Szepty Dudka
Treść
Sporo mówiło się o Jerzym Dudku po spotkaniu Realu Madryt z Ajaksem Amsterdam w piątej kolejce piłkarskiej Ligi Mistrzów. Niestety, były bramkarz reprezentacji Polski nie przysłużył się w żaden sposób do efektownego zwycięstwa 4:0 "Królewskich", miał być tylko ważnym ogniwem przepływu informacji między José Mourinho a podopiecznymi. Informacji, dodajmy, niezbyt utrzymanych w duchu fair.
O całej sprawie szeroko rozpisywała się hiszpańska prasa, której zdaniem, dziwne zakończenie meczu nie było dziełem przypadku. Otóż zawodnicy Realu, prowadząc 4:0, zaczęli ostentacyjnie grać na czas. Przedłużali wybijanie piłki, podciągali getry i to ci, którzy mieli już na koncie żółte kartoniki - Xabi Alonso i Sergio Ramos. Sędzia Craig Thomson, zgodnie z przepisami, pokazał im po drugiej żółtej kartce, w konsekwencji odesłał do szatni. Gdzie tu logika? Otóż ostatni pojedynek w fazie grupowej z AJ Auxerre nie ma już dla pewnych awansu "Królewskich" znaczenia. Alonso i Ramos będą musieli w nim - za karę - pauzować, a kolejną fazę rozgrywek rozpoczną z jedną żółtą kartką na koncie. Według regulaminu UEFA, kartki są przenoszone do następnej rundy (pauzuje się po otrzymaniu trzech), a co za tym idzie - obu graczom groziłaby przymusowa przerwa po obejrzeniu jeszcze jednego kartonika, gdyby oczywiście nie popisali się w Amsterdamie. A tak mają problem z głowy. A jaka w tym była rola Dudka, skoro spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych? Otóż w końcówce meczu z Ajaksem kamery wychwyciły, jak Mourinho szeptał coś do ucha Polakowi, ten za chwilę znalazł się za bramką Ikera Casillasa, zamienił z nim kilka słów, Hiszpan z kolei porozmawiał z Ramosem i nagle "Królewscy" zaczęli zachowywać się wyjątkowo dziwnie. Sami zainteresowani oskarżenia odrzucali, przekonywali, że tematem skrytych dyskusji były... zdrowotne problemy Casillasa, który skarżył się na bóle żołądka. I tyle. Zakrywanie ust, szeptanie do ucha, ich zdaniem, nie było niczym nadzwyczajnym. - Kamery wszystko wyłapują, a to były sprawy prywatne - powiedział Ramos.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-11-25
Autor: jc