Szybkie wybory to jedyne wyjście
Treść
Z Krzysztofem Jurgielem, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Krzysztof Losz
Opozycja twierdzi, że stenogramy z zeznań byłego ministra Janusza Kaczmarka, które odczytał posłom marszałek Ludwik Dorn, kompromitują PiS, pokazują, jak ta partia łamała prawo...
- Ja oceniam je zupełnie inaczej. Nie ma żadnej kompromitacji PiS, bo to, co mówił Janusz Kaczmarek, nie jest prawdą. Co prawda były minister składa relacje z posiedzeń różnych gremiów państwowych, w których brał udział, ale są to jego dywagacje, niepoparte faktami, dowodami. On nie mówi, że coś miało miejsce, ale stwierdza, że "odniósł wrażenie, że są nieprawidłowości"; to są jego odczucia, wymysły. Ponadto dopiero teraz na jaw wychodzą pewne fakty dotyczące byłego ministra. Teraz dopiero rozumiemy, że niektóre jego działania źle służyły reformie państwa, że wiele spraw, które od niego zależały w rządzie, hamował. Mamy więc do czynienia z materiałem, który nic nie udowadnia, a służy tylko do ataków na PiS.
Może jednak opozycji chodzi o poznanie prawdy, która będzie niewygodna dla PiS - i stąd Wasza niechęć do ujawniania treści zeznań Kaczmarka?
- Tam nie ma żadnych prawdziwych faktów. Dla opozycji jest to znakomity pretekst do uderzania w nas. Jutro ma się odbyć czytanie drugiej części stenogramu. Posłowie jeszcze nie znają jego treści, a już słyszałem od polityków PO i Samoobrony groźby, że we wtorek to dopiero zostanie przypuszczony atak na PiS. Czeka nas więc kolejna odsłona tego medialnego spektaklu.
Faktem jednak jest, że czołowi politycy PiS znaleźli się w ogniu krytyki. SLD grozi Trybunałem Stanu premierowi i ministrowi sprawiedliwości, LPR domaga się wręcz dymisji premiera Kaczyńskiego, co pokazuje, że znaleźliście się w defensywie...
- W działaniach opozycji więcej jest teatru i kalkulacji politycznych niż rzeczywistych działań. Działania LPR wynikają w dużej mierze z nerwowości, bo partia ta jest w niewesołej sytuacji. Liga robi wszystko, żeby do wcześniejszych wyborów nie doszło, gdyż sondaże prognozują jej klęskę wyborczą i ta partia może się znaleźć poza parlamentem. Dlatego różnymi ostrymi akcjami i wypowiedziami chcą odzyskać część elektoratu, żeby wejść do Sejmu. Ale to będzie trudne i nie wróżę Lidze powodzenia.
Jednak akcje pod publiczkę można też zarzucić PiS. Gdy wybuchł ostry konflikt w parlamencie, Państwo zwołujecie konwencję w Gdańsku, aby przekonać elektorat do swoich racji...
- Konwencja została zwołana już wcześniej i odbyłaby się bez względu na to, co stałoby się w Sejmie. Już dawno uznaliśmy, że musimy w różnych miastach organizować takie właśnie spotkania, aby ludziom mówić bezpośrednio o dokonaniach tego rządu, jego sukcesach. Niestety, większość liberalnych mediów mówi o nas krytycznie bez względu na to, co robimy. Dlatego musimy inaczej docierać do naszych zwolenników i sympatyków, a także przekonywać osoby niechętne PiS.
Jakie są szanse na przegłosowanie 7 września samorozwiązania Sejmu?
- Uważam, że bardzo duże. PiS jest za przyjęciem takiej uchwały, wyraźne deklaracje w tej sprawie składa PO. Myślę też, że PSL i SLD powinny głosować za, skoro od dawna krytykują nasz rząd i domagają się wcześniejszych wyborów. Tylko Liga i Samoobrona nie chcą wyborów.
Bo chcą najpierw powołania komisji śledczych.
- Ale powstanie komisji odwleka wybory o wiele miesięcy. Lepiej będzie rozwiązać ten Sejm, przeprowadzić wybory i powołać komisje śledcze w nowym parlamencie. Nic się złego do tego czasu nie stanie, żadne dokumenty nie zginą, posłowie będą mogli dokładnie prześledzić działania organów państwa. Zresztą i tak jestem przekonany, że żadnych nieprawidłowości nie stwierdzą, bo ich po prostu nie ma.
W Sejmie słychać jednak głosy, że jest możliwe odbudowanie starej koalicji. W rządzie nie zasiadaliby jednak Andrzej Lepper i Roman Giertych, dymisja miałaby z drugiej strony spotkać ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Na ile taki scenariusz jest możliwy?
- Jesteśmy za wyborami, bo rząd nie ma w Sejmie większości i tak się dłużej nie da pracować. Ale oczywiście, gdyby się pojawiła większość wspierająca rząd, to można by rozważać odłożenie wyborów. Na chwilę obecną takiej większości jednak nie ma i nie bardzo widać, aby miała powstać. Nie wiem też, czy powstanie do 7 września, to byłoby niezwykle trudne. Dlatego rozwiązanie Sejmu jest najlepszym wyjściem. Jeśli nawet posłowie nie poprą tego wniosku, to wtedy rząd poda się do dymisji i inicjatywę w sprawie skrócenia kadencji parlamentu przejmie prezydent.
Ale czy możliwe jest uratowanie większości za głowę ministra Ziobry?
- PiS nigdy nie zgodzi się na odwołanie ministra sprawiedliwości, bo jest to bardzo dobry minister. Jego sukcesy w walce z przestępczością i inicjatywy zmierzające do reformy prawa karnego, usprawnienia działalności wymiaru sprawiedliwości - są niepodważalne. Dodajmy, że wprowadzenia ostatnich zmian w prawie karnym, ułatwiających np. walkę ze zorganizowaną przestępczością, nie chciała opozycja. Nie można więc karać dymisją kogoś, kto wykonuje dobrze swoje zadania.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-08-27
Autor: wa