Szczyt pod znakiem polskiego weta
Treść
W cieniu wielu nierozwiązanych konfliktów dziś w Rosji rozpoczyna się spotkanie przywódców Unii Europejskiej i Moskwy. Jeszcze do niedawna Niemcy i Bruksela starały się zachować pozory wagi szczytu dla przyszłości stosunków UE - Rosja. Dziś nikt już jednak nie ma złudzeń, że o żadnym przełomie mowy być nie może. Jest niemal pewne, iż na szczycie nie dojdzie do rozpoczęcia negocjacji nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy między Unią a Rosją. Z powodu bezpodstawnego embarga Rosji na polskie produkty żywnościowe rozmowy blokuje Warszawa.
Już wczoraj kanclerz Niemiec Angela Merkel i przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuele Barroso spotkali się na nieformalnej kolacji z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i premierem Michałem Fradkowem. Szczegóły rozmów nie są znane. Niemcy, które przewodzą obecnie Unii Europejskiej, robiły wszystko, aby w Samarze doszło do rozpoczęcia rozmów w sprawie przyjęcia nowego unijno-rosyjskiego dokumentu o partnerstwie i współpracy. Jednak z powodu polskiego weta i zastrzeżeń innych państw, choćby Litwy, żadne rozmowy się nie rozpoczną, a szczyt najprawdopodobniej zdominują inne problemy, które ożyły stosunkowo niedawno. Nie ustają napięcia na linii Rosja - Estonia, a także Rosja - Litwa w związku ze wstrzymaniem dostaw ropy do rafinerii w Możejkach po jej zakupie przez polski Orlen. Czy podobnie jak Warszawa, Tallin i Wilno będą czekały na rozwiązanie sporów po kilkanaście miesięcy?
Mimo dostarczenia Rosji wszystkich niezbędnych dokumentów embargo na nasze mięso i produkty żywnościowe pochodzenia roślinnego trwa od listopada 2005 roku. - Według oceny Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, nie ma obecnie żadnych merytorycznych podstaw do utrzymywania zakazu importu polskiej żywności do Rosji - powiedzieli nam przedstawiciele resortu. Ostatni argument, jaki wysunęła przeciwko nam Rosja, to brak odpowiedzi ze strony polskiej dyplomacji na zaproszenie wystosowane przez rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa do przyjazdu z wizytą roboczą do Moskwy. Premier Jarosław Kaczyński powiedział wczoraj, że Anna Fotyga nie odrzuciła zaproszenia strony rosyjskiej, a jedynie nie ustalono jeszcze terminu wizyty w Moskwie. Szef polskiego rządu oświadczył, że ostateczne rozstrzygnięcie sprawy embarga na polską żywność leży teraz w gestii Komisji Europejskiej i prezydencji niemieckiej. - Stanowisko polskiej dyplomacji w sprawie Rosji uważam za słuszne - stwierdził historyk dr Mieczysław Ryba. Negatywnie ocenia je zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych poseł Andrzej Mańka (LPR). - Polska zbyt biernie podchodzi do relacji z Moskwą, a zbyt mocno pokłada nadzieję w Unii Europejskiej, której interesy jako ciała zdominowanego przez politykę niemiecką stoją w sprzeczności z naszymi celami - powiedział Mańka.
Szefowa polskiego MSZ Anna Fotyga stoi na stanowisku, że nie odmówiła przyjazdu do Rosji, ale brak woli porozumienia po stronie rosyjskiej uniemożliwia odbycie podróży właśnie teraz. Wczoraj w Warszawie tłumaczyła, że takie wizyty są długo i skrupulatnie przygotowywane na poziomach eksperckich. - Przed wizytą pana Ławrowa trwały kilkumiesięczne konsultacje ekspertów obydwu ministerstw - tłumaczyła na konferencji prasowej. - Zaproszenie nadal jest ważne, ale w tej chwili stan naszych stosunków nie jest stanem, który pozwalałby na podsumowanie go wizytą ministra spraw zagranicznych - oświadczyła z kolei w programie TVP 1 "Z refleksem". Przypomniała, że w relacjach polsko-rosyjskich nadal są sprawy niezałatwione, a wśród nich najbardziej bolesna - obowiązujące embargo na polskie produkty, co sprawia, że "nie jest to stosowny moment do oficjalnego wydarzenia". - W tej chwili w polskim imieniu rozmawia Unia Europejska, wobec tego rozmowy bilateralne w tym momencie powinny zostać wstrzymane - powiedziała. Zdaniem posła Mańki, Warszawa powinna zadbać o stosunki bilateralne z Rosją, a nie liczyć na UE. - Powinniśmy poszukiwać rozwiązań w dialogu, a nie w manifestowaniu swojej często niechęci albo w budowaniu siły tam, gdzie jej nie mamy - przyznał Mańka.
Podobnego zdania jest Bronisław Komorowski (PO), który uważa, że Polska prowadzi niezwykle ryzykowną politykę wobec Rosji. - Bardzo ryzykownie, ale czy dobrze, to się okaże po efektach - oświadczył w programie III Polskiego Radia.
Rosja tymczasem doskonale wykorzystuje różnicę zdań wśród polskich władz i robi wszystko, by wykreować się na ofiarę tego konfliktu. Doradca Władimira Putina Siergiej Jastrzembski jeszcze przed szczytem przedstawił Polskę jako partnera niewykazującego się wolą rozmowy, a polskie władze jako "zarażone bakcylem rusofobii".
Embargo to sprawa polityczna, nie gospodarcza
Tymczasem polscy producenci mięsa i żywności pochodzenia zwierzęcego poważnie tracą na rosyjskim embargu. - Straty idą w setki milionów dolarów, bo eksport mięsa kształtował się w granicach kilkuset milionów w skali roku. Problem polega dziś na tym, że jeśli ktoś ma pieniądze, a Rosjanie je mają, nie ma problemów z kupieniem mięsa spoza Polski. Natomiast jeśli dany zakład mięsny wypada z naszego rynku, na jego miejsce natychmiast wchodzą firmy np. niemieckie czy włoskie - stwierdza Janusz Szewczak, analityk ekonomiczny. Jak poinformowała nas dr hab. Jadwiga Seremak-Bulge z Zakładu Badań Rynkowych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, straty dla polskiego rynku mleczarskiego w wyniku rosyjskiego embarga nie są duże, dlatego że 37 zakładów ma prawo do sprzedaży na rynki rosyjskie. - Jest to prawdopodobnie efektem tego, że Rosja ma niedobór produktów mleczarskich. Ponadto polskie zakłady mleczarskie eksportują głównie do państw Unii Europejskiej - wskazuje dr Seremak-Bulge.
Polska ma obecnie niemal dwukrotnie wyższy deficyt od eksportu w relacjach handlowych z Rosją, co wynika przede wszystkim z dużego rosyjskiego importu paliw i energii, czyli ropy naftowej i gazu.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2007-05-18
Autor: wa