Także Niemcy boją się rozruchów
Treść
Do podpaleń samochodów i nieruchomości doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek w stolicy Niemiec oraz w Bremie, położonej nad Morzem Północnym. Niemieccy socjolodzy i politycy ostrzegają, że ekscesy te mogą być początkiem realizacji scenariusza, jaki od kilkunastu dni rozgrywa się we Francji.
W minioną niedzielę w bremeńskiej dzielnicy Huchting dokonano serii podpaleń m.in. starej szkoły i kilku samochodów - poinformowała Niemiecka Agencja Prasowa (DPA). Podobne ekscesy wybuchły tuż po północy w berlińskiej dzielnicy Moabit, gdzie nieznani sprawcy podpalili 5 samochodów. Policja przyznaje, że pomimo, iż nie zatrzymano żadnych sprawców, nie można wykluczyć związku tych zajść z walkami ulicznymi we Francji. - Służba bezpieczeństwa wraz z policją podjęła czynności śledcze, aby wyjaśnić, czy istnieje związek z zamieszkami w Paryżu - oświadczył rzecznik policji.
Specjalizujący się w analizach społecznych konfliktów Johannes Becker w rozmowie z hamburskim tygodnikiem "Stern" stwierdził, że nie da się wykluczyć powtórki z paryskiego buntu cudzoziemców również w Niemczech. Podobnie jak we Francji narasta tu problem dzieci obcych kulturowo imigrantów, zamieszkujących wszystkie większe miasta. W środowisku tym panuje bezrobocie i ci młodzi ludzie nie mają jakichkolwiek perspektyw.
Także zastępca przewodniczącego frakcji CDU w Bundestagu Wolfgang Bosbach ostrzega, że przy biernej postawie polityków i urzędników niemieckie miasta czeka taki sam los jak francuskie. Jego zdaniem, należy niezwłocznie poprawić ogólnokrajowy system integracji mniejszości cudzoziemskich. Ten sam polityk zapowiedział jednocześnie, że wszyscy ci, którzy zdecydują się łamać obowiązujące w Niemczech prawo, będą surowo karani.
W podobnym tonie w jednym z wywiadów dla radia SWR wypowiadał się szef spraw wewnętrznych Bawarii Wolfgang Beckstein (CSU), który przyznał, że Niemcy nie są dobrze przygotowane na takie wydarzenia. - Również u nas istnieją dwa równoległe społeczeństwa - biedne i bogate - stwierdził. Dodał, że wraz z wdrażaniem programu integracji, należy przyglądać się poczynaniom wielu skrajnych organizacji muzułmańskich w Niemczech.
O konieczności większej integracji imigrantów ze społeczeństwem niemieckim mówią politycy ze wszystkich opcji politycznych. Faktem jednak jest, że podobnie jak we Francji również w Niemczech przez kilkanaście ostatnich lat powstawały siedliska-enklawy mniejszości imigrantów, gdzie bezrobocie sięga niejednokrotnie 30 proc. lub więcej, gdzie poziom wykształcenia średnio nie przekracza szkoły podstawowej, i mało kto w ogóle zna język niemiecki. Jest to podobna bomba zegarowa do tej, która wybuchła we Francji. Niemcy obawiają się, że na początku obecnego tygodnia eksplodowała ona także u nich.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2005-11-08
Autor: ab