Teczki na stół
Treść
Zgromadzone w Instytucie Pamięci Narodowej akta Krzysztofa Mroziewicza, dziennikarza "Polityki" - jak wynika z naszych informacji, współpracownika peerelowskiego wywiadu wojskowego i Wojskowych Służb Informacyjnych - mogą zostać odtajnione. Za kilka tygodni. Ministerstwo Obrony Narodowej nie wyklucza, że akta Mroziewicza po uzyskaniu pozytywnej opinii szefów służb specjalnych dotyczącej tzw. kwestii bezpieczeństwa zostaną pozbawione klauzuli tajności wraz z kolejną partią odtajnionych dokumentów WSI.
- Prowadzony jest w dalszym ciągu przegląd akt WSI w zbiorach IPN pod kątem możliwości przeniesienia do zbioru otwartego. Zgodnie z procedurą opinię o możliwości przeniesienia kolejnej partii archiwaliów wydają szefowie służb, kierując się względami bezpieczeństwa kraju, w tym także zapewnienia sprawnego funkcjonowania nowo powołanych służb - powiedział nam wczoraj Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy ministra obrony.
"Nasz Dziennik" zwrócił się do szefa MON Radosława Sikorskiego z pytaniem o możliwość odtajnienia i ujawnienia opinii publicznej gromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej pod sygnaturą IPN-BU 00464/126/66 akt Krzysztofa Mroziewicza - dziennikarza "Polityki" specjalizującego się w tematyce międzynarodowej i byłego już komentatora TVP. Dzisiaj te materiały opatrzone są klauzulą "ściśle tajne", a ich odtajnienie i ujawnienie może nastąpić wyłącznie za zgodą ministra obrony. Jak wynika z ustaleń Komisji Likwidacyjnej WSI, redaktor Krzysztof Mroziewicz od początku lat 80. do końca 1992 r. współpracował najpierw z wywiadem wojskowym PRL, a później z WSI. W pracy operacyjnej przyjął pseudonim "Sengi". Zdaniem naszych informatorów, podlegał Zarządowi II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego, później Zarządowi II Inspektoratu Wojskowych Służb Informacyjnych. Po naszej publikacji Telewizja Polska wydała komunikat informujący o zawieszeniu współpracy z Mroziewiczem. Sam dziennikarz, jak można było przypuszczać, zaprzeczył wszystkim zarzutom, twierdzi, że nigdy nie współpracował z wywiadem PRL ani WSI.
Mroziewicz jest kolejną osobą po Suboticiu, której nazwisko widnieje w informacjach dotyczących współpracy dziennikarzy ze służbami wywiadowczymi. Akta w części dotyczącej powiązań Suboticia z wywiadem PRL odtajniono.
Niewykluczone, że niebawem światło dzienne ujrzą również akta Mroziewicza. Jednak uzależnione jest to od pozytywnej opinii szefów Służby Wywiadu Wojskowego - Witolda Marczuka i kierującego Służbą Kontrwywiadu Wojskowego - Antoniego Macierewicza. Przedstawiciele MON, ze względu na obowiązującą tajemnicę państwową, starannie wstrzymują się od jednoznacznego potwierdzenia choćby samego faktu istnienia dokumentów dotyczących Mroziewicza.
- Możliwe, że dokumenty dotyczące współpracy Krzysztofa Mroziewicza z wywiadem PRL - jeśli takowe istnieją - zostaną z czasem odtajnione, ale tylko w obrębie kolejnej partii akt i przy zastosowaniu wspomnianej procedury oceny skutków w odniesieniu do kwestii bezpieczeństwa - tłumaczy Piotr Paszkowski, rzecznik MON.
Ministerstwo przekonuje jednocześnie, że decyzji o upublicznieniu akt Milana Suboticia, w kontekście utrzymywania klauzuli tajności w stosunku do zgromadzonych w IPN dokumentów dotyczących Krzysztofa Mroziewicza, nie można traktować jako decyzji politycznej. W jego opinii, jest to natomiast zgodne z obowiązującymi procedurami dotyczącymi odtajniania całych partii dokumentów dawnej WSI.
Nie osoby, a zasoby
- Minister nie podejmuje decyzji o odtajnieniu akt dotyczących poszczególnych osób. Między innymi dlatego, aby uniknąć podejrzeń o wybiórcze i służące politycznym celom traktowanie dokumentów, akta wybranych osób i zasoby archiwalne są odtajniane partiami, tzn. wyodrębnione części zasobów są przenoszone ze zbiorów zastrzeżonych do otwartych - wyjaśnia Paszkowski. Procedura przygotowania "zestawu dokumentów", które mogą zostać ujawnione, jest dość skomplikowana i wiąże się najpierw z kwerendą w archiwach IPN, wreszcie z procesem opiniowania przez szefów służb specjalnych, na koniec z dokumentami zapoznaje się szef MON i to on podejmuje decyzję o odtajnieniu lub pozostawieniu jako niejawne. Dopiero wówczas IPN może przekatalogować akta z zestawu zastrzeżonego do otwartego. Jak wynika z naszych informacji, w archiwach IPN ciągle trwają prace związane z przygotowaniem kolejnej partii dokumentów dotyczących działania służb specjalnych reżimu komunistycznego. Decyzja o ich ewentualnym odtajnieniu może zapaść w ciągu kilku najbliższych tygodni. Niewykluczone, że wśród tych dokumentów znajdą się również akta Krzysztofa Mroziewicza.
MON dementuje też wcześniejsze doniesienia niektórych mediów, jakoby minister Radosław Sikorski w czasie swojej pracy jako korespondent wojenny w Afganistanie spotkał się właśnie z Mroziewiczem "akredytowanym" przy Armii Czerwonej.
"Minister Sikorski nie spotkał osobiście redaktora Mroziewicza w Afganistanie. Miał tylko informacje, że w czasie jego pobytu w Kabulu przebywał tam także, 'po drugiej stronie' pan Mroziewicz na dziennikarskim rekonesansie" - poinformowało nas biuro prasowe MON.
W kwietniu 1978 r. w Kabulu, stolicy Afganistanu, w wyniku zamachu stanu zdobyła władzę partia komunistyczna. Niemal natychmiast wybuchło spontaniczne powstanie wymierzone przeciwko reżimowi. 24 grudnia 1979 r. w jego obronie interweniował Związek Sowiecki. Wśród doradców wojskowych ZSRS i reżimowych komunistycznych władz Afganistanu byli też specjaliści z NRD i PRL, zaś korespondenci wojenni z krajów bloku socjalistycznego w licznych publikacjach sławili "chwałę ZSRS".
Radosław Sikorski, który swoje wspomnienia z ogarniętego wojną Afganistanu opisał w książce "Prochy świętych", jak ognia unika odpowiedzi na pytanie, czy dziennikarz rządowej Polskiej Agencji Prasowej mógł wyjechać do Afganistanu, nie zgadzając się na ścisłą współpracę z peerelowskimi służbami specjalnymi. "Na ten temat minister Sikorski nie chciałby się dzielić swoimi domniemaniami czy spekulacjami" - czytamy w przesłanym nam piśmie.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-11-03
Autor: wa
Tagi: radosław sikorski mon oddatjnienie teczek redaktor mroziewicz afganistan