Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szykuje się kolejny bój z krzyżem

Treść

Nadzwyczajne zgromadzenie Parlamentu Europejskiego w sprawie włoskiego sędziego walczącego z krzyżem w życiu publicznym postanowiła zorganizować członkini Parlamentu Europejskiego Sophie in´t Veld, holenderska eurodeputowana z ramienia partii D66 (frakcja ALDE) i wiceprzewodnicząca Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Zwołane przez nią spotkanie w ramach Platformy Parlamentu Europejskiego ds. Świeckości w Polityce (European Parliamentary Platform for Secularism in Politics - EPPSP) zaplanowano na przyszłą środę po południu.
Kilku deputowanych Parlamentu Europejskiego na czele z holenderską posłanką Sophie in´t Veld wyraziło zainteresowanie sprawą sędziego, włoskiego Żyda, który od siedmiu lat walczy z krzyżami w salach sądowych. 63-letni Luigi Tosti wielokrotnie był już zawieszany w czynnościach, a nawet zasiadł na ławie oskarżonych. Ciążył na nim zarzut uchylania się od obowiązków ze względu na osobiste uprzedzenia do symboli chrześcijańskich. Po kolejnych przegranych sprawach mężczyzna podkreślał, że jeśli włoski Sąd Najwyższy nie przychyli się do jego wniosku, wniesie sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Europosłowie zaznaczają, że jeśli znów do tego dojdzie, tym razem rozegra się znacznie bardziej zacięta batalia o krzyż.
Holenderska deputowana chce poruszyć w PE kwestię "pogwałcenia prawa wolności religijnej i prawa równości oraz nie-dyskryminacji na gruncie religii". Temat ten będzie poruszany na przykładzie Luigiego Tostiego, włoskiego sędziego pochodzenia żydowskiego, który od siedmiu lat kategorycznie odmawia pracy w salach sądowych, w których wisi krzyż, a którego deputowana postanowiła wesprzeć w jego działaniu.
63-letni sędzia toczy batalię z krucyfiksem od 2004 roku, kiedy to pierwszy raz odmówił prowadzenia sprawy ze względu na wiszący na ścianie krzyż. Wówczas przewrotnie argumentował, że symbole religijne nie powinny być obecne na salach sądowych, skoro "Włochy są państwem urzędowo świeckim". W trakcie wielokrotnych wystąpień publicznych argumentował, że "nie widzi powodu do ubóstwiania kawałka drewna albo metalu, do którego jest przygwożdżony makabryczny trupek, który jest bardziej krwawy niż faszystowska swastyka". Swój bój prowadzi pod "skromnym" hasłem: "Albo krzyż, albo ja!". Z tym że żądając usunięcia z sal sądowych symboli chrześcijańskich, sędzia Tosti niejednokrotnie zwracał się o umieszczenie na salach, w których pracuje, menory, czyli żydowskiego siedmioramiennego świecznika, będącego symbolem narodu żydowskiego. Tymczasem obecność we włoskich trybunałach i sądach symboli chrześcijaństwa gwarantuje specjalny werdykt z 1926 roku i odnowiony w roku 1984 konkordat laterański.
Ostatecznie w sprawie Tostiego włoski Sąd Najwyższy uznał, że obecność krzyża nie zagraża wolności religijnej osób, które nie są chrześcijanami, i podkreślił, że sędzia nie może w ten sposób usprawiedliwiać swojej nieobecności w pracy. Tym bardziej że mężczyzna twierdził, iż nie będzie pracował również wtedy, gdy krzyż zostanie usunięty z sali rozpraw, w której ma sprawę, a w pozostałych salach nadal będzie wisiał. Jego zdaniem, oznaczałoby to "zepchnięcie go do getta". Sędziowie Sądu Najwyższego uznali więc, że w związku z takim stawianiem sprawy i uchylaniem się od obowiązków służbowych Tosti powinien zostać odsunięty od zawodu. Decyzję tę poparł włoski minister sprawiedliwości Angelino Alfano, podkreślając, że działanie sędziego jest bardzo szkodliwe dla sprawnego działania wymiaru sprawiedliwości. - Wszyscy mówią o sędzi, który odmówił prowadzenia procesu, a zapomina się o ludziach, którzy być może czekali latami, aby ich sprawa trafiła na wokandę. Proces to akt publiczny, w którym uczestniczą nie tylko sędziowie, lecz także strona pokrzywdzona, oskarżeni i świadkowie. Odmowa pracy przez sędziego narusza ich prawo do otrzymania wyroku - komentował minister. Ostatecznie za niewypełnianie obowiązków służbowych włoska Najwyższa Rada Sądownicza postanowiła w ubiegłym roku usunąć Tostiego ze swoich szeregów. Wówczas zainteresowany powiedział, że decyzja nie mogła być inna w "państwie będącym kolonią Watykanu", i zagroził, iż skieruje sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i wszystkich instytucji, do których będzie to możliwe, na podstawie pogwałcenia jego prawa wolności religijnej i niedyskryminacji na bazie religii.
Komu przeszkadza symbol największej miłości
Jak podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" deputowany do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański (EKR), w związku z groźbami Tostiego oraz z podejmowanymi przez holenderską deputowaną krokami w tej kwestii należy się spodziewać powtórki z niedawno zakończonej sprawy, która również miała na celu zakazać używania krzyża w miejscach publicznych. Wspomniana sprawa dotyczyła pozwu Włoszki fińskiego pochodzenia Soile Lautsi Albertin, która domagała się usunięcia krzyża z klas szkolnych, w których zajęcia miało dwoje jej dzieci. - Liczę na to, że Trybunał w Strasburgu podtrzyma swoje rozstrzygnięcie z drugiej instancji, kiedy to uznał, że obecność krzyża w miejscu publicznym nie narusza zasad wolności religijnej - mówi Szymański. Zaznacza jednocześnie, że tym razem będziemy mieli do czynienia z dużo bardziej intensywną kampanią. - A to dlatego, że ludzie, którzy są zainteresowani tym, aby system praw człowieka zmierzał do takiej agresywnej sekularyzacji, na pewno będą chcieli odwrócić trend w strasburskim Trybunale Praw Człowieka - dodaje deputowany.
Formalnie PE nie ma nic wspólnego z zapoczątkowaną przez holenderską deputowaną akcją. - Na razie to indywidualne działanie części posłów, które jest elementem kampanii nacisków na sędziów. Ma ona na celu wymuszenie na nich, by tym razem stanęli po stronie osoby zmierzającej do usunięcia krzyża z miejsc publicznych - mówi Szymański. - Jestem jednak pewien, że laicystyczne środowiska, nie tylko we Włoszech, będą teraz starały się wywrzeć nacisk na sąd, by odrzucił ostatnie orzeczenie w sprawie Lautsi, które w drugiej instancji uznało prawo Republiki Włoskiej do tego, by krzyż był obecny w miejscach publicznych - dodaje.
Podobnego zdania są także włoscy deputowani, którzy poprzednim razem opowiedzieli się w obronie krzyża. W kuluarowych rozmowach podkreślają, że to będzie kolejna ciężka batalia. - Posłowie podkreślają, że teraz trzeba będzie bardzo intensywnie pracować, zarówno w sferze publicznej i politycznej, jak również przed ETPCz - wyjaśnia Szymański. Zapewnia, że jeżeli sprawa trafi ostatecznie do Trybunału, posłowie EKR będą się starać uzyskać status strony trzeciej. - To jest sąd, który w moim przekonaniu jest kompletnie nieprzewidywalny. Świadczyć o tym może chociażby sprawa Lautsi, gdzie w pierwszej instancji Trybunał orzekł po myśli skarżącej, zaś w drugim, odwoławczym wyroku zmienił swoje orzeczenie. Czy ta ostatnia linia zostanie utrzymana, trudno powiedzieć. Z całą pewnością trzeba jednak robić wszystko, aby została utrzymana. I o to będziemy walczyć - zapewnia Konrad Szymański.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-06-10

Autor: jc