Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tajwan wybiera prezydenta

Treść

Na Tajwanie rozpoczęły się wybory prezydenckie. Głównymi kandydatami ubiegającymi się o stanowisko głowy państwa są: Ma Ying-jeou z Partii Narodowej (KMT) oraz Frank Hsieh z Demokratycznej Partii Postępu (DPP). Obaj proponują zacieśnienie więzów ekonomicznych z Chinami, włącznie ze stworzeniem wspólnego rynku, co - ich zdaniem - korzystnie wpłynie na ekonomię Tajwanu. W sondażach przedwyborczych przewagę ma kandydat z ramienia - uważanej za najbardziej prochińską - partii KMT. Kandydaci skrytykowali władze w Pekinie za stłumienie zamieszek w Tybecie oraz sprzeciw wobec przeprowadzenia referendum w sprawie członkostwa Tajwanu w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Partia DPP jest postrzegana jako ugrupowanie reprezentujące interesy rdzennych Tajwańczyków, natomiast KMT - imigrantów. W zdominowanym przez zwolenników DPP południowym Tajwanie tamtejsza ludność tradycyjnie głosowała za DPP. Jednakże trudno przewidzieć, za kim opowie się w tych wyborach, ponieważ większość elektoratu wydaje się wyraźnie rozczarowana dokonaniami rządzącej obecnie formacji. W przeciwieństwie do wcześniejszych wyborów (w 2000 i 2004 r.) kluczowym punktem w programie kandydatów nie jest już utrzymanie niepodległości i niezależności od chińskiego sąsiada, ale poprawienie sytuacji ekonomicznej kraju. W ciągu ostatnich ośmiu lat wzrost PKB Tajwanu zdecydowanie się zmniejszył (z dwucyfrowego na jednocyfrowy). Dochód przeciętnego mieszkańca utrzymuje się na stałym poziomie, przy jednoczesnym wzroście inflacji. Istnieje prawdopodobieństwo, że Tajwan pod względem gospodarczym zostanie wyprzedzony przez inne kraje regionu, mimo iż niegdyś zaliczał się do grona azjatyckich "czterech małych smoków". Nie oznacza to bynajmniej - co do tego zgadza się zdecydowana większość analityków - że Tajwańczycy chcą ponownego zjednoczenia z Chinami. Wręcz przeciwnie - zdecydowana większość z nich opowiada się za niepodległością. Rodzi się jedynie pytanie, czy w obliczu posiadania tak potężnego sąsiada, jakim są Chiny, będzie to w ogóle możliwe. Kwestia niepodległościowa, początkowo niemal zupełnie nieobecna w kampanii przedwyborczej, powróciła z chwilą chińskiej interwencji w Tybecie. Może się okazać, iż przegrywający obecnie w sondażach kandydat DPP jednak zwycięży przy pomocy właśnie tej karty. Zarzuca też rywalowi zbyt uległą postawę wobec Pekinu. Zajścia w Tybecie umożliwiły Hsiehowi - generalnie postulującemu niepodległość Tajwanu - zaatakowanie Ma Ying-jeou za wzywanie do zawarcia traktatu pokojowego i "wspólnego rynku" z Pekinem, co miałoby utorować drogę do ewentualnej reunifikacji. Hsieh ostrzegł, że głosowanie na kandydata frakcji narodowej mogłoby przekształcić Tajwan "w drugi Tybet". Analitycy są zdania, że niezależnie od tego, któremu z kandydatów przypadnie prezydencki fotel, nie należy spodziewać się ocieplenia relacji między Pekinem a Tajpej. Z pewnością nastąpi rozładowanie napięć między obydwoma stronami. - Moich teściów nie interesuje, czy DPP wykonuje dobrą robotę, czy nie. Głosują na to ugrupowanie, ponieważ uważają, iż jest to jedyna czysto tajska partia - powiedział jeden z wyborców w rozmowie z Asia--News. - Nie uważam, żeby Ma Ying-jeou naprawdę był Tajwańczykiem - stwierdził Steve Lee, trzydziestoletni menadżer. - Zaczął się uczyć tajskiego dialektu dopiero w wieku czterdziestu lat, kiedy to zaczął mieć polityczne aspiracje i do tego czasu prawdopodobnie nie zawierał znajomości z rdzennymi Tajami - dodał. Trudno zweryfikować te informacje. Wiadomo jednak, iż tego typu poglądy są wśród rdzennej ludności Tajwanu powszechne, szczególnie zaś wśród osób nadal oburzonych specjalnymi przywilejami, jakimi KMT obdarzyła imigrantów, włącznie z darmowym kwaterunkiem i stypendiami oraz stosunkowo atrakcyjnymi ofertami pracy. Anna Wiejak "Nasz Dziennik" 2008-03-22

Autor: wa