Sztafeta Pokoleń
Treść
Zdjęcie: arch./ -
Maria Fieldorf-Czarska nie bała się śmierci. Czy takie stwierdzenie nie jest zbyt zuchwałe? Ona sama się nad tym zastanawiała. Kiedyś mi powiedziała: „Chrześcijanin powinien odczuwać bojaźń przed śmiercią, a ja – kiedy o tym myślę – odczuwam raczej jakiś błogi spokój. Myślisz, że to grzech?”. Potem, patrząc mi uważnie w oczy, pytała jeszcze: „Czy ty wierzysz szczerze w świętych obcowanie? Bo dla mnie to jest najważniejsze. Ja cały czas odczuwam obecność moich bliskich – ojca, mamy, siostry. Modlę się za nich, ale czuję, że oni się za mną też wstawiają. Nieraz tego doświadczyłam w życiu. Nigdy nie jestem sama z moimi troskami. I dlatego moment śmierci wyobrażam sobie jako moment spotkania.
A przecież każde spotkanie jest darem, jest radosne, więc czego tu się bać!”.
Radość na myśl o spotkaniu związana była także z niepokojem i z dociekliwością pani Marii, dotyczącymi okoliczności udręczenia przez zbrodniarzy jej ojca i dokładnych okoliczności jego śmierci. Nasłuchała się różnych wersji na ten temat: że był przed śmiercią bity, upokarzany – jako symbol znienawidzonych przez bolszewików wartości, jako symbol Polski „sanacyjnej”, „reakcyjnej”. „Jak się spotkamy, to się wszystkiego dowiem”. Na tym zwykle kończyła swoje rozważania, ale przy następnych odwiedzinach temat znów wracał. Widać było, że szuka u przyjaciół potwierdzenia dla swych dociekań.
Pragnienie ładu
Walczyła do końca o ukaranie ostatnich żyjących oprawców generała „Nila”, ale nie było w tym chęci zemsty. Te starania wynikały raczej z poczucia sprawiedliwości, które nosiła w sobie. Uważała, że pozostawianie takich zbrodni bez symbolicznej choćby kary to grzech zaniechania, niedbalstwa, który wpływa demoralizująco na ludzi, bo odbiera im wiarę w elementarną sprawiedliwość. To kpina z majestatu Rzeczypospolitej, w obronie której umierali „Nil”, „Łupaszko”, „Zapora”, „Inka” i tysiące innych, najwierniejszych żołnierzy Polski „wolnej i czystej jak łza”. Zachwyciła się kiedyś tymi słowami z pieśni 5. Wileńskiej Brygady AK.
O wiele ważniejszą sprawą niż ukaranie ostatnich zbrodniarzy było dla niej to, co odchodzące pokolenie Armii Krajowej pozostawi polskiej młodzieży jako przesłanie, testament do wypełnienia przez młodych. Kiedy nasz wspólny przyjaciel, Ireneusz Kaczmarek z Sopotu, wymyślił Sztafetę Pokoleń, Maria była mu bardzo wdzięczna. Sztafeta polegała na spotkaniach ostatnich żołnierzy AK z młodzieżą w szkołach i symbolicznych aktach przekazania idei wierności Bogu i Ojczyźnie, która powinna spajać wszystkie pokolenia Polaków. Maria sama uczestniczyła w kilku takich spotkaniach – w Gdańsku, na Kaszubach i w Krakowie. Kiedyś byliśmy razem na Kaszubach, w gimnazjum w Luzinie pod Wejherowem. Miałem dla młodzieży prelekcję, w trakcie której przyszła mi do głowy szczęśliwa myśl. Poprosiłem wszystkich o powstanie. Żeby uczniowie rozumieli, czym była przysięga Armii Krajowej, jaka była jej moc, poprosiłem, by przymknęli oczy i powtarzali za mną słowa tej przysięgi. Wrażenie było ogromne, wszyscy byli bardzo wzruszeni, a po ostatnich słowach zapadła cisza. Po spotkaniu Maria poprosiła mnie, bym to powtarzał na spotkaniach z młodzieżą. Robię to często.
Gdy w Krakowie powstawała jednostka sił specjalnych o kryptonimie „Nil”, Maria została zaproszona na uroczystości. Towarzyszyłem jej wówczas. Bardzo starannie się przygotowywała. Czuła, że jej życie dobiega końca, a dla żołnierzy każde słowo córki „Nila” będzie miało znaczenie. Oprócz uroczystości w jednostce czekało ją jeszcze spotkanie z uczniami szkoły średniej. Maria postanowiła przygotować dwa przesłania do młodych Polaków – osobno do szkolnych nastolatków i do żołnierzy. To były dwie grupy, na których szczególnie jej zależało.
Podziękowanie i zobowiązanie
Poprosiliśmy znanego krakowskiego aktora Wojciecha Habelę, by podczas uroczystości w jednostce przeczytał przesłanie Marii do żołnierzy. Zrobił to wyjątkowo pięknie, wszyscy uważnie słuchali. Maria przemawiała w tym przesłaniu do żołnierzy niczym prawdziwy dowódca. Miałem wrażenie, że mówi to wszystko w imieniu swego ojca:
„Pierwszą po Bogu miłością jest miłość do własnej Ojczyzny. Podkreślał to także wielokrotnie Prymas Tysiąclecia Stefan kardynał Wyszyński. Do Was to mówił, oficerowie i żołnierze Wojska Polskiego. Wiedział, że Polska doczeka takich czasów, kiedy Wojsko Polskie będzie się mogło odwołać do swojej szlachetnej dewizy: Bóg – Honor – Ojczyzna. Źródłem mocy jest bowiem sam Bóg – pod warunkiem że ta moc służy dobrej sprawie – świętej Sprawie, jak mówili Polacy czasu wojny o niepodległości kraju. […] Odmowa współpracy z wrogiem – bez względu na konsekwencje – to był honor mego Ojca. A kto obroni dziś, jeśli nie Wy, dobre imię tych, których nazwano »żołnierzami wyklętymi«? Oficerowie i żołnierze Wojska Polskiego, przyszłość Polski od Was zależy. Od Waszej cnoty żołnierskiej i od Waszej mądrości. Każdy musi »znaleźć swoje Westerplatte«, z którego nie wolno zdezerterować – by odwołać się do nauki Jana Pawła II”.
Co możecie zrobić?
W przesłaniu do młodzieży skupiła się na obowiązkach i powinnościach. „Czy zastanawiacie się czasem, co dobrego możecie zrobić nie tylko dla siebie, nie tylko dla bliskich – ale także dla swojej Ojczyzny? Całe moje życie podpowiada mi, że ten, kto służy Ojczyźnie, służy także sobie samemu, bo wielkie idee wyzwalają w człowieku wielkie siły, radość życia, energię i szlachetność, przybliżają go do Boga […]. Co możecie więc zrobić dla Polski? Możecie wiele i nie musicie już, jak pokolenia przed Wami, rzucać »swój życia los na stos«.
Wasza pokoleniowa misja to przede wszystkim nauka i doskonalenie się w różnych dziedzinach wiedzy i umiejętności. Polska potrzebuje obywateli światłych, prawych i kochających swój Kraj. Polska potrzebuje ludzi idei i wartości, gotowych tych idei i wartości bronić. Polska potrzebuje obywateli świadomych historii swego narodu i swego państwa, potrafiących bronić swoich bohaterów przed oszczercami i pokazywać ich innym narodom. Wierzę, że będziecie godnymi następcami naszego pokolenia, pokolenia Armii Krajowej, które już powoli odchodzi. Wam, młodzi Polacy, powierzamy Polskę, Ojczyznę naszą i Waszą. Niech Pan Bóg ma Was w swojej opiece”.
***
Fragmenty przesłania do żołnierzy wybrzmią pięknie rok później w katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie, po Mszy św. żałobnej. Żegnaliśmy Marię na zawsze. Odchodziła w pokoju, na wymarzone spotkanie z ojcem. Pan Bóg zaoszczędził jej cierpień. I pozwolił jej spisać przed śmiercią ten szczególny testament, który niech idzie do młodych ludzi jak sztandar w pochodzie przez życie. l
Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk
Nasz Dziennik, 21 listopada 2014
Autor: mj