Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szkoły wyrównanych szans?

Treść

W stolicy Wielkopolski w wyniku prawie 10 lat starań udało się stworzyć sprawnie funkcjonującą i finansowaną przez miasto sieć szkół integracyjnych skupiających dzieci niepełnosprawne fizycznie. Zapewnienie odpowiedniego dostępu do placówek oświatowych i pomocy naukowych dzieciom z defektami ruchowymi jest problemem samorządów w całej Polsce. W Poznaniu ten problem udało się rozwiązać, kłopotów - zwłaszcza finansowych - jednak nie brakuje.

- Udało się zlikwidować bariery architektoniczne, zamontować windy, dzieci na wózkach inwalidzkich mogą dostać się na piętro, korzystać podobnie jak młodzież sprawna fizycznie ze stołówki, biblioteki, gabinetów naukowych. Jeszcze nie wszystko jest tak, jakbyśmy chcieli, ale najważniejsze, żeby dzieci w szkole czuły się dobrze - mówi Alina Dobrzyńska, dyrektor Zespołu Szkół z Zespołami Integracyjnymi nr 1 w Poznaniu.
Jeszcze na początku lat 90. nawet w tak dużym mieście jak Poznań, kwestia problemów z dostępem do szkół dzieci sprawnych intelektualnie czy nawet wybijających się ponad przeciętną, ale z defektem sprawności ruchowej praktycznie nie istniała. Tworzono szkoły specjalne dla upośledzonych intelektualnie, mówiono na organizowanych powszechnie konferencjach o problemach osób niepełnosprawnych intelektualnie. Problematykę młodych ludzi upośledzonych ruchowo spychano jednak z lekceważeniem na margines. - Owszem, nikt wówczas nie utrudniał mojemu synowi dostępu do nauki. Były lekcje w domu, tzw. indywidualny tok nauczania, dzisiaj Jarek jest po studiach, ale brak kontaktu z rówieśnikami zostawił swoje piętno, odbił się niekorzystnie na jego psychice, unika towarzystwa, jest mało asertywny - opowiada pani Marta, matka poruszającego się na wózku inwalidzkim Jarosława.
Sytuacja zmieniła się, kiedy problemem równego dostępu do placówek naukowych: szkół i przedszkoli, zajęła się Komisja Oświaty Rady Miasta Poznania. Trzeba było jednak prawie 10 lat starań, by można było mówić o poznańskim sukcesie. I jak to niestety bywa, choć sytuacja dzieci i młodzieży upośledzonej ruchowo w Poznaniu wygląda wyjątkowo dobrze w porównaniu z innymi miastami Polski, to jednak problemów nie brakuje.
Przemysław Alexandrowicz (PiS), przewodniczący poznańskiej rady miasta i członek komisji oświaty, nie kryje zadowolenia: - Udało nam się stworzyć coś na kształt sieci szkół integracyjnych obejmujących całe miasto. Mamy kilka szkół lub zespołów szkół z zespołami integracyjnymi dla dzieci z defektami ruchowymi, miasto finansuje również transport takich osób do szkół - mówi.
Obowiązek zapewnienia transportu osób niepełnosprawnych do placówek oświatowych reguluje ustawa. W Poznaniu przyjęto jednak rozwiązania, które nie obciążają szkół. Jak powiedział nam przewodniczący rady, miasto dofinansowuje takiego ucznia tak, by pieniądze na zapewnienie transportu nie były pokrywane z budżetu szkoły. Miasto płaci również nauczycielowi wspomagającemu w klasach integracyjnych. Problemem jednak są pieniądze, w tym roku bowiem finansowanie jest zbyt niskie. - Dzieci niepełnosprawne mają drugiego nauczyciela wspomagającego, który pracuje z osobami niepełnosprawnymi ruchowo. Niestety, liczba godzin dla tych nauczycieli jest ograniczona w porównaniu z ubiegłym rokiem - powiedziała nam dyrektor Alina Dobrzyńska z Zespołu Szkół nr 1 w Poznaniu.
Na problemy narzekają również dyrektorzy przedszkoli integracyjnych. W chwili obecnej w stolicy Wielkopolski łączonych placówek przedszkolnych jest 8. I chociaż, jak twierdzą radni z komisji oświaty, otrzymują one większe pieniądze na niezbędne remonty i inwestycje, to jednak, jak przyznają sami samorządowcy, tych środków nadal jest za mało. - Nie został dotąd stworzony spójny system finansowania takich przedszkoli. Dzięki zaangażowaniu przewodniczącego rady miasta i komisji oświaty otrzymujemy dofinansowanie, ale ciągle jeszcze tych pieniędzy jest zbyt mało. Najważniejsze, że miasto nie zostawia nas samych sobie - podkreśla Sonia Gawrońska-Zimmer, dyrektor Przedszkola Integracyjnego nr 1 w Poznaniu.
Największym problemem dla rodziców wychowujących dzieci niepełnosprawne jak dotąd była kwestia transportu takiego malucha do przedszkola. Dziecko z defektami ruchowymi może korzystać z placówki przedszkolnej do ukończenia 10. roku życia. Transport 10-latka z porażeniem mózgowym, poruszającego się na wózku środkami komunikacji miejskiej jest niemal niemożliwy. Nie pomyśleli o tym twórcy ustawy o systemie oświaty, którzy nakładając na samorządy obowiązek zapewnienia transportu osób niepełnosprawnych do szkół, nie zapewnili tego samego w przypadku dzieci niepełnosprawnych korzystających z placówek przedszkolnych. - Udało nam się przeprowadzić to, że miasto Poznań teraz dowozi na swój koszt dzieci niepełnosprawne do przedszkoli. Zajmują się tym wyspecjalizowane firmy. Sytuacja jest o tyle prostsza, że teraz już w każdej dzielnicy Poznania takie przedszkole funkcjonuje - cieszy się Alexandrowicz.
Nowe windy, podjazdy, wyciągi, osoby pomagające niepełnosprawnym w dotarciu do gabinetów naukowych, bibliotek można by uznać za drobiazgi, które w niewielkim stopniu zmieniają rzeczywistość polskich szkół. A jednak te drobiazgi, które udało się wprowadzić w Poznaniu, sprawiają, że szkoły w tym mieście rzeczywiście stały się szkołami równych szans. Problemem są jak zwykle pieniądze i często niewielkie zainteresowanie problemami dzieci niepełnosprawnych ze strony decydentów zarówno na najwyższym szczeblu, jak i tym lokalnym.
Wojciech Wybranowski, Poznań

"Nasz Dziennik" 2005-09-26

Autor: ab