Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sześciopak uchwalony

Treść

Wygląda jednak na to, że oba kroki są mocno spóźnione, o ile w ogóle zostaną wykonane, a walka o utrzymanie całości unii walutowej rozegra się na ulicach greckich miast.
W odpowiedzi na narastający kryzys zadłużenia Parlament Europejski przyjął wczoraj tzw. sześciopak, tj. nowe regulacje Komisji Europejskiej wzmacniające wspólne zarządzanie gospodarcze i dyscyplinę fiskalną wewnątrz eurostrefy. Sześciopak wprowadza ostre sankcje finansowe dla krajów, które nie potrafią utrzymać w ryzach swoich finansów publicznych. Deficyt budżetowy kraju należącego do wspólnej waluty musi mieścić się w granicach 3 proc. PKB, a maksymalne zadłużenie nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Idąc za ciosem, Komisja Europejska - ustami swego przewodniczącego José Manuela Barroso - oświadczyła, że to ona chce objąć funkcję "rządu gospodarczego eurostrefy" i nie ma potrzeby tworzenia w tym celu nowego organu międzyrządowego. To faktyczne odrzucenie propozycji niemiecko-francuskiej, aby zarządzanie gospodarcze eurostrefą powierzyć przywódcom "siedemnastki" pod przewodnictwem szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Zdaniem Barroso, w zarządzaniu eurostrefą metoda międzyrządowa nie powinna przeważać nad wspólnotową.

Podatek od spekulacji
Jakby dla przypieczętowania swojej przywódczej roli Komisja Europejska, wbrew naciskom lobby bankowego, przyjęła wczoraj propozycję wprowadzenia na terenie całej Unii podatku od transakcji finansowych. Podatkiem tym będą obłożone wszystkie operacje zakupu akcji, obligacji oraz instrumentów pochodnych w wymiarze 0,01-0,1 proc. w zależności od transakcji. Wpływy z niego, szacowane na 30-55 mld euro rocznie, trafiałyby częściowo do Komisji Europejskiej, a częściowo do budżetów narodowych.
- Jesteśmy zdecydowani wprowadzić ten podatek nawet wtedy, jeśli inne kraje, w tym Stany Zjednoczone, na to się nie zdecydują - zapowiedział Barroso. Czy tę korzystną skądinąd operację uda się Brukseli przeprowadzić - nie wiadomo, ponieważ podatek od spekulacji zdecydowanie odrzuca Wielka Brytania, obawiając się o interesy londyńskiego City.
Decyzja o opodatkowaniu spekulacji finansowych zapadła w momencie, gdy KE faktycznie została przyparta do muru za sprawą kryzysu greckiego i groźby rozpadu strefy euro, a z drugiej strony - przez wyraźne niemieckie NIE dla propozycji zwiększenia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej.
- Nie rozumiem, jak w Komisji Europejskiej ktoś mógł wpaść na tak głupi pomysł - bezceremonialnie oświadczył minister finansów Wolfgang Schaeuble. - To groziłoby obniżeniem ratingu sześciu krajów strefy euro posiadających najwyższą notę AAA, w tym ratingu Niemiec - wyjaśnił Schaeuble. Wyraził przy tym nadzieję, że przewodniczący Barroso "zachowa się jak mądry człowiek" podczas wystąpienia przed Parlamentem Europejskim.
Szef Komisji najwyraźniej przejął się ostrzeżeniem, bo wystąpienie w PE rozpoczął od tematu opodatkowania transakcji finansowych, nie powracając do kwestii zwiększenia środków EFSF, choć jeszcze w poniedziałek do tego przekonywał. Zapowiedział natomiast, wbrew stanowisku Niemiec, wprowadzenie euroobligacji dla całej strefy euro. - Kiedy już strefa euro będzie zaopatrzona w instrumenty gwarantujące integrację gospodarczą i dyscyplinę finansową, euroobligacje staną się naturalnym i korzystnym dla wszystkich krajów krokiem - ocenił szef KE. Niemcy są zdecydowanie przeciwne euroobligacjom, ponieważ obawiają się podniesienia kosztów obsługi niemieckiego długu.
- Unia stoi przed największym w swej historii wyzwaniem, jakim jest kryzys zadłużenia, kryzys finansowy, gospodarczy i społeczny, a także kryzys zaufania obywateli - powiedział Barroso. - To była iluzja wierzyć, że możemy mieć unię monetarną bez unii gospodarczej - przyznał.

Unia w rękach Greków
Czy w obecnej sytuacji, gdy kryzys eurostrefy zaszedł tak daleko, ucieczka do przodu, w pogłębioną integrację gospodarczą i wspólnotowe zarządzanie narodowymi finansami publicznymi, ma szanse powodzenia? Los unii walutowej spoczywa w rękach Grecji, a właściwie - Greków. Zależy od tego, czy obywatele wytrzymają kurację oddłużającą. Dzisiaj do Grecji wracają przedstawiciele trójki (KE, EBC, MFW), aby ocenić zdolność tego kraju do przeprowadzenia kolejnych drastycznych posunięć oszczędnościowych - obniżenia wynagrodzeń i emerytur, zwolnień w sektorze publicznym, wyprzedaży majątku narodowego, ściągnięcia od obywateli większych danin i podatków, podniesienia wieku przechodzenia na emeryturę itd. Od wykonania poleceń trójki zależy przyznanie Grecji kolejnych 8 mld euro pomocy na spłatę długów. Środki pomocowe nie trafią bynajmniej do greckiej gospodarki, lecz wprost do wierzycieli, w większości - banków francuskich i niemieckich. Premier Grecji Jeorios Papandreu zapewnił wprawdzie w Berlinie, że jego kraj wykona polecenia, ale na greckich ulicach nie ustają protesty. Wczoraj Ateny sparaliżował kolejny strajk pracowników miejskiej komunikacji. Strajkowali też pracownicy urzędów skarbowych i celnych. Kilka dni temu protestujący wdarli się na wizję jednego z popularnych kanałów telewizyjnych. W ubiegłym roku gospodarka Grecji wskutek nagłego zaciśnięcia pętli finansowej skurczyła się o 4,5 proc. PKB, a w tym roku spadnie o kolejne 5,3 procent. Instytut Pracy jednej z greckich central związkowych przewiduje, że bezrobocie w przyszłym roku sięgnie 26 proc., podczas gdy w ubiegłym roku wynosiło 12. - To 1,3 mln bezrobotnych w kraju z 11,3 mln mieszkańców - podkreślił szef Instytutu Sawas Roboli.
Oprócz Grecji, która już jest praktycznie bankrutem, w kolejce do bankructwa stoją kolejne kraje eurostrefy - przede wszystkim Włochy i Portugalia, a może także Hiszpania.
Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Czwartek, 29 września 2011, Nr 227 (4158)

Autor: au