Szczyt obietnic i żalów
Treść
Przywódcy najlepiej rozwiniętych gospodarczo państw świata (G20) ogłosili wczoraj, na zakończenie odbywającego się w meksykańskim kurorcie Los Cabos szczytu, plan walki z kryzysem finansowym. Ekonomiści obawiają się, że - podobnie jak w poprzednich tego typu spotkaniach - skończy się tylko na obietnicach.
Jako najważniejsze osiągnięcie szczytu G20 media ogłosiły wczoraj zwiększenie obiecanych Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu środków na walkę z rozprzestrzeniającym się kryzysem finansowym. Dyrektor generalna MFW Christine Lagarde ogłosiła bowiem, że środki te wzrosły do 456 mld dolarów. - Małe i duże kraje zjednoczyły się w odpowiedzi na nasz apel, a inne mogą do nich dołączyć - podkreśliła cytowana przez PAP szefowa MFW. Jak zaznaczyła, środki na tzw. zaporę ogniową zaproponowało 37 państw członkowskich, czyli około trzech piątych członków MFW. Największe zobowiązania złożyły Chiny, które obiecały przekazać aż 43 mld dolarów. 15 mld dolarów zadeklarowała Arabia Saudyjska, zaś po kolejnych 10 mld: Brazylia, Meksyk, Indie i Rosja. Postawiły one jednak przed MFW warunek wprowadzenia w życie reformy z 2010 roku, która zmienia system głosowania w tej międzynarodowej instytucji finansowej (zmiany mają zwiększyć wagę głosów krajów spoza Ameryki Północnej i Europy).
Jednak nawet ta zwiększona suma nie jest w stanie załatać największych dziur. Jak się bowiem szacuje, dla ratowania finansów strefy euro nawet astronomiczne wydawałoby się 2 bln euro mogą okazać się niewystarczające (do tego dochodzi jeszcze problem pojawiających się problemów poza Europą, w tym u takich potęg jak USA czy Chiny). Dlatego też uczestnicy szczytu, wskazując na zaniepokojenie wynikające z braku postępów radzenia sobie z kryzysem zadłużenia strefy euro, wezwali też Europę do podjęcia wszelkich niezbędnych kroków w celu jego przezwyciężenia. - Czekamy, aż Europa powie nam, co zamierza w tym kierunku zrobić - powiedział cytowany przez BBC szef Banku Światowego Robert Zoellick. Wtórował mu szef Światowej Organizacji Handlu (WTO) Pascal Lamy, ostrzegając przed niebezpieczeństwem "zarażenia kryzysem" ze strony strefy euro. Kanadyjski premier Stephen Harper wezwał przywódców strefy euro do zmian strukturalnych w celu rozwiązania tego impasu. Nic więc dziwnego, że tak konkretne wezwania spotkały się z natychmiastową reakcją szefa Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, który zauważył, iż "wyzwania są nie tylko w Europie; one są globalne". Z rozgoryczeniem zaznaczył ponadto, że "kryzys ten nie powstał w Europie", tylko w Ameryce Północnej, skąd przeniósł się na europejskie banki. W domyśle dał więc do zrozumienia, iż brak ze strony USA zapowiedzi znacznego zastrzyku finansowego dla strefy euro w połączeniu z krytyką jest dla UE czymś oburzającym. Podczas rozmowy z dziennikarzami podkreślił też, że UE nie da się "nikomu pouczać w kwestii radzenia sobie z kryzysem". - Europa nie potrzebuje korepetycji z demokracji, tym bardziej że w kilku krajach grupy G20 demokracji nie ma - dodał Barroso.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik Środa, 20 czerwca 2012, Nr 142 (4377)
Autor: au