Szef BP ustępuje
Treść
Amerykanin zastąpi na stanowisku dyrektora generalnego koncernu BP Tony'ego Haywarda, który pożegna się z posadą w październiku br. i przejdzie do rosyjskiego odziału koncernu. Roszada na najwyższych stanowiskach naftowego giganta nastąpiła w związku z największym w historii wyciekiem ropy do Zatoki Meksykańskiej. Hayward, którego obwinia się o dopuszczenie do tej katastrofy, zostanie zastąpiony przez Boba Dudleya, obecnie kierującego operacją usuwania plamy ropy.
Obsadzenie fotela szefa BP przez Amerykanina ma na celu złagodzenie fali krytyki, jaka spada na brytyjski koncern od pierwszych dni katastrofy. - Myślę, że nie jest to możliwe dla firmy, aby dalej działać w Stanach Zjednoczonych ze mną jako twarzą BP - powiedział Hayward podczas ogłaszania swojej rezygnacji. - Myślę więc, że dla dobra BP, a w szczególności dla dobra BP w USA, najlepiej dla mnie będzie ustąpić - dodał.
Jak podkreślił Tony Hayward, BP zabezpieczyło już ponad 30 mld USD na najbliższe 18 miesięcy, które mają pokryć koszty operacji oczyszczania Zatoki Meksykańskiej. W związku z tą akcją koncern odnotował także w obecnym kwartale rekordową stratę 16,9 mld USD. W planach firmy związanych z oczyszczaniem zatoki jest także sprzedaż aktywów wartych kolejne 30 mld USD. W koszty koncern będzie musiał także wpisać straty, jakie ponieśli miejscowi rybacy oraz sektor turystyczny. Jak oceniają amerykańskie władze, od początku katastrofy do oceanu wydostało się już ponad 5 mln baryłek ropy, pokrywając duże obszary zatoki gęstym szlamem i niszcząc spore połacie środowiska naturalnego.
Mieszkańcy obszarów położonych bezpośrednio nad Zatoką Meksykańską nie ukrywają zadowolenia z faktu, iż nieudolny dyrektor ustąpił ze stanowiska. - Nikt tu za nim nie będzie tęsknił - twierdzi Larry Hooper, rybak z miejscowości Empire w Luizjanie. Hayward też nie może narzekać na rozwój sytuacji. Władze BP obiecały mu bowiem lukratywne stanowisko w radzie nadzorczej jednego z rosyjskich oddziałów koncernu oraz przyznały odprawę w wysokości 1,6 mln USD.
Od czasu wybuchu na platformie wiertniczej, który był bezpośrednią przyczyną wycieku ropy, a także śmierci 11 jej pracowników, wartość akcji BP spadła o ponad 40 procent. Jak oceniają maklerzy, zwolnienie Haywarda powinno odwrócić niekorzystną passę firmy na światowych giełdach. Tuż po ogłoszeniu rezygnacji przez dyrektora akcje koncernu skoczyły o prawie pięć punktów procentowych. Ustąpienie ze stanowiska nie oznacza jednak końca kłopotów dla Haywarda. Prawdopodobnie nie uniknie on kolejnej rundy przesłuchań przed amerykańskim Kongresem. Senator Partii Demokratycznej Robert Menendez chce, aby były już dyrektor zeznawał przed parlamentem, tym razem w celu wyjaśnienia swoich niejasnych powiązań z handlarzami ropy z Libii.
W tym samym czasie działacze Greenpeace zablokowali około 50 stacji benzynowych w Londynie należących do firmy BP. W ten sposób chcieli zaprotestować przeciwko - w ich opinii - niewystarczającym działaniom koncernu w kwestii wycieku ropy oraz planowanym przez firmę nowym odwiertom w poszukiwaniu surowca. Komentując tę sprawę, władze BP nazwały akcję ekologistów aktami wandalizmu i zapowiedziały, że otworzą stacje, jak tylko będzie to bezpieczne.
Łukasz Sianożęcki, Reuters
Nasz Dziennik 2010-07-28
Autor: jc