Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szybki plan, gorzej z konsensusem

Treść

Już na wiosnę Polska miałaby przystąpić do mechanizmu stabilizacji kursu walutowego ERM2 - to możliwy, zdaniem rządu, wariant związany z przyjęciem euro, jaki przedstawił w siedzibie Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem premier Donald Tusk. Szef polskiego rządu spotkał się wczoraj z prezesem EBC Jean-Claude'em Trichetem. Głównym tematem rozmowy był harmonogram wprowadzenia w Polsce wspólnej unijnej waluty, a także zawirowania na rynkach finansowych.

Podczas pierwszej wizyty w Europejskim Banku Centralnym premierowi towarzyszył minister finansów Jacek Rostowski. Polski rząd dąży do szybkiego przyjęcia euro. Donald Tusk jeszcze przed przyjazdem do Niemiec osobiście poinformował, że zależy mu na tym, by w Polsce można było płacić tą walutą już w 2012 roku. Rada Ministrów zaakceptowała konkretny harmonogram przyjęcia wspólnej waluty, tzw. mapę drogową, o czym premier poinformował szefa EBC.
Zdaniem premiera, musimy się liczyć z opinią takich instytucji jak Europejski Bank Centralny, bo od niego będzie także zależało, czy wejdziemy do strefy euro. Donald Tusk podkreślił, że to nie jest tylko kwestia tego, czy szef opozycyjnego PiS Jarosław Kaczyński zgodzi się i pomoże zmienić Konstytucję, ponieważ de facto ta decyzja zapadnie w trójkącie Polska - Komisja Europejska - Europejski Bank Centralny.
Podczas konferencji prasowej Donald Tusk powiedział, że EBC pochwalił Polskę za dobre przygotowanie do wprowadzenia wspólnej waluty. W przekonaniu premiera, przedstawiciele Banku Centralnego byli pod silnym wrażeniem dobrego stanu polskiej gospodarki.
- EBC jest zdania, że obecna nasza sytuacja gospodarcza jest niezła, ale dzisiejszy kontekst kryzysowy jest trudny - stwierdził Tusk, dodając, że paradoksalnie kryzys może okazać się atutem dla dążących do strefy euro, bo uczestnictwo w niej daje "większe bezpieczeństwo".
Premier przyznał, że w kwestii przyjęcia euro potrzebny jest konsensus zarówno społeczny, jak i polityczny. - O ten pierwszy się nie boję, a o drugi musimy się postarać. Jestem przekonany, że uda nam się przekonać opozycję, że wprowadzenie wspólnej waluty jest naszą szansą - deklarował. I nakreślił plan działań na najbliższe miesiące. - Najpierw musimy wywalczyć konsensus z opozycją, później, w zimie, intensywnie pracować nad zmianą Konstytucji, aby na wiosnę przystąpić do mechanizmu ERM2. Mam nadzieję, że nam się to uda, chociaż przyznam, że jest to bardzo optymistyczny plan - zastrzegł szef rządu.

Spada zaufanie do euro
W Polsce systematycznie spada zaufanie do wspólnej waluty. Według najnowszych badań GfK Polonia co trzeci Polak uważa, że wie wszystko o wspólnej walucie, ale nie chce jej w swoim portfelu. Dziś za nową walutą opowiada się 40 proc. Polaków, zaś przeciw wycofaniu złotego jest ponad połowa. Wykazujemy też coraz więcej obaw wobec wspólnej waluty. 59 proc. z nas boi się zaokrąglenia cen w górę, 51 proc. przeczuwa trudności z przyzwyczajeniem się do nowej waluty, tyle samo boi się pogorszenia swojej sytuacji materialnej.
Czy wierzyć zapewnieniom, że wprowadzenie euro nie spowoduje istotnych podwyżek cen, np. artykułów spożywczych? Wystarczy podać kilka konkretnych przykładów, jak było w Niemczech po wprowadzeniu euro. Dane z okresu po wprowadzeniu wspólnej waluty opublikowane przez Instytut Gospodarki w Kolonii nie pozostawiają złudzeń: nastąpił wzrost cen już w pierwszym kwartale 2002 roku. Warzywa podrożały średnio o 14,3 proc., produkty mleczne i nabiał - o 7 proc., owoce - o 6 proc., prasa - o 4,8 proc., chleb - o 4,1 procent. Ceny usług zwiększyły się o minimum 10 procent. Podobnie było w innych państwach, które przyjmowały euro.
Siedem lat po wprowadzeniu euro 60 proc. Niemców nie miałoby nic przeciwko powrotowi marki, a prawie 50 proc. pragnie takiej zmiany. Ponadto 75 proc. Niemców w dalszym ciągu przy zakupach przelicza wszystko na marki. Jak informują media, jeszcze w styczniu br. jedna trzecia Niemców posiadała marki w postaci zarówno banknotów, jak i monet. Według Bundesbanku, w posiadaniu obywateli tego państwa jest jeszcze ponad 14 miliardów niemieckich marek (DM).
Waldemar Maszewski, Frankfurt nad Menem
"Nasz Dziennik" 2008-11-13

Autor: wa