Szok! Falstart Bolta
Treść
Tego nikt się nie spodziewał. Wydarzeniem weekendu na rozpoczętych w sobotę w południowokoreańskim Daegu lekkoatletycznych mistrzostwach świata miał być finałowy bieg na 100 m mężczyzn i kolejny triumf Usaina Bolta. Jamajczyk nie wytrzymał jednak próby nerwów, wyruszył z bloków zbyt wcześnie i został zdyskwalifikowany. To ogromna sensacja. Polacy zmagania zaczęli dobrze, kilkoro z nich potwierdziło medalowe aspiracje.
Na ten bieg czekał cały lekkoatletyczny świat. Mało kto pytał, czy Bolt zwycięży, wydawało się to oczywiste, niewiadoma dotyczyła tylko czasu, w jakim dobiegnie do mety. Najszybszy człowiek świata przybył na bieżnię pewny swego, wyglądał na rozluźnionego i spokojnego. Okazało się to tylko pozorem. W decydującym momencie nie wytrzymał, zbyt wcześnie ruszył z bloków startowych, a to oznaczało tylko jedno - dyskwalifikację i pożegnanie z medalem. Pod nieobecność faworyta złoto zgarnął jego rodak Yohan Blake (9,92 s), który wyprzedził Waltera Dixa (USA, 10,08), oraz Kima Collinsa z Trynidadu i Tobago (10,09). Takie rozstrzygnięcie jest szokiem, ale jednocześnie pokazało, że w sporcie nie ma niepokonanych. Jedyny Polak w stawce Dariusz Kuć rywalizację zakończył w półfinale, ale i tak był to sukces.
Polacy ogólnie mistrzostwa zaczęli dobrze. Wczoraj o podium otarła się Żaneta Glanc. Nasza reprezentantka zajęła czwarte miejsce w finale konkursu rzutu dyskiem, w swej najlepszej próbie uzyskując 63,91 m, tylko o 8 cm mniej od rekordu życiowego. Do medalu jednak zabrakło jej sporo, bo prawie 1,8 metra. Rezultatem 66,52 m zwyciężyła Chinka Yanfeng Li. Moc i siłę pokazali dwaj 800-metrowcy, czyli Adam Kszczot i Marcin Lewandowski. Pewnie awansowali do jutrzejszego finału, uzyskując bardzo optymistycznie rokujące wyniki. W półfinałach szybciej od Lewandowskiego (1.44,60 - najlepszy tegoroczny rezultat bydgoszczanina) pobiegli tylko dwaj zawodnicy, Kszczot uzyskał piąty czas. Obaj swe biegi rozegrali świetnie pod względem taktycznym, nie wykrzesując przy okazji wszystkich sił. Te zachowali na decydującą rozgrywkę. Pewnie do finału zakwalifikowała się Anna Rogowska w skoku o tyczce. Potrzebowała do tego tylko dwóch prób (najlepsza na 4,55 m), co oznacza jedno - sopocianka jest w formie i zapomniała już o problemach zdrowotnych. O medale powalczy również Monika Pyrek oraz wszyscy panowie: Mateusz Didenkow, Łukasz Michalski i Paweł Wojciechowski. Ten ostatni, lider światowej listy, miał sporo szczęścia, bo nie zaliczył wysokości 5,60 m i do finału dostał się dzięki potknięciom rywali. Finał osiągnęli także Szymon Ziółkowski i Paweł Fajder w rzucie młotem. Ziółkowski, weteran naszej kadry, zaimponował, posyłając młot na odległość 77,19 metra. Dziś powalczy o podium. Rozczarowania? Chyba tylko Rafał Augustyn, który zajął słabiutkie 24. miejsce w chodzie na 20 km, z czasem o prawie 4 minuty gorszym od rekordu życiowego.
Ciekawostki z pierwszych dni mistrzostw? W sobotę wszystkie medale - w maratonie i 10 km kobiet - zdobyły Kenijki, złote przypadły Ednie Kiplagat i Vivian Jepkemoi Cheruiyot. Wczoraj na najwyższym stopniu podium stanęli również Amerykanka Brittney Reese (skok w dal) oraz Etiopczyk Ibrahim Jeilan (10 km).
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-08-29
Autor: jc