Tańszy (?) gaz dla Europy
Treść
Prezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew poinformował, że ceny gazu dla europejskich klientów spadną o 32 procent. Ale jednocześnie rosyjski gigant przesyłowo-wydobywczy zmniejszy wydobycie paliwa i ilość dostaw do odbiorców w Europie.
Rosjanie tłumaczą, że zmniejszenie sprzedaży gazu wymusza globalny kryzys gospodarczy i spadek popytu na energię. To jednocześnie pozbawia firmę dochodów z eksportu. Prezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew poinformował, że cena dla europejskich klientów spadnie o 32 procent, z 409 do 280 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. W ubiegłym roku eksport do Europy wyniósł 179 mld metrów sześciennych, natomiast tegoroczne, 5-procentowe ograniczenia spowodują, że sprzedaż spadnie do 170 mld metrów sześciennych. W takiej sytuacji wpływy eksportowe koncernu wyniosą niespełna 48 mld USD, a prezes Gazpromu nie wykluczył, że mogą zmniejszyć się nawet do 42 mld USD.
Na łamach czeskiego "Denika" rzecznik RWE Transgasu (czeski operator gazociągów) Martin Chalupski ostrzega, że spadek cen za gaz nie powinien jednak cieszyć odbiorców surowca. Jego zdaniem, cena gazu spada, ale tylko w dolarach, natomiast wartość lokalnych walut słabnie. Tomasz Chmal, ekspert w dziedzinie energetyki z Instytutu Sobieskiego, mówi, że obniżka cen nie jest niczym niezwykłym i że uwarunkowana jest od cen ropy. - Nie jest to żadne wielkie zdarzenie, natomiast Gazprom przedstawia to jako gest dobrej woli. Tak naprawdę obniżenie cen gazu jest pochodną obniżenia cen ropy naftowej na rynkach światowych. Ceny gazu są zależne od cen ropy w kontraktach, więc gdy spada cena ropy, to samo dzieje się z gazem - informuje. Dodaje również, że ceny obowiązujące w kontraktach ustalane są w dolarach, więc od jego wartości zależy cena końcowa. - W dolarze cena się obniży, ale ze względu na to, że wartość europejskich walut spadła, cena ta może się wyrównać, gdyż konsumenci płacą nie w walucie amerykańskiej, ale w lokalnej - mówi Chmal.
Gazprom zapowiada też spadek w tym roku z 550 mld do 510 mld metrów sześciennych wydobycia "błękitnego paliwa". Zdaniem ekspertów, gwałtowny spadek wpływów z eksportu gazu do Europy może uderzyć boleśnie w plany inwestycyjne Gazpromu, co wiązałoby się z dalszym spadkiem wydobycia surowca i nowymi problemami dla jego odbiorców. Jak podaje rosyjska "Niezawisimaja Gazieta", istnieje ryzyko, że Gazprom będzie wywoływał sztuczne konflikty gazowe z krajami tranzytowymi lub odbiorcami, by ukryć prawdziwe przyczyny zmniejszenia dostaw paliwa. Jednak mimo 20-30-procentowego spadku nakładów inwestycyjnych prezes Gazpromu zapowiedział, że nie zostanie zablokowana budowa gazociągu bałtyckiego.
Tomasz Chmal, ekspert w obszarze energetyki z Instytutu Sobieskiego, mówi, że obniżka cen gazu nie jest żadnym wielkim wydarzeniem, natomiast Gazprom przedstawia to jako gest dobrej woli. - Tak naprawdę obniżenie cen gazu jest pochodną od obniżenia cen ropy naftowej na rynkach światowych. Ceny gazu są zależne od cen ropy w kontraktach, więc gdy spada cena ropy, to samo dzieje się z gazem - tłumaczy Chmal.
Dodaje, że kolejną kwestią są ustalenia kontraktowe odnośnie do płatności, które ustala się w dolarach. Konsumenci płacą nie w walucie amerykańskiej, ale w lokalnej. - W dolarze cena się obniży, natomiast ze względu na to, że wartość europejskich walut spadła, cena ta może się wyrównać. Faktem jest, że cena będzie spadała, bo musi. Natomiast od kursu dolara zależy jej wartość dla konsumenta europejskiego - wyjaśnia Tomasz Chmal.
Przypomina on także, że jeśli zawiera się kontrakty na kilka lat do przodu, to muszą one zostać wykonane. Gdyby zaś były jakiekolwiek problemy ze zwiększeniem wydobycia gazu, to miałyby taki skutek, że nie zawierano by nowych kontraktów na dodatkowe ilości paliwa. Choć Gazprom mógłby też odmówić zwiększenia ilości pozyskiwanego surowca ponad zawarty kontrakt. - Ale jeśli kontrakt przewiduje pewną ilość, to ten gaz musi trafić do odbiorców - zaznacza nasz rozmówca. Chmal dopuszcza też możliwość, że być może Gazprom uznał, iż nie opłaca mu się sprzedawać gazu po niższej cenie i próbuje ugrać więcej, a więc podnieść cenę tak, by część importerów się wykruszyła, i sprzedać wtedy mniejszą ilości gazu za wyższą cenę. - Cena towaru rośnie, jeśli jest go mniej na rynku. W ten sposób można próbować sztucznie podnieść cenę, zmniejszając ilość i dostępność surowca na rynku - tak mechanizmy rynkowe wyjaśnia Chmal. Choć z drugiej strony wywoływanie sztucznego konfliktu gazowego z krajami tranzytowymi lub odbierającymi gaz, by ukryć prawdziwe przyczyny zmniejszenia dostaw paliwa, wydaje się bardzo karkołomne, ponieważ dostawca nadwyręża swoją wiarygodność, która w przypadku Rosji jest i tak już jest niska.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-02-12
Autor: wa