Tajna narada u Komorowskiego
Treść
Nie spotkanie Bronisława Komorowskiego z Aleksandrem Lichockim, ale ściśle tajna narada marszałka Sejmu, szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, wiceszefa sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Pawła Grasia (PO) i ppłk. Leszka Tobiasza, negatywnie zweryfikowanego oficera WSI. Tak w rzeczywistości wyglądał początek rzekomej afery korupcyjnej w Komisji Weryfikacyjnej WSI i związanego z nią śledztwa. Fakt owej zaskakującej narady ujawnił w trakcie prokuratorskiego przesłuchania Leszek Tobiasz. Te informacje potwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" uczestniczący w owej naradzie poseł Paweł Graś. A Komorowski będzie musiał tłumaczyć się przed speckomisją, której zwołania w nadzwyczajnym trybie domagają się posłowie PiS.
Zeznania ppłk. Leszka Tobiasza, funkcjonariusza WSI, który kilka lat wcześniej był wykonawcą nielegalnej operacji prowadzonej przez Wojskowe Służby Informacyjne, udokumentowanej w teczce nadzoru szczególnego "Anioł" przeciwko hierarchom Kościoła katolickiego, a dziś jest głównym świadkiem prokuratury w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI, są zaskakujące. Jego wyjaśnienia kwestionują prawdziwość złożonych w prokuraturze zeznań Bronisława Komorowskiego i dość wyraźnie wskazują, że cała operacja prowadzona przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego była z góry przygotowaną operacją służb specjalnych.
Podczas przesłuchania w prokuraturze 7 października br. Tobiasz przedstawił całkiem odmienną niż w trakcie lipcowych zeznań Bronisław Komorowski chronologię i charakter spotkań marszałka Sejmu z negatywnie zweryfikowanymi funkcjonariuszami WSI.
Tobiasz zeznał, że przed rozpoczęciem przez ABW i prokuraturę dochodzenia spotkał się na tajnej naradzie nie tylko z samym marszałkiem, ale również z zaproszonymi przez Komorowskiego na to spotkanie: szefem ABW Krzysztofem Bondarykiem i wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, a zarazem klubowym kolegą Komorowskiego Pawłem Grasiem.
- Rzeczywiście, to marszałek Komorowski przedstawił mi Leszka Tobiasza. To było krótkie spotkanie, zresztą nie zamierzałem brać w tym udziału - potwierdza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" fakt tajnej narady poseł Paweł Graś (PO), wiceszef speckomisji.
Po tym spotkaniu, na długo przed wszczęciem oficjalnego śledztwa w tej sprawie, Bondaryk miał osobiście zawieźć Tobiasza do siedziby Agencji na rozmowę celem dalszych ustaleń. Co ustalono, nie wiadomo. Szefostwo ABW unika odpowiedzi na pytanie o udział Bondaryka w spotkaniu z Komorowskim i Tobiaszem, a także o rolę "szofera", jaką w stosunku do byłego oficera WSI miał odegrać szef ABW.
- Uprzejmie informuję, że w związku z prowadzonym postępowaniem Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w żaden sposób nie może odnosić się do nawet najbardziej sensacyjnych doniesień medialnych, dotyczących przedmiotu prowadzonego postępowania - poinformowała nas mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik prasowy ABW.
Tymczasem sam Komorowski zeznając w lipcu w prokuraturze, przedstawił zupełnie inny przebieg sytuacji. Według marszałka Sejmu, najpierw miał on spotkać się z Lichockim, póżniej - raz lub dwa, z Tobiaszem, wreszcie z Pawłem Grasiem, który ponoć miał przekonać go, by o sprawie zawiadomił ABW. Interesowało nas - dlaczego Komorowski ukrył przed śledczymi fakt tajnego spotkania z Grasiem, Bondarykiem i Tobiaszem, wreszcie - dlaczego podaje zupełnie odmienną wersję dotyczącą samego faktu zawiadomienia ABW. Odpowiedź - jakiej udzielił nam poseł Paweł Graś - rzuca całkiem nowe światło na sprawę.
- Była jeszcze kwestia formalnego zawiadomienia - tłumaczy parlamentarzysta PO.
A to może oznaczać, że po tajnej naradzie u Komorowskiego funkcjonariusze ABW podlegli Krzysztofowi Bondarykowi - do 2003 r. członkowi Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej - prowadzili "nieformalne", a więc tym samym nielegalne działania wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI: Leszka Pietrzaka i Piotra Bączka oraz dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, zaś "zawiadomienie" Komorowskiego miało je tylko zalegalizować. To zaś, biorąc pod uwagę zainteresowanie Komorowskiego możliwością dotarcia do informacji z aneksu dotyczących jego zeznań, jakie marszałek złożył w prokuraturze, wskazuje, że cała afera jest wyłącznie prowokacją, w której rola kozła ofiarnego - podobna do roli Farmusa w "sprawie Szeremietiewa" - przypadła dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu.
- Wcale nie wykluczam, że Sumliński został wkręcony - tak odpowiada, pytany o sprawę, Paweł Graś.
O kontakty z negatywnie zweryfikowanymi funkcjonariuszami WSI zapytaliśmy rzecznika marszałka Komorowskiego, Jerzego Smolińskiego, już 10 października. Od tamtego czasu minął już prawie miesiąc. Odpowiedzi nadal nie ma.
Komisja jednak zapyta
Chociaż Komorowski unika odpowiedzi dziennikarzom na te pytania, wygląda na to, że posłom jednak odpowiedzieć będzie musiał. W najbliższych dniach parlamentarzyści PiS złożą wniosek o zwołanie posiedzenia Komisji ds. Służb Specjalnych w trybie nadzwyczajnym. - Można by sprawę strywializować i zadać pytanie: czego boi się marszałek Komorowski? Może tego, by stanąć przed komisją i w rygorach przewidzianych regulaminem wyjaśnić, z czym mamy do czynienia. A wyjaśnienia są niezwykle istotne, tym bardziej że pan marszałek dał się złapać na kłamstwie, na takim przedstawieniu faktów, które absolutnie nie zgadzają się z zeznaniami tych oficerów WSI, którzy złożyli je pod groźbą odpowiedzialności karnej - mówi Zbigniew Wassermann, członek sejmowej speckomisji.
Posłowie PiS skorzystają z art. 152 Regulaminu Sejmu, który pozwala im na zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia komisji.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-11-08
Autor: wa