Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Tak" dla Rosjan, ale do czasu

Treść

Kwestia prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej, firmy Rotch Energy oraz zainteresowania Rosjan polskim rynkiem naftowym - to najciekawsze wątki przesłuchania byłego szefa Urzędu Ochrony Państwa gen. Gromosława Czempińskiego. Drugi świadek - prof. Jan Widacki, który stawił się przed komisją wraz z pełnomocnikiem, długo próbował uniknąć pytań posłów.
Pierwsze w tym roku jawne posiedzenie komisji na wniosek posła Antoniego Macierewicza rozpoczęło się od odczytania ekspertyzy przygotowanej przez grono specjalistów.
Otóż 11 stycznia dokonali oni przeglądu dokumentów przekazanych przez szefa Kancelarii Prezydenta RP celem oceny "prawidłowości zastosowania klauzul tajności". Ich zdaniem, pismo przewodnie i 13 załączników nie zostały prawidłowo opisane zgodnie z wymogami formalnymi, gdyż klauzule tajności nadano nie po ich wytworzeniu, a tuż przed przekazaniem ich komisji.
- Ponieważ były jawne, nie ma odnośników, kto się z nimi zapoznał - wyjaśnia płk Zbigniew Nowek. Uwagi posłów opozycji wobec tak ewidentnego naruszenia prawa wywołały natychmiast ostrą reakcję lewicy.
Znacznie lepsza atmosfera panowała podczas przesłuchania Czempińskiego. Ten tłumaczył, że współpracę z firmą Rotch Energy rozpoczął w maju 2001 r. - Zastanawiając się, czy mógłbym współpracować z tą firmą, pytałem o nią również w ambasadzie Wielkiej Brytanii - mówił. - Z moich informacji wynikało, że Rotch Energy - spółka-córka Rotcha, jest w stanie kupić Rafinerię Gdańską. Mieli kapitał ok. 3,5 mld funtów, głównie w nieruchomościach - wyjaśniał świadek. Dodał, że ok. 40 proc. budynków rządowych w Wielkiej Brytanii jest wynajmowanych od Rotcha, ale firma miała kłopoty z płynnością finansową i dlatego musieli szukać partnera do kupna RG za 300 mln USD. Czempiński mówił, że szukali tego partnera na Zachodzie, ale Rotch w pewnym momencie zgłosił, iż chęć udziału w transakcji wyraził rosyjski Łukoil.
- Najpierw byłem "na nie", ale później zmieniłem zdanie, bo de facto oznaczało to oddanie Łukoilowi raptem 5 proc. rynku - zaznaczył. Jego zdaniem, wyłączenie z transakcji Naftoportu nie stanowiłoby zagrożenia, a dodatkowo mogłoby być dobrym gestem, żeby pokazać, iż w Polsce nie ma fobii antyrosyjskich. - Gdy Rosjanie zaczęli domagać się więcej, wszędzie zacząłem głosić, że do tej transakcji nie może dojść - zeznał generał.
Posłowie pytali też o kontakty Czempińskiego z Kulczykiem. Około 2000 r. usiłował on zainteresować biznesmena sektorem naftowym, "mając nadzieję na przełamanie monopolu J&S". - Ale Kulczyk nie był wówczas zainteresowany. Dlatego zdziwiony byłem rok później, że Kulczyk związał się z MOL-em. Poinformował mnie później, że to się stało nagle i wtedy postanowiłem odejść z pracy w Kulczyk Holding - powiedział Czempiński.
Według niego, komisja musi wyjaśnić, który z rozmówców - Zbigniew Siemiątkowski czy Kulczyk - wprowadził do notatki Agencji Wywiadu wątek należności wobec świadka. - Nie miałem żadnych zatargów z Siemiątkowskim, on mnie po prostu zwyczajnie nie lubił. Już gdy był doradcą ministra Milczanowskiego, a ja szefem UOP, było to widać - mówił świadek. Jego zdaniem, wątek ten pojawił się w notatce, być może po to, by "uruchomić techniki operacyjne wobec generała".
Po południu przed komisją zeznawał prof. Jan Widacki, którego pełnomocnik długo przekonywał, że jego klient albo nie dysponuje wiedzą, jaka może zainteresować komisję, albo ma ją dlatego, że jest pełnomocnikiem Kulczyka. Ostatecznie Widacki stanął przed komisją, która w wielu elementach podważyła jego wypowiedzi udzielane dotąd publicznie, m.in. na temat odpowiedzialności niektórych członków komisji.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2005-01-13

Autor: kl