dziś nie zależy. Platforma Obywatelska nie chce na razie słyszeć o koalicji rządowej. PiS nie ukrywa, że to praktycznie jedyne akceptowalne przez nich w przyszłości rozwiązanie. Wydaje się jednak, że w tym celu muszą się zmienić władze w PO. Na razie do zagwarantowania w miarę stabilnej większości rządowej wystarczy porozumienie PiS - Samoobrona - LPR - PSL.
Jarosław Kaczyński twierdzi, że "skrajną nieodpowiedzialnością" byłoby uchwalenie przez parlament budżetu w sytuacji, gdy nie będzie pewności istnienia stabilnej większości wspierającej działania rządu. Nietrudno przyznać mu rację - to skazałoby rząd i Sejm na cały rok dryfowania. A Platforma zmierza do takiej sytuacji, bo wówczas mogłaby wytykać brak zdolności rządzenia przez PiS i czekać na zaakceptowanie oferty "21 postulatów". Przypomnijmy, że było tam żądanie dla Platformy większości ministerstw, marszałka Sejmu i wicepremiera o kompetencjach szefa rządu.
- Tylko ktoś bardzo nieodpowiedzialny może wzywać do takiej sytuacji, w której nie można rozwiązać parlamentu i rozpisać wyborów, a jednocześnie w Sejmie nie ma żadnej władzy - mówił prezes PiS na konferencji w Częstochowie, gdzie pojechał wesprzeć w niedzielnych, powtórzonych wyborach do Senatu Czesława Ryszkę.
- Ja o tę nieodpowiedzialność oskarżam przede wszystkim dwóch polityków: Donalda Tuska i Jana Rokitę - dodał. Zarzucił obu politykom "angażowanie się w nieodpowiedzialne awantury", by "ośmieszać i osłabiać pozycję międzynarodową Polski".
- Gdyby doszło do przedterminowych wyborów, PiS w kampanii potrafiłby pokazać wielką kompromitację PO - zaznaczył Kaczyński, bo "Platforma nawet nie ukrywa, że sprawy państwa jej nie interesują".
Na razie do klubu Prawa i Sprawiedliwości wstąpiło trzech posłów, którzy zostali wybrani z list PO. To Andrzej Sośnierz, wyrzucony z partii za krytykowanie władz, Krzysztof Szyga (choć jego klub PO już wcześniej usunął za zatajenie informacji o skazaniu z oskarżenia prywatnego) i Piotr Cybulski, co szczególnie musi boleć sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetynę, bo startowali z jednej listy.
Premier plan Kaczyńskiego ocenia bardzo dobrze. Uważa, że pakt stabilizacyjny może uspokoić scenę polityczną, a jednocześnie doprowadzić do tego, że "najważniejsze ustawy dla naprawy państwa byłyby zrealizowane".
- Część z tych ustaw jest obecnie realizowana przez rząd, część przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego - zaznaczył szef rządu. - Bez gwarancji przyjęcia ich w tym parlamencie trudno mówić, aby podjął się on realizacji tego programu, za którym większość Polaków głosowała - dodał Marcinkiewicz.

Żądania parafujących
Zaproponowany przez Kaczyńskiego pakiet ustaw poparły na zapowiadanej przez nas wczoraj wspólnej konferencji prasowej przedstawiciele Samoobrony i LPR. Wiceprzewodnicząca tej pierwszej partii Genowefa Wiśniowska przedstawiła stanowisko przebywającego w Chinach Andrzeja Leppera, który niemal bezwarunkowo poparł propozycje PiS. W zamian Samoobrona oczekuje "umieszczenia w półrocznym harmonogramie prac Sejmu" kilku projektów ustaw. Tak jak pisaliśmy już wcześniej, jest to m.in. nowelizacja ustawy o Narodowym Banku Polskim, o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych, o ograniczeniu wielkopowierzchniowych obiektów hodowli trzody chlewnej czy o biopaliwach. Podobny pakiet proponuje również LPR, która jako priorytetową wybrała ustawę "senioralną".
- Najbiedniejsi emeryci 2 kwietnia każdego roku otrzymywaliby jednorazową zapomogę, która pochodziłaby z zysków z prywatyzacji - mówi Roman Giertych. LPR stawia jeszcze jeden warunek zgody na pakt stabilizacyjny - zakończenie prac nad budżetem w takim terminie, by nie groziło skrócenie kadencji Sejmu. Ale ten warunek nie zostanie przyjęty. Zamiast niego prezydent publicznie da słowo, że w przypadku parafowania "paktu stabilizacyjnego" nie skorzysta ze swoich uprawnień.
Informację taką Lech Kaczyński przekazał delegacji PiS, która jako pierwsza gościła wczoraj w Pałacu Prezydenckim w ramach konsultacji politycznych. Dziś do prezydenta mają zawitać reprezentanci tych sił, które zamierzają wejść z PiS w koalicję parlamentarną, w poniedziałek - także SLD. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński mówi wprost: Prezydent troszczy się, by rząd miał stabilne poparcie w parlamencie.
- Jeśli będzie możliwe zbudowanie trwałego poparcia dla rządu na całą kadencję lub chociaż na jakiś czas, chociażby do końca wakacji, to przedwczesne będą debaty, czy pan prezydent rozwiąże parlament, czy nie rozwiąże - dodał.
Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski wtóruje mu, dodając, że są dwie możliwości osiągnięcia stabilizacji w Sejmie: budowanie paktu stabilizacyjnego przez PiS i PO lub w oparciu o trzy mniejsze ugrupowania (Samoobronę, LPR, PSL).
Nieoficjalnie wiadomo, że podpisanie paktu stabilizacyjnego ma nastąpić w obecności mediów w poniedziałek.
- Żeby nikt potem nie mógł nas oszukać, że czegoś nie podpisał, nie przyrzekł - mówi jeden z posłów PiS. Dodaje, że negocjacje z PSL już są praktycznie zakończone, a w ostatecznej umowie znajdzie się kilka projektów ustaw proponowanych przez partie przystępujące do planu Kaczyńskiego. Według naszych informacji, może to być nowelizacja ustawy o NBP, "senioralne" zgłoszone przez LPR i biopaliwa w wersji proponowanej przez ludowców.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2006-01-20

Autor: mj