Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szczyt politycznej finezji czy niegospodarności?

Treść

Przywódcy państw Unii Europejskiej porozumieli się co do treści pakietu klimatyczno-energetycznego, przyjmując dla wszystkich krajów rok bazowy - 2005. Chociaż zarówno szef polskiego rządu, jak i prezydent Lech Kaczyński opuścili szczyt z poczuciem dobrze spełnionej misji, może się okazać, że w praktyce ów pakiet będzie dla Polski niekorzystny. Zgromadzeni na szczycie przywódcy zgodzili się także udzielić Irlandii dodatkowych gwarancji (niebędących źródłem prawa w dosłownym znaczeniu), w tym na zapewnienie utrzymania zasady "jeden kraj - jeden komisarz". Irlandia zobowiązała się natomiast powtórzyć referendum w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego przed 1 listopada 2009 r., aby umożliwić wprowadzenie dokumentu w życie jeszcze w 2009 roku.

Od 2013 r. zakłady przemysłowe będą zmuszone do zakupywania prawa do emisji na specjalnych aukcjach (w obecnym systemie są one przyznawane za darmo). Jedynie energochłonnym branżom przyznano - na wniosek Niemiec - bezpłatne przydziały. W drodze wyjątku pozwolono, aby elektrownie w Polsce i innych krajach, głównie Europy Środkowowschodniej, mogły korzystać z bezpłatnych uprawnień: maksymalnie 70 proc. w latach 2013-2019. W 2020 r. obowiązek zakupu ma objąć 100 proc. praw do emisji.
Za rok bazowy dla odliczania redukcji emisji CO2 przyjęto rok 2005, co zdaniem prof. Jana Szyszko, ministra środowiska w rządzie Lecha Kaczyńskiego, jest dla Polski o tyle niekorzystne, że nie uwzględnia naszych najwyższych osiągnięć redukcyjnych emisji tego gazu, które miały miejsce pod koniec lat. 80. i na początku lat 90. Nie uwzględniono również tego, że Polska jest wyjątkiem w UE, gdyż w odróżnieniu od innych państw wysoko emisyjny pod względem CO2 węgiel jest głównym nośnikiem energii w naszym kraju. Zdaniem prof. Szyszko, mimo 32 proc. redukcji CO2, chcąc produkować przy przyznanym limicie (208,5 mln ton), musimy albo zamienić źródło energii z węgla na gaz lub ropę, albo zastosować najnowsze technologie spalania. Ponieważ to ostatnie jest niemożliwe do osiągnięcia w ciągu najbliższych czterech lat, będziemy zmuszeni kupić jednostki emisji, w ramach europejskiego systemu handlu emisjami, od tych państw UE, które mają lub też mogą mieć szybko takie nadwyżki, ograniczając np. spalanie węgla, intensyfikując równocześnie produkcję energii jądrowej.

Nie było rozmów na boku
- Nie - odpowiedział premier Donald Tusk na pytanie "Naszego Dziennika", czy rozmawiał ze stroną francuską na temat ewentualnego zakupu we Francji technologii budowy elektrowni jądrowych. - Kontekst przyszłości energetyki nuklearnej w Polsce i partnerów, z jakimi chcielibyśmy współpracować, jest oczywisty, ale ani przez moment nie był to kontekst tych negocjacji nad pakietem klimatyczno-energetycznym - dodał w nieco dwuznaczny sposób. - To nie jest tak, że przy okazji ktoś coś negocjował na boku - przekonywał Tusk. Z kolei Mikołaj Dowgielewicz, sekretarz stanu UKIE, usiłował odwrócić uwagę od zaakceptowanego na szczycie roku bazowego, argumentując, iż przyjęte w dokumencie zapisy o derogacji przyniosą nam 14 mld złotych oszczędności. Nie poinformował jednak, jakie straty Polska poniesie przez przyjęcie daty 2005, zamiast 1988 (co byłoby chyba najbardziej optymalne) za rok bazowy. W zasadzie nie wiadomo, czy ktokolwiek przeprowadził w tej materii stosowne wyliczenia.
- Polska uzyskała zrozumienie dla swojej argumentacji w kwestii pakietu klimatyczno-energetycznego. Uzyskaliśmy zabezpieczenie, jeśli chodzi o interesy naszych konsumentów, zawarowanie naszego bezpieczeństwa energetycznego i transfery środków rzędu 60 mld złotych - poinformował minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski. Mikołaj Dowgielewicz tłumaczył, że pieniądze, stanowiące rekompensatę za niewykorzystane limity emisji CO2 (nieobejmujące naszych osiągnięć w tej materii przed 2005 r.!!!), zostaną przekazane Polsce w latach 2013-2020 z przeznaczeniem "na cele społeczne, tj. łagodzenia skutków wzrostu cen energii, oraz ekonomiczne, związane z inwestycjami w ekologię, a także z inwestycjami w infrastrukturę energetyczną". Są to jednak, co sam przyznał, rządowe kalkulacje wynikające z dokumentu (przy założeniu prognozowanej przez UE ceny 39 euro za tonę), zatem kwota ta w praktyce może okazać się inna. Zapytany o czekające nas podwyżki cen energii (nawet o 90 proc.), Dowgielewicz udzielił wymijającej odpowiedzi, stwierdzając, że dzisiaj nikt nie oczekuje od rządu takiej kalkulacji.
Zdaniem Mikołaja Dowgielewicza, przyznane Polsce 60 mld zł pozwoli ograniczyć wzrost cen prądu i zmodernizować polską energetykę. Można sobie jedynie zadać pytanie, w którym kierunku pójdzie owa modernizacja, gdyż wszystko wskazuje na to, że jednak rząd zdecyduje się na zakup technologii budowy elektrowni jądrowych, zapewne właśnie od Francuzów, jednocześnie torpedując czysto polskie projekty szukania alternatywnych źródeł energii. Otwarte pozostaje przy tym pytanie, co stanie się z polskim górnictwem węglowym?
- Donald, jesteś najbardziej skutecznym negocjatorem, jakiego znam - powiedział do polskiego premiera Nicolas Sarkozy. Również minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski z zadowoleniem ogłosił sukces gabinetu premiera Donalda Tuska. Uczestniczący w konferencji prezydent i premier nie powiedzieli jednak, jakich argumentów użyli, żeby przekonać pozostałe strony do własnych racji. Wskazali jedynie na skuteczność polskich ekspertów. Interesujące, że wszyscy biorący udział w szczycie politycy i eksperci bardzo chętnie mówili o swoich sukcesach, nikt jednak nie zdobył się na poinformowanie, jaką cenę będzie trzeba za nie zapłacić.

Irlandzki bój o wyjątki
Delegacje państw członkowskich wydały decyzję o przyznaniu Irlandii dodatkowych gwarancji mimo wniesionego w ostatniej chwili przez premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna sprzeciwu w tej sprawie. Kluczowe sprawy, w których UE zdecydowała się na ustępstwa, dotyczą utrzymania przez wszystkie kraje własnego komisarza w Unii oraz gwarancji prawnych dla Irlandii w kwestiach, które stanowiły główny przedmiot niepokoju Irlandczyków, a mianowicie neutralności, aborcji i suwerenności w zakresie podatków.
Premier Brown wysunął obiekcje co do natury niektórych oczekiwanych przez Irlandię gwarancji prawnych oraz kwestii, czy będą one w jakikolwiek sposób wpływały na systemy prawne innych państw członkowskich. Wielka Brytania jest w szczególności zainteresowana jakimkolwiek prawnie wiążącym protokołem, dołączonym do unijnego traktatu, który dawałby gwarancje, że wprowadzenie wykładni praw dla robotników nie umożliwi Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości oddalenia brytyjskiego prawa do anulowania brytyjskiego prawa pracy. Istnieją również obawy, że brytyjski parlament będzie w końcu zmuszony do ratyfikacji każdego z prawnie wiążących protokołów dla Irlandii, a być może w przyszłym traktacie akcesyjnym dla Chorwacji. Uczestniczący w szczycie politycy zdecydowali się na zastosowanie wybiegu prawnego, polegającego na podwójnej roli traktatu akcesyjnego Chorwacji, który będzie jednocześnie traktatem wprowadzającym zmiany do obowiązujących zapisów prawa unijnego w zakresie wymienionych wyżej, uzgodnionych przez wszystkie państwa modyfikacji. Swoje obawy co do przyszłości traktatu wyrażała poza protokołem strona brytyjska. - Chcemy być pomocni Irlandczykom, gwarantując jednocześnie, że traktat nie będzie pisany na nowo - poinformowało źródło dyplomatyczne Wielkiej Brytanii.
Zadowolenia z przyjęcia irlandzkich żądań nie krył prezydent Polski Lech Kaczyński, podkreślając, że są one również korzystne dla Polski. Wskazał jednak na konieczność powtórzenia referendum w tym kraju przed listopadem 2009 roku. Prezydent Lech Kaczyński podkreślił, że traktat lizboński ogranicza prawo jednomyślności na rzecz prawa większości głosów, i dodał, że w kluczowych kwestiach pozostawia zasadę jednomyślności.
Anna Wiejak, Bruksela

Autor: wa