Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tak to się robi we Wrocławiu...

Treść

Sfabrykowane zarzuty, podstawieni "eksperci", znikające z policyjnego depozytu komputery, programy - tak wyglądają kulisy zniszczenia przez wrocławską prokuraturę firmy Alucon należącej do amerykańskiego biznesmena polskiego pochodzenia. W 2000 r. wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko Aluconowi; zajęto komputery, programy, uniemożliwiono funkcjonowanie firmy. W 2005 r. prokuratura przegrała proces w sądzie, a właściciel Mitch Nocula usłyszał wyrok "niewinny".



- W firmę w Polsce wsadziłem gotówką ok. 3,5 mln USD. Do tego niech pan doliczy wartości niematerialne i prawne oraz całą know-how, a także to, co mógłbym zarobić, gdyby firma normalnie funkcjonowała. Wyceniam to na blisko 9 mln USD. Na tyle składam pozew. Koszty to jedno. Ale siedmiu lat życia w stresie, nerwach, pod pręgierzem powielanych przez prokuraturę i rzekomych ekspertów oszczerstw nikt mi nie zwróci - mówi Mitch Nocula, amerykański biznesmen polskiego pochodzenia.
- Nie znam sprawy Aluconu i działań prokuratury z nią związanych. Ale mogę dzisiaj zapewnić, że zostanie ona przeze mnie dokładnie zbadana i wyjaśniona - zapewnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. Przedsiębiorca, który w wyniku działań wrocławskiego wymiaru sprawiedliwości w latach 2000-2005 stracił firmę, może dochodzić swoich roszczeń, dysponuje bowiem miażdżącym dla dolnośląskich śledczych werdyktem sądu z listopada 2005 r., który definitywnie oczyścił go ze stawianych mu zarzutów. Tyle że przypadek zniszczenia Aluconu przez wrocławską prokuraturę nie jest odosobniony.
- Zachodzi istotne podobieństwo sprawy zniszczenia Aluconu i sprawy doprowadzenia przez prokuraturę do upadłości Bestcomu. Takich spraw dotyczących wrocławskich śledczych jest znanych członkom sejmowej Komisji ds. Kontroli Państwowej zbyt wiele, by wierzyć, że to przypadek. Oczekuję, że ministerstwo wyciągnie konsekwencje w stosunku do prokuratorów, którzy doprowadzili do upadku tych firm - mówi poseł Tomasz Górski (PiS) z Komisji ds. Kontroli Państwowej.
- Trzeba dokładnie przyjrzeć się działaniom instytucji mających uprawnienia sankcyjne. Są takie miejsca w Polsce, gdzie odpowiadają one stanowi faktycznemu, jest później pozytywnie weryfikowana przez sąd, a są takie jak Wrocław, gdzie ta aktywność prokuratury jest zastanawiająco większa i równie zastanawiająco częstsze są przypadki nietrafionych działań w stosunku do przedsiębiorców - uważa poseł Adam Szejnfeld (PO) z Komisji Gospodarki.

Pan zapłaci...
14 września 2000 roku do prokuratury rejonowej we Wrocławiu wpływa donos złożony przez Marka C., właściciela jednej z firm zajmujących się ochroną praw autorskich. Marek C. to były milicjant. W donosie są informacje, jakoby Alucon, nie mając niezbędnej licencji, korzystał z programów komputerowych firmy Unigraphics. Dzień później policja i prokuratura wkraczają do Aluconu.
- C. w dniu napadu powiedział mojemu inżynierowi Charliemu Hashowi, że tu nie chodzi o programy, tylko o pieniądze, i że da się to załatwić bezboleśnie, jeśli się z nim skontaktujemy, i zostawił swoją kartę wizytową. Gwoli ciekawości, oni, jak wpadli do Charliego do domu, to jeszcze mu - mówiąc dosłownie - podpiep... kartę kredytową, którą ktoś później próbował dokonywać płatności. To było takie chamstwo, jakiego nigdy w życiu ze strony polskich stróżów prawa bym się nie spodziewał - mówi Nocula. Właściciel Aluconu nie zapłacił haraczu. Policjanci, działając na zlecenie prokuratury, zarekwirowali kilka komputerów wraz z całym oprogramowaniem, bazą danych, zajęto też całą dokumentację techniczną firm zgromadzoną na 113 dyskietkach CD. Zabrano też programy umożliwiające funkcjonowanie maszyn produkcyjnych. Firma stanęła. Mimo że Mitch Nocula dostarczył prokuraturze pisma przygotowane przez Unigraphics Solutions mówiące, że "Alucon" używa legalnego oprogramowania prowadzący sprawę wówczas asesor - dziś prokurator okręgowy Grzegorz Knuter - odmówił wydania komputerów i oprogramowania. Należące do "Aluconu" komputery i programy w tajemniczych okolicznościach zniknęły z policyjnego depozytu. Prokuratury to jednak nie zainteresowało, a przeciw właścicielowi firmy skierowała do sądu akt oskarżenia zarzucając mu korzystanie z nielegalnego oprogramowania. Jesienią 9 listopada 2005 r. Mitch Nocula został definitywnie oczyszczony przez sąd z zarzutów, jednak w międzyczasie jego firma upadła. Nie odzyskał również należących do niego komputerów i oprogramowania. Dziś wrocławscy śledczy nie potrafią ustalić, kto ukradł własność firmy. Nie ma też winnych zniszczenia przedsiębiorstwa. Prokurator, który uruchomił całą procedurę - Grzegorz Knuter, w tym czasie "za zasługi" awansował do rangi prokuratora okręgowego. - Karygodna sytuacja. Awans powinien wiązać się z wynikami pracy. Jeżeli zdarzają się takie sytuacje jak w tej sprawie czy w przypadku Bestcomu, gdy działania prokuratora Mielczarka doprowadziły do upadku firmy, to ich przełożeni powinni dokładnie zastanowić się nad sensem dalszej pracy tych ludzi w prokuraturze, nie zaś ich promować - uważa poseł Górski.

Sznureczek niszczonych firm
- Od lat w tym mieście funkcjonował tzw. układ Kaucza, stąd dziś wątpliwości co do pracy prokuratury we Wrocławiu. Na pewno byli biznesmeni uprzywilejowani, wspierani, na których działania przymykano oko, i tacy, na których w różnych kontrowersyjnych okolicznościach prokuratura ścigała - mówi nasz informator związany z Ministerstwem Sprawiedliwości.
W 2000 roku wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko firmie JTT Computer. Stało się to krótko po tym, jak JTT wygrało przetarg na dostawę komputerów do informatyzacji polskich szkół. Firmie zajęto konta i uniemożliwiono prowadzenie działalności, w efekcie czego upadła. Ostatecznie sąd uniewinnił kierownictwo firmy, a jesienią ubiegłego roku przyznał właścicielom JTT Computer blisko 40 mln zł odszkodowania. Jesienią 2005 roku na podstawie niezweryfikowanego doniesienia wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko prezesom Bestcomu: Jackowi Karabanowi i Robertowi Nowakowi. W czerwcu 2006 r. prokurator Robert Mielczarek - jak się później okazało - bezpodstawnie doprowadził do aresztowania właścicieli firmy. Zwolnieni zostali po 8 miesiącach aresztu, dopiero po tym, gdy ich firma upadła. Choć nie było żadnych dowodów przestępstwa, prawdopodobnie w areszcie tkwiliby do dziś, gdyby nie reakcja Ministerstwa Sprawiedliwości, które w prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu wykryło szereg nieprawidłowości. Działania wrocławskiej prokuratury i to, czy działania, które doprowadziły do upadku Bestcomu, nie były efektem "zlecenia konkurencji", sprawdza CBA.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-10-18

Autor: wa