Szpitale bez lekarstw
Treść
W grudniu w szpitalach może zabraknąć lekarstw. - Zdarzają się braki leków spowodowane wstrzymaniem dostaw. Przyczyną jest to, że nie wywiązujemy się z płatnościami - mówią dyrektorzy szpitali.
Bezpośrednio za stan zaopatrzenia poszczególnych oddziałów szpitalnych w leki odpowiadają szpitalne apteki, ale to nie one są winne temu, że nie ma wystarczającej ilości specyfików. Dyrektorzy szpitali, choć przyznają, że pod koniec roku zazwyczaj zaczyna brakować leków, to nie chcą jednak siać paniki wśród i tak zdezorientowanych pacjentów. Wystarczy brak pieniędzy związany z wyczerpaniem się limitów z Narodowego Funduszu Zdrowia, co z kolei wiąże się z realną groźbą ograniczenia planowych usług medycznych. Okazuje się bowiem, że część szpitali, nie chcąc dalej brnąć w zadłużenia, odwołuje planowe zabiegi i przyjmuje jedynie chorych w sytuacji zagrożenia życia. - Owszem, zdarzają się braki leków spowodowane wstrzymaniem dostaw. Przyczyną jest to, że nie wywiązujemy się z płatnościami - mówi nam Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. Poszczególne szpitale otrzymują pieniądze w ramach kontraktów, i to już od nich zależy, na co przeznaczają pieniądze. Z kolei NFZ dysponuje pełną informacją dotyczącą list leków refundowanych, jakie pacjent otrzymuje, wychodząc ze szpitala, bądź od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej czy też innego specjalisty. - Jeżeli chodzi o szpitale, to dysponujemy jedynie fragmentaryczną listą leków np. w zakresie chemioterapii w ramach programów terapeutycznych. Natomiast nic nam nie wiadomo, jaka jest wartość leków wydawanych na oddziały. Nie mamy też osobnej informacji dotyczącej zużycia leków na oddziałach - wyjaśnia Anna Gut, naczelnik Wydziału Gospodarki Lekami Oddziału NFZ w Rzeszowie. Tymczasem dyrektorzy poszczególnych szpitali twierdzą, że jeszcze nie słyszeli, aby NFZ kiedykolwiek przyznawał się do błędów, a tym bardziej żeby wskazywał na brak pieniędzy. - Informacje płynące ze szpitali, które wskazują, że poziom finansowania usług medycznych jest skrajnie niewystarczający, są przetwarzane przez NFZ w informacje pozytywne bądź nie do końca zrozumiałe - ocenia dyrektor Hamryszczak. Choć jak twierdzą lekarze, resort zdrowia stale zapewnia, że nie zdarzyło się jeszcze, by zdrowie pacjentów z powodu braku leków było zagrożone, to mają poważne obawy, że już w grudniu może zacząć brakować medykamentów. Dlaczego? Za leki płacą szpitale ze środków, jakie otrzymują w ramach kontraktów z NFZ. - Nie ma innej, osobnej puli pieniędzy. Środki, jakie otrzymujemy z Funduszu, obejmują wszystkie koszty działalności szpitala, łącznie z zakupem leków - wyjaśnia dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. W jego ocenie, ale także zdaniem szefów innych szpitali, pieniądze te są ciągle niewystarczające. - Wynika to m.in. z tego, że poziom odpłatności w porównaniu do kosztów, jakie ponosi szpital, jest wciąż zbyt niski - uważa Marceli Kuca, dyrektor SP ZOZ w Ustrzykach Dolnych. W opinii szefów placówek medycznych, najgorsze jest wciąż przed nimi. - Obawiam się końca roku, kiedy firmy farmaceutyczne zaczną się jeszcze bardziej, niż ma to miejsce w ciągu roku, upominać o swoje zaległe płatności. Możliwe, że tak będzie w grudniu, kiedy nie będziemy w stanie wywiązać się ze wszystkich płatności, bo po prostu nie będziemy mieć wystarczających środków, co z kolei może spowodować chwilowe wstrzymanie dostaw niektórych leków - obawia się dyrektor Hamryszczak. Wskazuje, że podobnie sytuacja wyglądała w ubiegłym roku. To z kolei wywołuje niepokój pacjentów, którzy czują się zagrożeni. - Staramy się to zagrożenie minimalizować, choć nie jesteśmy w stanie zapewnić, że uda się je całkowicie wykluczyć - dodaje dyrektor przemyskiego szpitala. Wiąże się to mniej więcej z podobnym zagrożeniem, z jakim mamy do czynienia w przypadku dostępności do świadczeń medycznych, które również wynikają z braku odpłatności za nadwykonania.
- Na razie jesteśmy na bieżąco zaopatrywani i nie ma problemów z lekami. Mamy rozstrzygnięte wcześniej przetargi i na tej podstawie zaopatrujemy nasze apteki - uspokaja pacjentów dyrektor Marceli Kuca. Nie oznacza to jednak, że pieniądze, jakie NFZ przekazuje szpitalowi na działalność, są wystarczające. - NFZ nie zapłacił nam za nadwykonania za 2008 rok, a także za rok bieżący. Z tego powodu jesteśmy mocno do tyłu. Chcąc uniknąć kolejnych przekroczeń, staramy się nie robić nadwykonań. Również z bieżącego kontraktu staramy się realizować zaopatrzenie w środki medyczne i leki, które są niezbędne do świadczenia usług medycznych pacjentom naszego szpitala - dodaje dyrektor Kuca.
W ocenie dr. Bernarda Waśki, dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie, który rocznie przyjmuje ponad 32 tysiące pacjentów, z czego ponad 10 tysięcy to pacjenci leczeni onkologicznie, liczą się głównie środki, jakie dana placówka posiada. - Ten, kto ma pieniądze i płaci za leki, nie ma problemu, i tak jest w całej Polsce - puentuje Waśko. Jego zdaniem, zasadniczo jest tak, że ten, kto ma problemy z płynnością finansową, ma również kłopot z zakupem leków, materiałów opatrunkowych itp. Rzeszowska placówka jak na razie ma stabilną sytuację finansową i - jak twierdzi jej dyrektor - nawet kilkumiesięczne problemy czy ewentualna strata finansowa nie powinny wywołać poważniejszych zawirowań, a tym bardziej utraty płynności. - Płynność mamy zachowaną pomimo kilkumilionowej straty spowodowanej brakiem zapłaty przez NFZ. Jak na razie my kredytujemy Fundusz, dając swoje pieniądze. Na przykład, żeby szpital mógł wykonać procedury onkologiczne, musi kupić i zapłacić za bardzo drogie leki. Jeżeli NFZ za to nie zwraca pieniędzy, wówczas jest to koszt szpitala, który później ma problemy z zakupem kolejnych leków. Na dłuższą metę może to być kłopot także dla nas - uważa dyrektor Waśko. Jego zdaniem, nie może być tak, że zamiast konkretnych działań i zwiększenia nakładów z roku na rok próbuje się coraz bardziej dusić szpitale, tym sposobem ukrywając niedobory i brak pomysłu na wyprowadzenie służby zdrowia z zapaści. - Jeżeli udaje się, że problemu nie ma, i przedłuża taki stan rzeczy, to wywołuje się sytuacje kryzysowe. Następnie w okresie kryzysu podejmuje się decyzje i to nie zawsze słuszne. To zła strategia - dodaje dyrektor Bernard Waśko. Faktycznie w ochronie zdrowia mamy zapaść i wobec dzisiejszych braków pieniędzy perspektywę jeszcze mniejszych nakładów w przyszłym roku.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-11-09
Autor: wa