Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sztandar polityczny, bez treści ekonomicznej?

Treść

Ukraina nie jest zainteresowana kupnem kaspijskiej ropy, dlatego nie zależy jej na podpisywaniu umów w sprawie jej dostaw - powiedział nam urzędnik ukraińskiego resortu paliw, zastrzegający sobie anonimowość. Jego zdaniem, tym należy tłumaczyć fakt, że choć o transporcie ropy z basenu Morza Kaspijskiego mówi się od lat, do tej pory nie ma żadnych konkretnych ustaleń. Dlatego, zdaniem specjalisty, sztandarowy przykład gospodarczej współpracy ukraińsko-polskiej: ropociąg Odessa - Brody - Płock, pozostaje wciąż tylko sztandarem politycznym, ale bez treści ekonomicznej, a co najważniejsze - wciąż bez ropy.
Wedle planów, będących efektem negocjacji polsko-ukraińskich, przez ropociąg Odessa - Brody - Płock mają być transportowane duże objętości ropy wydobywanej w Azerbejdżanie i Kazachstanie. Jednak zdaniem naszego rozmówcy z ukraińskiego resortu paliw, zastrzegającego sobie anonimowość, sprawa ropociągu Odessa - Brody - Płock ma podłoże wyłącznie polityczne. Nie jest natomiast wygodna pod względem gospodarczym. Z jednej strony, nikt nie podważa faktu, że Ukraina i Polska muszą mieć alternatywne źródła dostaw nośników energii. Z drugiej jednak strony, okazuje się, że na ostateczne zakończenie sprawy wpływ mają kalkulacje ekonomiczne... Kompanie Naftogaz Ukrainy i Ukrtransnafta nie zamierzają zawierać umów na dostawy ropy ani z Azerbejdżanem, ani z Kazachstanem, gdyż celem strony ukraińskiej jest wyłącznie techniczne zabezpieczenie transportowania ropy przez Ukrainę do Polski. Same zaś umowy mieliby zawierać... odbiorcy. Ale tych - zdaniem ukraińskiego specjalisty - na razie nie ma. Dlaczego? Z prostej przyczyny - bo ropa kaspijska jest - jego zdaniem - o 17-18 procent droższa od rosyjskiej transportowanej do Polski.

To ekonomiczne kuriozum...
Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego, z rezerwą podchodzi do takiej opinii na temat ceny kaspijskiej ropy. Natomiast przedstawione przez ukraińskiego urzędnika podejście określa mianem "kuriozalnego". - Standardem jest, że jeśli ropociąg biegnie przez dane terytorium, to państwo, przez które on przebiega, również z niego korzysta - ocenia w wypowiedzi dla "Naszego Dziennika". Jak tłumaczy Chmal, Ukraina oczywiście nie ma obowiązku zawarcia umowy na dostawy ropy, ale "jest to pewna praktyka handlowa". - Nikt nie udostępnia swojego terytorium tylko po to, żeby ktoś inny mógł korzystać - twierdzi Tomasz Chmal. Podaje przykład Gazociągu Jamalskiego, którym Polska nie tylko transportuje gaz rosyjski do Niemiec, ale także sama odbiera część tego nośnika energii. - Moim zdaniem, stanowisko Ukrainy nie jest do końca odpowiedzialne, dlatego że jeżeli Ukraina nie odbierałaby ropy, zmniejszyłaby się wiarygodność projektu - uważa Chmal. Jego zdaniem, oznaczałoby to, że kraj ten udostępniałby terytorium i zarabiał na tranzycie, ale nie korzystałaby ze źródła energii, tłumacząc, że ma ropę z innych źródeł. A zatem zaangażowanie Ukrainy w powstanie projektu byłoby odpowiednio mniejsze... co świadczyłoby także o tym, że jedynie stronie polskiej zależy na przedłużeniu ropociągu Odessa - Brody.
Trudno zatem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie "kuriozalne" stanowisko Ukrainy jest czynnikiem decydującym o przedłużaniu się budowy ropociągu Odessa - Brody - Płock.

...czy problem Polski?
Innego zdania jest Witold Michałowski, redaktor naczelny branżowego pisma "Rurociągi". Według niego, kwestia umów jest sprawą wyłącznie polską. Jego zdaniem, Ukraińcy wykazali wystarczająco dużo samozaparcia i silnej woli, skoro zbudowali rurociąg z Odessy do Brodów za 800 mln dolarów. - To jest logiczne! Przecież operatorzy różnych rurociągów na terytorium Ukrainy nie są handlarzami czy producentami ropy. Oni mają tylko rurociąg, czyli sprzęt, którym się wozi towar. Operatorzy rurociągów na terytorium Ukrainy nie są odpowiedzialni za zakup ropy naftowej - stwierdza. Dodaje, że za zakup odpowiedzialne jest Ministerstwo Gospodarki w Polsce. - Jeśli minister Piotr Woźniak jedzie do Kazachstanu, żeby rozmawiać o dywersyfikacji dostaw, po czym sekretarz ambasady Ukrainy pan Siergiej Skripka mówi zaszokowany, że Polacy dyskutowali o tym, aby ropę transportować koleją przez terytorium rosyjskie, to ja się pytam, o jakiej my dywersyfikacji mówimy?! Przecież to nie byłaby żadna dywersyfikacja, bo wówczas byle urzędnik od Putina powie, że np. szyna pękła i transport stoi.
Niestety, nie udało nam się uzyskać stanowiska Ministerstwa Gospodarki w tej sprawie. Przemysław Wipler, który zajmuje się tą problematyką w resorcie, był przez kilka ostatnich dni nieosiągalny.

Gospodarka nie nadąża za polityką
Premier Jarosław Kaczyński 15 listopada podczas wizyty w Kijowie oświadczył, że Polska jest gotowa sfinansować polski odcinek ropociągu Odessa - Brody do Płocka. Ze swojej strony ukraiński premier Wiktor Janukowycz powiedział, że funkcjonowanie tego ropociągu będzie przykładem dywersyfikacji dostaw ropy i strategicznego partnerstwa ukraińsko-polskiego. Podczas gospodarczych negocjacji polsko-ukraińskich mówiono o wszystkim oprócz tego, czy w chwili obecnej istnieją umowy o dostawach ropy naftowej z basenu Morza Kaspijskiego. Według planów obu stron ropociągiem Odessa - Brody - Płock mają być transportowane duże ilości ropy wydobywanej w Azerbejdżanie i Kazachstanie.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, AMJ
"Nasz Dziennik" 2006-11-25

Autor: wa