Szczyt G8 na gruzach miasta
Treść
Liderzy siedmiu najbogatszych państw świata i Rosji spotykają się w ramach szczytu G8 we włoskiej miejscowości L'Aquilla, którą niedawno dotknęło silne trzęsienie ziemi. Mimo że w regionie nadal odczuwalne są wstrząsy, a duża część budynków leży w gruzach, premier Włoch Silvio Berlusconi zdecydował się zaprosić swoich gości właśnie tutaj. Szczyt G8 nie mógł się obejść bez protestów alterglobalistów, jeszcze przed rozpoczęciem rozmów aresztowano około 40 osób.
Główne tematy szczytu to: kryzys finansowy, sytuacja w Iranie, a także niezmiennie walka z globalnym ociepleniem. Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama przyjechał do Włoch bezpośrednio z Rosji, gdzie razem z Dmitrijem Miedwiediewem omawiał kwestię redukcji zbrojeń oraz zasobów nuklearnych. W L'Aquili oprócz przywódców Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Kanady, Japonii i Włoch obecni będą również przedstawiciele instytucji unijnych. Wcześniej swoją obecność zapowiedział też premier Chin Hu Jintao, musiał jednak zrezygnować z wizyty w Italii, tłumacząc, że wraca do kraju w związku z zamieszkami, jakie trwają w zachodnio-północnej prowincji kraju Xinjiang.
Szczyt odbywa się w tych samych policyjnych barakach, z których kierowano operacją ratunkową, kiedy region dotknęło trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas ponad 300 osób, a niemal 50 tys. pozostało bez dachu nad głową. Do dziś wielu z nich mieszka w namiotach. Duża część mieszkańców jest wyjątkowo niezadowolona z tego, że wręcz na gruzach ich domów odbywa się spotkanie głów najbogatszych państw świata. Przedstawiciele komitetów protestacyjnych założonych przez ludzi pozbawionych dachu nad głową przygotowali z tej okazji prześmiewczy transparent o treści: "Yes, we camp" ("Tak, mieszkamy w namiotach"). Umieszczony przy głównej autostradzie prowadzącej do L'Aquili napis jest ironicznym nawiązaniem do sloganu z kampanii wyborczej Baracka Obamy: "Yes, we can". Jak mówią sami mieszkańcy, są wyjątkowo niezadowoleni, że muszą koczować w miasteczkach namiotowych, obserwując jednocześnie wielkie przygotowania do szczytu G8. Zaznaczają jednocześnie, iż nie są przeciwni samemu szczytowi, lecz chcą jedynie zwrócić uwagę na to, że mimo obietnic rządu, szybkiej odbudowy miasta, oni nadal nie mogą wrócić do swoich domów.
Mimo że w regionie nadal odczuwa się wstrząsy, organizatorzy zapewniają, iż gościom szczytu nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Jeszcze w zeszłym tygodniu sejsmolodzy podali, że odnotowano wstrząsy o sile 4,1 stopni w skali Richtera. Z tego powodu przygotowano także precyzyjne plany ewakuacji uczestników szczytu. Jak informuje miejscowa prasa, w razie niebezpieczeństwa będą oni niezwłocznie przetransportowani z miejsca zdarzenia przy pomocy śmigłowców. Włoska obrona cywilna zapewnia, że cały kompleks budynków Gwardii Finansowej, w którym odbędzie się część obrad, jest na tyle mocny, że wytrzyma nawet takie trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce w L'Aquili 6 kwietnia.
Premier Berlusconi wyjaśniał, iż wybrał właśnie to miasto, by okazać solidarność władz krajowych oraz przedstawicieli G8 z ofiarami katastrofy. Zapowiedział również, że zamierza zabrać prezydenta Obamę na przejażdżkę, by osobiście obejrzał poszkodowane miasto. Włoskie media twierdzą, iż szczyt ma też zamaskować osobiste problemy premiera, który po rozstaniu z żoną staje się bohaterem coraz to nowych skandali. Z drugiej strony włoska prasa pisze, że obecne spotkanie ma zatrzeć złe wrażenie ze szczytu w 2001 w Genui, kiedy to policja musiała użyć siły, by spacyfikować alterglobalistów.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-07-09
Autor: wa