Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Taki zespół to skarb

Treść

We wtorkowy wieczór Polacy wygrać musieli, Czesi chcieli. Dziś role się odwrócą i w meczu kończącym zmagania w grupie II mistrzostw Europy nasi piłkarze ręczni zagrają na luzie, a ich rywale, Francuzi z nożem na gardle. Biało-Czerwoni są już pewni awansu do półfinału turnieju, Trójkolorowi takiego komfortu nie mają. Jeśli orły Wenty zwyciężą, mogą wyeliminować mistrzów świata z walki o medale.
Przed wyjazdem do Austrii Bogdan Wenta szalenie komplementował Francuzów. Czynił tak zresztą od dawna, drużynę dzisiejszego rywala stawiając niemal jako wzorzec, do którego należy dążyć. - To zespół doskonały, praktycznie pozbawiony słabych stron - przekonywał. I choć Trójkolorowi otwierają tabelę grupy II, czyli teoretycznie potwierdzają słowa naszego trenera, wciąż nie są pewni swego. To Polacy zajmujący drugie miejsce już mogą powoli szykować się do półfinałowych zmagań. Dlaczego? Bo nawet w przypadku porażki w dzisiejszym starciu Biało-Czerwonym kwalifikacji nikt i nic nie odbierze. Nie wyprzedzą ich Hiszpanie, którzy w takim przypadku mogą dorównać naszym w punktowej zdobyczy, ale bezpośredni mecz przegrali. I to jest najważniejsze. Francja nie ma takiego komfortu. Z Hiszpanią tylko zremisowała, zatem jeśli dziś przegra, a Hiszpania pokona Słowenię (więcej niż prawdopodobne) o wszystkim zadecyduje stosunek bramek. I tu przygoda Trójkolorowych może się zakończyć.
A co to znaczy grać pod presją, z przygniatającym bagażem odpowiedzialności, Polacy przekonali się na własnej skórze we wtorek. Byli faworytami starcia z Czechami, niektórzy spodziewali się spacerku, tymczasem mecz przypominał horror, pełen zwrotów akcji, nieoczekiwanych wydarzeń, dramatów i łez. Jedną jedyną bramką, zdobytą w samej końcówce, nasi zwyciężyli, a co za tym idzie - zapewnili sobie awans do najlepszej czwórki turnieju. - Musieliśmy wygrać, rywale pod taką presją nie byli. Oni "tylko" chcieli, a to wielka różnica. I tą presję było po nas widać, chłopaki czuli ogromną odpowiedzialność, pojawiał się strach. Czesi poczynali sobie spokojnie, na luzie, z kolei my popełnialiśmy mnóstwo głupich błędów. Mecz, który powinniśmy ułożyć od początku po naszej myśli, sami sobie skomplikowaliśmy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - przyznał trener Bogdan Wenta, który długo po końcowej syrenie nie potrafił ochłonąć.
Polacy nie grali dobrze, ale po raz kolejny pokazali fantastyczny charakter i hart ducha. Zostawili na boisku serce i mnóstwo zdrowia, kontuzjami okupili to Tomasz Rosiński i Marcin Lijewski. Jak zawsze jednak każdy walczył za każdego, miał oparcie w koledze. Gdy lekki kryzys przeżywał niezawodny Sławomir Szmal, godnie zastąpił go młody Piotr Wyszomirski. Gdy trzeba było w najważniejszych momentach wziąć na siebie ciężar gry, zrobił to Krzysztof Lijewski, zdobywając w końcówce dwie kluczowe bramki. I można by tak wymieniać dalej...
Dziś nasi zmierzą się z Francją. Wyjdą na boisko bez presji, spokojni, ale zagrają o zwycięstwo. - Na pewno nie będziemy kalkulować i zastanawiać się, co może się wydarzyć - mówi Mariusz Jurasik. Dodaje jednak, że i on, i jego koledzy nie mieliby nic przeciwko temu, gdyby z grupy II do półfinałów awansowała Hiszpania. To realny scenariusz w przypadku wygranej Polaków. Biało-Czerwoni mogą wyeliminować faworyta mistrzostw i najgroźniejszego rywala w walce o tytuł. Wszystko w ich rękach, to Trójkolorowi muszą się obawiać i zagrają z drżącymi, niepewnymi sercami.
A co dalej? W piątek nasi przeprowadzą się z gościnnego Innsbrucka do Wiednia, gdzie od soboty toczyć się będzie najważniejsza faza turnieju. W półfinale trafią na pierwszą lub drugą drużynę grupy I, na pewno będzie nią któryś z potentatów, Chorwacja, Islandia lub Dania. To oznacza kolejne wyzwanie, ale Polacy w Austrii cały czas mają pod górkę. Rozpoczęli od "grupy śmierci", potem trafili na kolejne potęgi, zatem nic się nie zmieni. Nasi już osiągnęli historyczny sukces, bo awansowali do czwórki mistrzostw. To cieszy, ale ich nie zadowala, bo mierzą wyżej. W medal, konkretnie ten z najcenniejszego kruszcu. Głośno tego jednak nie mówią, bo mają w sobie pokorę. Cechę mistrzów.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-01-28

Autor: jc