Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szukanie pokoju w codzienności

Treść

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że trzeba szukać tego, co daje spokój, ale spokój nie jest tożsamy z pokojem. Spokój kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Ale to raczej wynika z zabezpieczenia przed zagrożeniem i lękiem.

Na czym zatem konkretnie polega szukanie pokoju w zwykłym życiu? Polega na wybieraniu tego, co niesie pokój. Ale co to jest? Tutaj potrzeba wyczucia wyrastającego z doświadczenia.

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że trzeba szukać tego, co daje spokój, ale spokój nie jest tożsamy z pokojem. Spokój kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Ale to raczej wynika z zabezpieczenia przed zagrożeniem i lękiem. Odpowiednie działania będą różne w zależności od poczucia zagrożenia i lęku, jakie się pojawia u kogoś. Czasami będą to działania ewidentnie złe. Np. kłamstwo jest, jak się wydaje wielu, najłatwiejszym sposobem uniknięcia problemu i przez to daje spokój. Nie trzeba się tłumaczyć, unika się czyjejś agresji itp. Jednak kłamstwo nie jest czymś, co niesie prawdziwy pokój, ale jest ucieczką od problemu. Podobnie aby samemu uniknąć konfliktu, prowokuje się konflikt między naszym ewentualnym przeciwnikiem, a kimś innym. Przeciwnik, zajęty konfliktem z kimś innym, daje nam spokój.

Zarówno kłamstwo jak i wywoływanie konfliktów są zachowaniami instrumentalnymi. Nie wyrastają z prawdy, ale z próby obrony siebie przy pomocy naszej własnej przebiegłości i inteligencji. Nie liczą się one z fundamentalnymi prawdami dotyczącymi naszego życia jako ludzi. Okazuje się bowiem, że naszym ludzkim życiem rządzą ścisłe prawa moralne i egzystencjalne, których przekroczenie prowadzi do różnych dramatów. Bardzo dobrze ilustruje tę prawdę seria filmów Kieślowskiego „Dekalog”, w których reżyser pokazuje, jak przekroczenie jakiegoś przykazania mści się na człowieku. Widać to także w klasycznej tragedii. Starożytni Grecy uważali jednak, że życiem rządzi los, który niezależnie od naszego działania i tak nas dopada. Lepiej widać to np. u Szekspira. Schemat takiego dramatu przebiega mniej więcej następująco: Człowiek, chcąc się obronić albo chcąc coś osiągnąć, konstruuje jakieś działania według własnego pomysłu, działania, które na różny sposób ignorują prawa rządzące naszym życiem. Okazuje się jednak, że wszystko się inaczej układa i prowadzi do dramatu albo wręcz do tragedii.

Szukanie pokoju musi się opierać na respektowaniu praw rządzących rzeczywistością w jej różnych wymiarach, przede wszystkim jednak w wymiarze naszej ludzkiej egzystencji. Są to nie tylko prawa odnoszące się do wymiaru moralnego, ale także zwykłego biologicznego, psychicznego jak również do wymiaru egzystencjalno-metafizycznego.

Jak działa mechanizm szukania pokoju, można prześledzić w prostym wymiarze odżywiania. Głód jest jednym z podstawowych instynktów, jakie posiadamy. Dlatego jest też niezmiernie mocny. Gnębi nas nie tylko wtedy, kiedy gwałtownie nęka nas brak pożywienia. Ale kiedy mamy go dostatecznie dużo, pojawia się skłonność do nadmiernego jedzenia i chyba nie tylko ze względu na przyjemności podniebienia, ale raczej bardziej z chęci zabezpieczenia się. Najlepiej to można poznać wówczas, gdy pojawia się nawet mgliste niebezpieczeństwo braku jedzenia. Od razu tworzymy zapasy na przyszłość w postaci większych posiłków i zabierania z sobą żywności. Jednak owocem ulegania tej skłonności do zabezpieczenia się jest przejedzenie. Dzisiaj z otyłością ma kłopoty większość ludzi, nie tylko Polaków. Wiadomo jednak, że otyłość powoduje rozmaite komplikacje zdrowotne i nie jest czymś dobrym dla organizmu. Na poziomie organicznym wnosi w nasze życie wiele niepokojów i problemów.

Natomiast post, jako antidotum na przejedzenie, budzi lęk. Wynika to z opisanego wyżej mechanizmu obrony siebie. Kiedy jednak człowiek przełamie te lęki i zacznie pościć, okazuje się, że wcale nic złego się nie dzieje, a wręcz przeciwnie, czuje się lżejszy, bardziej uspokojony i zdrowszy. Jego organizm lepiej funkcjonuje, a w wymiarze duchowym może doświadczyć wyciszenia i poczucia wolności. Jest to bardzo ważne doświadczenie, które pozwala nam poznać mechanizm złudzeń, jakie stwarza nasze naturalne myślenie. To doświadczenie także ukazuje sens chrześcijańskiej ascezy, która prowadzi do wolności. Okazuje się bowiem, że nie potrzebujemy aż tak wiele pożywienia, że wystarczy nam niewiele i kiedy zaspokajamy tylko to, co konieczne, uzyskujemy większą wolność niż wtedy, gdy korzystamy nadmiernie z dobrodziejstwa możliwości jedzenia.

Drugą już bardziej skomplikowaną dziedziną, jednak bardzo istotną w życiu większości ludzi i bardzo często odsłaniającą swoją dramatyczność w związku z brakiem pokoju, jest relacja miłości między mężczyzną i kobietą. Mamy w tym względzie do czynienia z podobnie silnym jak w przypadku jedzenia instynktem. Tyle że instynkt seksualny poza wymiarem biologicznym zawiera w sobie wymiar spotkania z drugą osobą. Sytuacja zatem się bardzo komplikuje, bo poza wymiarem osobistego przeżywania i radzenia sobie z własnymi namiętnościami wchodzi w grę relacja ja-ty z całą jej dramaturgią, a ponadto prawa odnoszące się do życia we wspólnocie w wymiarze rodzinnym i społecznym.

Patrząc od strony borykania się z namiętnością, to jeżeli człowiek podda się ślepej namiętności erotycznej, uzyskuje chwilowe zadowolenie, a nawet rozkosz, ale te chwile mijają i ciągle domagają się zaspokojenia. Nigdy nie można uzyskać stałego uspokojenia, a nawet im bardziej człowiek stara się zaspokajać swoją namiętność, tym bardziej wzrasta w nim potrzeba zaspokojenia jej i związane z tym napięcia. Sam seks działa jak narkotyk. Na to nakłada się w wymiarze relacji z drugą osobą odmienność jej pragnień i oczekiwań i pojawiające się w związku z tym konflikty i napięcia. Wchodząc w bliską relację miłości erotycznej z drugim człowiekiem, w wymiarze samej tej relacji doświadcza się ogromnych emocji, a z nimi związane są zagrożenia i lęki: obawa o odrzucenie, zdradę, poniżenie, wykorzystanie… A do tego wszystkiego dochodzą problemy natury moralnej w postaci poczucia odpowiedzialności za drugiego i moralne wyrzuty sumienia, zranienia w sferze emocjonalnej i egzystencjalnej, poczucie utraty własnej godności, odpowiedzialność za dzieci itd.

Ponadto w wymiarze społecznym pojawia się problem z utrzymaniem dobrego imienia i właściwego społecznego statusu, a także bardzo prozaiczne potrzeby posiadania i utrzymania mieszkania, jedzenie, ubranie i w ogóle wszystko, co się odnosi do finansów. Jest to zatem problem bardzo złożony i nie mamy zamiaru go w tym miejscu omawiać szerzej, jednak wydaje się, że jest ogólnie znana zasada, że jeżeli ktoś lekceważy podstawowe prawa w jakimś wymiarze tej relacji lub w swoim postępowaniu zaprzecza im, prowadzi to do dramatu lub wręcz tragedii. Bardzo duża część literatury w istocie koncentruje się na tych zagadnieniach. W tej dziedzinie w sposób bardzo dotkliwy okazuje się, że człowiek nie może kreować dowolnie wartości, jakimi chce żyć.

Aby miłość między mężczyzną i kobietą osiągnęła swoją pełnię, dając obojgu wzajemne ubogacenie, trzeba ją budować na solidnych fundamentach, w których oboje respektują wszystkie wymiary i prawa nimi rządzące. Przy czym najważniejszy jest wymiar więzi wzajemnej i jej solidności. Taka miłość jest możliwa i niesie z sobą pokój tylko wówczas, gdy jest oparta na wzajemnej wierności i zaufaniu, czyli na tym, co stanowi istotę małżeństwa. Zasadnicze prawo odnoszące się do miłości wzajemnej wypowiada sentencja Drugiego Soboru Watykańskiego: „Człowiek jest jedyną istotą, którą Bóg stworzył dla niej samej i człowiek może się zrealizować w pełni tylko przez szczery, bezinteresowny dar z siebie” (KDK 24). Jeżeli ktoś szuka siebie i własnej korzyści, nie jest w stanie osiągnąć pełni tego, czym jest miłość, a tym samym nie doświadczy w niej pokoju.

W przypadku miłości erotycznej istnieje bardzo wiele prób fałszywego szukania spokoju. Odnoszą się one do wszystkich wymiarów tego układu. Najbardziej prymitywnym jest próba zaspokajania swoich namiętności, które budzą niepokój, przez zakup usługi seksualnej. Wydaje się, że po uiszczeniu zapłaty sprawa się urywa i człowiek nie musi się przejmować żadnymi konsekwencjami. Jest to jednak fałszywe poczucie, bo sumienie i tak się odzywa, ale to co najbardziej dotkliwe i doświadczane bezpośrednio, to fakt, że w ten sposób człowiek nie jest w stanie zrealizować się w miłości. Sprowadzenie miłości do samej namiętności powoduje, że ostatecznie pozostaje wewnętrzny niesmak wobec siebie samego, który można tłumić tylko do czasu. Podobnie jak alkoholik lub narkoman może do czasu wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku, że jest człowiekiem wolnym i zrealizowanym.

Sięgając do innego wymiaru, okazuje się, że nie można budować prawdziwej miłości na braku rozsądku w wymiarze spraw bytowych. Nawet największa miłość potrafi się rozbić o prozaiczne trudności wynikające z braku środków do życia, braku mieszkania, częste i długie nieobecności kochanej osoby, wynikające z winy lub wyraźnego zaniedbania którejś ze stron. Inna jest sytuacja, gdy takie problemy pojawiają się jako wynik zewnętrznych okoliczności, które nie są w żaden sposób zawinione przez kochających się.

W każdym wymiarze relacji małżeńskiej istnieją zagrożenia, które mogą doprowadzić do rozłamu. Przykłady można by mnożyć. Dla nas istotne jest to, że szukanie pokoju oznacza respektowanie podstawowych praw życia i to we wszystkich jego wymiarach. Jednocześnie najczęściej ludzie wchodzą w takie relacje, mając własne wyobrażenia i pragnienia oparte na dobrych chęciach, ale często nieuwzględniających obiektywnych praw, co prowadzi do tragedii. Szukanie pokoju nie pokrywa się z próbą realizowania własnych wyobrażeń choćby opartych na najlepszych czy nawet świętych chęciach.

Inną dziedziną są relacje przyjaźni. Nimi także rządzą określone prawa i także w tym przypadku różnią się one od „naturalnych” oczekiwań. Bardzo trafnie na ich temat pisze autor Mądrości Syracha:

Kto rzuca kamieniem na ptaki, wypłasza je, a kto lży przyjaciela, zrywa przyjaźń. Jeślibyś wyciągnął miecz na przyjaciela, nie martw się, jest bowiem droga powrotu; jeślibyś otworzył usta na niego, nie martw się, jest bowiem możność pojednania; wyjąwszy obelgę, wzgardę, wyjawienie tajemnicy i cios zdradliwy – to wszystko oddali każdego przyjaciela (Syr 22,20–22).

Okazuje się, że nawet nadmierne emocjonalne konflikty w dyskusjach, ostre spory aż do „wyciągnięcia miecza”, czyli czegoś, co jest gwałtownością przeciwną pokojowi, nie musi pokoju zniszczyć. Natomiast coś, co dokonuje się na chłodno, staje się powodem zniszczenia przyjaźni, czyli powodem stałego braku pokoju. Nawet im bardziej zdrada dokonuje się spokojnie, z rozwagą, staje się bardziej dotkliwa i niszcząca. Jeżeli dokonała się ona w emocjach, można ją łatwo zrozumieć i nawet przebaczyć, ale dokonana z wyrachowaniem, czyli na chłodno, jest ciosem śmiertelnym.

Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy spokojem a pokojem. Spokój odnosi się do poziomu psychiczno-emocjonalnego, natomiast pokój odnosi się do rzeczywistości, czyli właściwie do poziomu metafizycznego, tego co i jak jest. Bywa niestety, że pokój w tym wymiarze może nieść ze sobą brak spokoju, nawet całkowity. O tym przecież mówi Pan Jezus w błogosławieństwach. Określenie: Błogosławieni, którzy (zob. Mt 5,4) albo jeszcze lepiej w sformułowaniu w Ewangelii według Łukasza: Błogosławieni jesteście (zob. Łk 6,22), odnosi się do prawdy w wymiarze metafizycznym. Oni już są szczęśliwi, co także oznacza, że uczestniczą w pokoju, jaki On daje, chociaż: cierpią biedę, płaczą, są prześladowani, odbiera się im dobre imię…, zatem doświadczają wszystkiego tego, co powoduje brak spokoju.

Nie oznacza to, że pokój stoi w opozycji do spokoju. Wręcz przeciwnie – najczęściej współgrają one ze sobą. Istotne jest jednak to, aby je od siebie odróżnić i nie pozwolić sprowadzić szukania pokoju do dążenia do spokoju, co się na pierwszy rzut oka narzuca.

Fragment książki Droga duchowa

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Obecnie pełni funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta.

Żródło: cspb.pl, 29

Autor: mj