Tajne nagranie demaskuje atak USA w Iraku
Treść
Portal śledczy Wikileaks zamieścił w internecie krótki film zatytułowany "Przypadkowe morderstwo" ("Collateral murder") pokazujący śmierć dwóch dziennikarzy Agencji Reutera ostrzelanych 12 lipca 2007 roku w Iraku przez amerykański śmigłowiec. Jak informuje CNN, do tragedii doszło, gdy wezwane na miejsce siły USA - które miały pomóc w potyczce z uzbrojonymi Irakijczykami - uderzyły w przypadkową grupę cywilów. W sumie w amerykańskim ataku zginęło od 12 do 15 osób, a dwoje dzieci zostało rannych.
Choć do zdarzenia doszło przed trzema laty, to jednak nagranie ujrzało światło dzienne dopiero w poniedziałek. Jak informuje Agencja Reutera, film "Przypadkowe morderstwo" został zarejestrowany przez kamerę pokładową śmigłowca, z którego oddawano strzały. Na tym kilkunastominutowym nagraniu widać, jak amerykańscy żołnierze wysłani na pomoc innemu oddziałowi ostrzeliwują jedną z ulic w Bagdadzie i znajdującą się na niej grupę osób mylnie uznaną za bojowników, którzy zaatakowali ich kolegów. Błąd amerykańskich sił wynikał z tego, iż piloci w trakcie rozeznania zidentyfikowali aparat fotograficzny jako wyrzutnię rakietową. Nagranie nie wykazało także, by któraś z zabitych osób podejmowała wrogie bądź też zaczepne działania wobec amerykańskich żołnierzy, co na początku sugerował Pentagon.
W dalszej części filmu widać, jak ze śmigłowca oddano kolejną serię strzałów do zatrzymującego się na ulicy miniwana, z którego cywile usiłowali wyciągnąć postrzelonego dziennikarza Agencji Reutera 40-letniego Saeeda Chmagha. W wyniku strzałów zginęły osoby, które chciały pomóc rannemu, oraz sam dziennikarz. Rannych zostało także dwoje dzieci znajdujących się w samochodzie. Po oddanej serii strzałów słychać w maszynie donośne głosy żołnierzy komentujących akcję. "O, patrz na tych martwych drani. Nieźle" - mówią między sobą. W sumie w wyniku akcji 12 lipca 2007 roku zginęło od 12 do 15 osób, w tym fotograf Agencji Reutera 22-letni Namir Noor-Eldeen i jego kolega, wspomniany już Saeed Chmagh.
Odnosząc się do nagrania, rzecznik amerykańskiej armii mjr Shawn Turner wyraził swoje ubolewanie w związku ze śmiercią cywilów. "Żałujemy utraty niewinnego życia, ale incydent ten został szybko zbadany i nigdy nie próbowano ukryć żadnych aspektów tamtego zaangażowania" - napisał w oświadczeniu. Turner wyjaśnił ponadto, iż w trakcie dochodzenia wykazano, że "działające siły nie wiedziały o obecności dwóch reporterów, a wszystkie dowody wskazywały, że atakują one uzbrojonych powstańców, a nie ludność cywilną".
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-04-07
Autor: jc