Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Te dokumenty mogą obciążyć Jaruzelskiego

Treść

Z prof. Wojciechem Roszkowskim, historykiem, wykładowcą w Szkole Głównej Handlowej i posłem do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Jakie jest znaczenie odtajnionych dokumentów z raportów pułkownika Ryszarda Kuklińskiego dla CIA? Czy zawierają one wyjątkowo odkrywcze rzeczy?
- Nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z całą dokumentacją. Jednak z tego, co wiem, zawiera ona zupełnie nowe, nieznane do tej pory fakty. Dlatego z całą pewnością są ważne i warto je wnikliwie przestudiować.

Czy odtajnione dokumenty mogą wpłynąć w jakimś stopniu na przebieg procesu autorów stanu wojennego?
- Przede wszystkim uważam, że sąd powinien je z całą pewnością wziąć pod uwagę. Ta dokumentacja jest tak obszerna, że co chwilę poznajemy jakieś nowe szczegóły. Na przykład bardzo zaciekawiły mnie dokumenty, wskazujące na to, że generał Jaruzelski w lipcu 1981 roku zmienił zdanie. Mówią one o tym, że najpierw był on przeciwnikiem stanu wojennego, lecz potem gorąco się za nim opowiadał.

Co mogło doprowadzić do tak radykalnej zmiany stanowiska przez generała?
- Być może jest to związane ze zjazdem nadzwyczajnym PZPR, który doprowadził do pewnej konsolidacji kierownictwa partyjnego. A także ze zjazdem "Solidarności", który pokazał, że co prawda ten ruch jest strasznie rozgadany, ale nie ma dla niego innej drogi jak rozszerzenie zakresu żądań. Ponadto nastroje społeczeństwa częściowo się pogarszały, gdyż ludzie byli już zmęczeni tą swoistą "szarpaniną", lecz z drugiej strony - społeczeństwo się radykalizowało. To wszystko mogło wpłynąć na generała Jaruzelskiego. Gdy widział, że naciska Moskwa, ludzie żądają coraz więcej, a władza na górze jest skonsolidowana, zaś jego pozycja jest zagrożona, to mogło go skłonić do zmiany zdania. Jednak w żadnym wypadku ten fakt go nie broni, gdyż wskazuje na to, iż bronił on struktury władzy, a nie Polski.

Jest to więc okoliczność obciążająca...
- Jeśli znajdowałyby się tam jakieś dokumenty potwierdzające okoliczności łagodzące dla generała, to z całą pewnością już dawno by ich użył. Nie znamy jednak jeszcze całej dokumentacji, więc wstrzymajmy się z ostateczną oceną jej charakteru.

A czy to, iż dokumenty te są w zasadzie jedynie omówieniem doniesień składanych przez pułkownika, może mieć jakieś znaczenie?
- To jest całkowicie naturalne, że z doniesień odbiorca robi pewne syntezy. Wynika to choćby ze względów użytecznościowych, np. po to, by nie operować tysiącami stron, ale dziesiątkami czy ewentualnie setkami. Tak więc robienie briefingów i streszczeń jest w tym wypadku całkowicie naturalne i nie powinno robić większej różnicy. Ponadto nie sądzę, by przełożeni Kuklińskiego, którzy go prowadzili, zniekształcali obraz przez niego przekazywany.

Dlaczego Amerykanie, mając tak szczegółowe dane dotyczące stanu wojennego, nie ujawnili ich "Solidarności"? Jest to bowiem zarzut, jaki wiele mediów podnosi obecnie wobec USA...
- Myślę, że władze Stanów Zjednoczonych uważały, że niewiele to zmieni, a w zasadzie może jedynie pogorszyć sytuację. Wydaje mi się, iż rozumowali w ten sposób, że jeżeli stan wojenny ma być wprowadzony i jeżeli "Solidarność" będzie do niego jakoś wyjątkowo dobrze przygotowana, to może dojść do rozlewu krwi. Z ich punktu widzenia, takie rozwiązanie powiększałoby skalę "kryzysu polskiego", a ponadto mogłoby stwarzać konieczność jakiejś reakcji ze strony Ameryki. To jest jednak pewna hipoteza. Co naprawdę stało za działaniami rządu USA, wiedzą tylko Amerykanie.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-13

Autor: wa