Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szykuje się zmiana warty w PiS

Treść

Nie dojdzie do rozpadu klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, ale wczorajsze "trzęsienie ziemi" w tym ugrupowaniu wywołane różnicą zdań dotyczącą zainicjowanej przez prezydenta poprawki do Konstytucji spowoduje zapewne przetasowania w gronie władz klubowych. Ze stanowiskiem przewodniczącego klubu prawdopodobnie pożegna się Marek Kuchciński, zdaniem partyjnych kolegów - odpowiadający za "niezdrową atmosferę w klubie", której apogeum miało miejsce wczoraj przed południem. Niepewna jest też pozycja rzecznika dyscypliny PiS - Marka Suskiego, który w opinii sporej grupy posłów tej partii skompromitował się, niszcząc porozkładane w sali plenarnej Sejmu kopie listu ks. bp. Kazimierza Górnego, w którym apelował do parlamentarzystów, by stanęli w obronie życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci.

- Nie ma mowy o żadnym rozłamie w klubie, choć w sprawie prezydenckiej poprawki do Konstytucji na pewno nie uda się wprowadzić dyscypliny klubowej. Będziemy głosować zgodnie z naszym sumieniem - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Jędrzej Jędrych, jeden z sygnatariuszy listu z wnioskiem o wycofanie prezydenckiej poprawki do Konstytucji - poprawki obniżającej standard prawnej ochrony życia człowieka w naszym kraju. - To nie rozłam, list był sprawą wewnętrzną. Wyraziliśmy swoją opinię, do czego mieliśmy prawo - dodaje poseł Artur Zawisza.
Niemal wszyscy sygnatariusze tego listu, z którymi rozmawialiśmy, zapewniali, że nie ma mowy o rozłamie w klubie PiS czy też tworzeniu nowego klubu parlamentarnego - co sugerowały niektóre media. Po wczorajszym wystąpieniu szefa klubu PiS Marka Kuchcińskiego, w ostrych słowach grożącego "nieprawomyślnym" sankcjami dyscyplinarnymi za "krytykę prezydenta", nie ulega jednak wątpliwości, że do zmian w klubie PiS dojść musi. Ale ewentualne sankcje obejmą nie tyle zbuntowanych posłów, co kontrowersyjnego i niecieszącego się dobrą opinią nawet we własnym ugrupowaniu - szefa klubu parlamentarnego PiS Marka Kuchcińskiego.
Zastrzeżenia co do postawy Kuchcińskiego, określanego mianem "bierny, mierny, ale wierny", pojawiały się już wielokrotnie przy okazji prac nad szeregiem ustaw: lustracyjnej, dekomunizacyjnej i deubekizacyjnej; zarzucano mu wówczas tworzenie frakcji wewnątrz ugrupowania, nieumiejętność wyciszania konfliktów, a przede wszystkim... brak własnego zdania. Wówczas jednak Kuchciński mógł liczyć na wsparcie premiera Jarosława Kaczyńskiego. Sam zresztą w kuluarowych rozmowach z klubowymi kolegami chwalił się dobrymi kontaktami z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Tym razem jednak władze partii będą musiały liczyć się ze zdaniem blisko 60 posłów i 12 senatorów PiS. Grupa, która podpisała list w sprawie wycofania prezydenckich poprawek i którą ostro skrytykował Kuchciński, to prawie 1/3 reprezentacji PiS w parlamencie. I na co również warto zwrócić uwagę - nie są to "młode wilki", ale politycy znani i stanowiący o jakości PiS. W samym klubie, choć nie poruszano tego zagadnienia na nadzwyczajnym spotkaniu z Kaczyńskim, nie ukrywa się już, że czas Kuchcińskiego się skończył, zaś wczorajszy kryzys dobitnie wykazał, iż nie nadaje się on do kierowania klubem parlamentarnym partii rządzącej. Zresztą samo spotkanie szefa rządu z klubem PiS miało raczej charakter łagodzenia konfliktu niż rozstrzygania sporów personalnych.
- Nie będę ukrywał, że w PiS jest spora grupa posłów, którym sposób, w jaki Kuchciński kieruje klubem, się nie podoba. I rzeczywiście - Marek sobie z tym po prostu nie radzi. Nie potrafi negocjować, łagodzić konfliktów, recenzować ustaw. Nie ma ludzi niezastąpionych i z tym problemem władze klubu będą musiały się niebawem uporać - mówi nam jeden z parlamentarzystów PiS uważany za bliskiego współpracownika premiera.

Mistrz kompromitacji
- Kuchciński kompromituje nas nawet podczas konferencji prasowych. Jak można było pomylić Ostrowską z Piotrowską? A występowanie przed mediami i mówienie o sankcjach wobec własnych kolegów partyjnych to strzał samobójczy, pożywka dla tych, którym na rękę jest szerzenie informacji o konfliktach w PiS - dodaje inny z posłów.
Los Kuchcińskiego, jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, jest już praktycznie przesądzony, choć jego odwołanie najprawdopodobniej nie nastąpi w najbliższych dniach. Premier Kaczyński bowiem nie będzie chciał dymisji swojego zaufanego człowieka w atmosferze konfliktu wokół prezydenckiej poprawki do Konstytucji, by nie dawać satysfakcji "zbuntowanej grupie" i nie stwarzać wrażenia, że ugiął się pod jej naciskiem. Ewentualna dymisja bądź rezygnacja Kuchcińskiego ma też związek - o czym nieoficjalnie mówi się wśród parlamentarzystów - z pewnym uniezależnieniem klubu PiS od prezydenta. Do tej pory wszystkie poprawki do ustaw przygotowane przez prezydenta Kaczyńskiego, m.in. do ustawy lustracyjnej, przyjmowane były na zasadzie dyscypliny klubowej, nad której przestrzeganiem czuwał właśnie Kuchciński. Wszelkie zastrzeżenia czy wątpliwości zgłaszane do nich przez posłów nie były rozstrzygane. Teraz PiS - również pod presją sporej grupy kontestujących prezydenckie propozycje posłów - "baczniej analizuje prezydenckie pomysły".
- Mieliśmy być partią konserwatywną, prawicową. A kolejne propozycje prezydenta nas ośmieszają, trzeba zatrzymać to dryfowanie w kierunku liberalnym, bo przestajemy się różnić od Platformy - komentuje jeden z członków ścisłego kierownictwa klubu, prosząc jednocześnie o zachowanie anonimowości. Bo - jak dodaje - w klubie PiS nadal jakakolwiek krytyka Lecha Kaczyńskiego oznacza koniec politycznej kariery w tym ugrupowaniu.
Ofiarą zmian w PiS może być również Marek Suski, rzecznik dyscypliny tego klubu. Powód - to poranne zdarzenie, do jakiego doszło na sali plenarnej Sejmu. Suski zbierał i niszczył rozkładane na ławach poselskich kopie listu ks. bp. Kazimierza Górnego z apelem dotyczącym obrony życia. - Nie widziałem, co niszczyłem - tłumaczy Suski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Jego koledzy klubowi nie mają jednak złudzeń co do zachowania Suskiego i określają je bardzo dobitnie. - To trzeba być kretynem, żeby tak postąpić - mówi poseł PiS należący do władz klubu. Inny dodaje: - Suski zachował się jak idiota. Chyba sobie tego nie przemyślał.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-04-14

Autor: wa