Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Talibowie porwali cysterny, zachodnie siły odpowiedziały nalotem

Treść

- Co najmniej 90 osób zginęło na północy Afganistanu w wyniku nalotu sił NATO, które zbombardowały dwie uprowadzone przez talibów cysterny - donoszą afgańskie władze. Dowództwo Paktu Północnoatlantyckiego potwierdziło, że prowadziło taką akcję, precyzując, iż chodzi o prowincję Kunduz. Celem ataku byli terroryści, jednak najprawdopodobniej wśród ofiar znajdują się także cywile.
Przedstawiciele NATO zapowiedzieli, że w sprawie zbadania, czy w wyniku nalotów ucierpiała ludność cywilna, wszczęte zostanie śledztwo. Władze prowincji donoszą, że w wyniku eksplozji bomb zginął dowódca miejscowych talibów, a świadkowie wydarzenia dodają, że śmierć poniosło także kilkunastu mieszkańców miejscowej wsi. Zdaniem rzecznika talibów, to właśnie miejscowa ludność ucierpiała najmocniej. Z jego relacji wynika, że cysterny zostały prawie całkowicie opróżnione przez oddziały jego ugrupowania, gdyż z niewiadomych powodów samochody uległy awarii. Zaś ofiary nalotu to okoliczni mieszkańcy, którzy w tym czasie chcieli pobrać dla własnych celów resztki paliwa pozostałego w ciężarówkach.
Do ataku doszło blisko 7 kilometrów od stolicy prowincji miasta Kunduz. Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie potwierdzają, że cysterny były zatrzymane na brzegu rzeki. Jak dodają przedstawiciele ISAF, siły powietrzne zidentyfikowały samochody, zaś osoby, które zgromadzone były wokół nich, uznano za rebeliantów.
Jeden z kierowców uprowadzonych ciężarówek mówi, iż dwóch jego kolegów zostało ściętych, kiedy talibowie zaatakowali konwój.
Czy ta misja ma szanse powodzenia?
Uprowadzenie NATO-wskich pojazdów świadczy o nadal niskim poziomie bezpieczeństwa w dużej części Afganistanu. I choć prowincja Kunduz jest w większości pod jurysdykcją oddziałów niemieckich, ostatnie wydarzenia w całym kraju wywołują nową dyskusję nad sensem tej misji także w Stanach Zjednoczonych. Jak donosi "New York Times", najważniejsi doradcy prezydenta USA Baracka Obamy są podzieleni w opiniach na temat liczby amerykańskich żołnierzy w Afganistanie i charakteru misji. Debata rozgorzała po ogłoszeniu w poniedziałek raportu dowódcy wojsk USA i NATO w Afganistanie generała Stanleya McChrystala, który ocenia, że sytuacja w tym kraju jest "poważna", ale że sukces jest możliwy.
Według wojskowych strategów, w grę wchodzą trzy możliwości: zwiększenie kontyngentu o 10-15 tysięcy żołnierzy - co nazwano "opcją wysokiego ryzyka" - wysłanie 25 tys. dodatkowych żołnierzy lub niemal 45 tys. ludzi. Za zwolenników wysłania dodatkowych wojsk uchodzą sekretarz stanu Hillary Clinton, a także specjalny wysłannik do Afganistanu Richard Holbrooke. Po drugiej stronie barykady jest wiceprezydent Joe Biden, który obawia się, że zwiększanie kontyngentu może odciągnąć uwagę od ważniejszego celu, za jaki uważa on ustabilizowanie sytuacji w Pakistanie. Zdaniem Bidena, pod pewnymi względami Pakistan jest ważniejszy niż Afganistan, ponieważ wzrasta tam skala ekstremizmu, działają Al-Kaida i talibowie, a rząd dysponuje bronią atomową. Prezydent Obama w tym roku zalecił już wysłanie do Afganistanu dodatkowych 21 tys. żołnierzy USA, zwiększając ich liczbę do 68 tysięcy. Oprócz tego w Afganistanie jest blisko 40 tys. żołnierzy innych państw NATO, w tym ok. 2 tys. Polaków.
Łukasz Sianożęcki, Reuters, PAP
"Nasz Dziennik" 2009-09-05

Autor: wa