Sztuka zaczynania
Treść
Człowiek może wlec się drogą niezliczonych niewykorzystanych szans, co w efekcie okazuje się bardziej szkodliwe, niż można by się spodziewać po tak nieważnej sprawie.
Święty Benedykt w swojej Regule szereg razy podkreśla, że czas, jaki dzieli odpowiedź od wezwania, powinien być jak najkrótszy. Im ten czas jest dłuższy, tym bardziej reakcja będzie nieodpowiednia. Uważne słuchanie i odpowiedź powinny stanowić ciągłą całość, bez wewnętrznych czy zewnętrznych wahań i niejasności. Usłyszane słowo prowadzi natychmiast do działania. Kiedy słyszysz dzwonek wzywający na modlitwę, odkładasz pracę. Bez ociągania, ale z godnością spieszysz do kaplicy. To samo odnosi się do każdego innego momentu w rozkładzie dnia: rozpoczęcia posiłku, rekreacji, pracy. Fakt, że św. Benedykt tyle razy podkreśla wagę natychmiastowej reakcji, wynika z jego (i naszego) doświadczenia, że prawdziwe zaczynanie jest trudne. Kiedy mamy rozpocząć uciążliwą pracę, którą uważamy za trudną i kłopotliwą, wkładamy wiele inteligencji w jej odłożenie. Robimy wiele rzeczy pozornie wymagających dynamizmu i pracowitości – telefonujemy, odpowiadamy na e-maile, układamy plan zajęć na kolejny tydzień, wysyłamy pospiesznie fax, odbywamy spotkania – wszystko byle nie zacząć tego szczególnego zadania! Można spędzić cały dzień w biurze, warsztacie czy w domu, pilnie, starając się wykorzystać wszystkie sposoby, by odłożyć zadanie, i nawet wieczorem czuć zmęczenie, a w istocie nie pracować ani minuty. Nawet jeżeli jest sprawa, która wymagała twojej uwagi długo przed pójściem na spoczynek, znajdujesz wiele subtelnych sposobów, dzięki którym nie udaje ci się wykonać tego zadania. Zewnętrznie przyjąłeś dzwonek do wiadomości, ale wewnętrznie nie zastartowałeś wcale.
Benedyktyńskie rozpoczynanie jest jednocześnie zewnętrzne i wewnętrzne – „jak tylko odezwie się dzwonek”, natychmiast rozpoczynasz działanie (czy to rekreację, czy to, co jest w planie dnia) w ustalonym momencie i ćwiczysz się w dostrzeganiu i eliminowaniu wszelkich prób odłożenia na później, choćby były najsubtelniejsze. To wszystko jest równie oczywiste, co trudne. Ale dzięki ćwiczeniu i wytrwałości odległość między „dzwonkiem” a rzeczywistym rozpoczęciem może stopniowo maleć. Najpierw ociągasz się i wahasz: „powinienem zacząć” ponieważ „to w końcu jest czas”, ale stopniowo to może się zmienić w dobry zwyczaj wstawania na sygnał startu. Zewnętrzna reakcja na dzwonek może stać się wewnętrznym zwyczajem.
Widziałem dobry przykład natychmiastowej reakcji na to, co masz przed sobą, podczas wywiadu telewizyjnego ze śpiewakiem Dietrichem Fischer-Diskau. Zachowywał się spokojnie i był skoncentrowany, co widać było po tym, jak uważnie odpowiadał na zadawane pytania. Dziennikarz prowadzący wywiad co jakiś czas nadawał fragment utworu muzycznego. Kiedy to następowało, podejście śpiewaka zmieniało się natychmiast, pochylał nieco głowę, jakby zaglądał w głąb siebie i muzyka pochłaniała go – jakby ktoś (on!) przekręcił gałkę. Natychmiast stawał się muzyką. Natychmiast kontaktował się ze źródłem wartości. Takie jest rozpoczynanie benedyktyńskie.
Prawdziwe rozpoczęcie może być trudne, jeżeli dotyczy przykrej harówki, ale problem ten może też dotyczyć małych rzeczy. Widzisz sygnał dotyczący drobnej sprawy, a wymagający szybkiej reakcji. Lekceważysz go jednak: „zajmę się tym jutro, to taki drobiazg”. Często zapominasz albo jutro odkładasz kolejny raz i zanim się obejrzysz, sprawa przestaje być mała. Każdy dzień daje szansę na małe, ale szybkie „mini odpowiedzi”, dzięki którym możesz coś naprostować, wyrazić uznanie lub lekko pchnąć sprawę na właściwe tory. Żeby zająć się tymi drobnymi sprawami potrzebna jest czujność (ausculta), dobra zdolność rozeznania, czy odpowiedź ma być pilna i czy jest możliwa, oraz pełna oddania gotowość na zareagowanie najszybciej jak się da – conversio na małą skalę.
Nawet takie małe conversio jest trudne, wolimy inne podejście. Ale małe odmowy, małe początkowo błędy są złe dla duszy. Człowiek może wlec się drogą niezliczonych niewykorzystanych szans, co w efekcie okazuje się bardziej szkodliwe, niż można by się spodziewać po tak nieważnej sprawie. Użyjmy niemodnego słowa – to jest grzech. Z drugiej strony, poprzez ćwiczenie człowiek może wykształcić w sobie nawyk dawania tam, gdzie to możliwe i właściwe, szybkich odpowiedzi płynących z serca. Nawet na poziomie mikro – znowu stare słowo – uświęcenie jest możliwe.
Fragment książki Reguła św. Benedykta dla początkujących
Wil Derkse, oblat benedyktyński opactwa św. Willibrorda w Doetinchem w Holandii, jest dyrektorem i profesorem Fundacji Radboud Uniwersytetu Eindhoven. Był członkiem zarządu European Society for the Study of Science and Theology (ESSSAT), którego konferencje odbywają się co dwa lata. W 1996 roku konferencja miała miejsce w Krakowie i przy tej okazji Wil Derkse odwiedził nasze miasto. Jest zaprzyjaźniony z księdzem profesorem Michałem Hellerem, tegorocznym laureatem nagrody Tempeltona.
Żródło: cspb.pl, 8
Autor: mj