Szczepionka na świńską grypę bez testów
Treść
Jak informują naukowcy i władze Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii, oczekiwanie na szczepionkę uodporniającą na wirus świńskiej grypy może się znacznie wydłużyć. Zarówno amerykański, jak i brytyjski resort zdrowia nie rozpoczęły testów klinicznych, które potwierdziłyby skuteczność i bezpieczeństwo leku.
Uniwersytet Medyczny Stanford ogłosił niespełna tydzień temu rozpoczęcie naboru ochotników, którzy wzięliby udział w testach klinicznych szczepionki przeciwko wirusowi H1N1. Uczelnia informuje, że mają one na celu zbadanie wpływu leku na pacjenta, w różnych warunkach, m.in. w połączeniu z substancjami, które wzmacniają odporność organizmu. Badania mają także dowieść, czy używanie tego typu substancji bądź leków pomaga organizmowi w lepszym stopniu zareagować na szczepionkę. Jak podkreślają przedstawiciele uczelni, do tej pory przeprowadzano badania, które określały jedynie stopień bezpieczeństwa specyfiku jako takiego oraz jego wpływ na odporność organizmu, toteż testy na Stanford są w tej materii krokiem naprzód.
Nikt jednak nie precyzuje, kiedy ostatecznie się one zakończą, a szczepionkę będzie można wprowadzić do obiegu. Badania, które rozpoczynają Amerykanie, to testy II stopnia (z III stopni wymaganych w tym przypadku). Także Brytyjczycy informują, że proces wprowadzania szczepionki przeciwko świńskiej grypie postępuje w ich kraju dużo wolniej, niż się spodziewano. Ministerstwo zdrowia oznajmiło, że kampania dostarczania szpitalom leku będzie opóźniona o co najmniej sześć tygodni. Z początku rząd zapowiedział bowiem wejście na rynek pierwszej tury szczepionek na ostatnie dni sierpnia. Ostatecznie jednak nie nastąpi to wcześniej niż na przełomie października i listopada, kiedy to spodziewany jest szczyt zachorowań na grypę, w tym także na jej nową odmianę. Także równoczesne występowanie obu jej odmian, a tym samym pokrywanie się grup ryzyka, będzie - zdaniem wyspiarskich władz - największym utrudnieniem w przeprowadzeniu sprawnych szczepień.
Z kolei Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oszacowała, że powstająca szczepionka może kosztować od 2,5 USD do nawet 20 USD za jedną dawkę. Kierująca Inicjatywą dla Poszukiwania Szczepionek przy WHO Marie-Paule Kieny oceniła, że nie powstanie wystarczająca ilość leku, która by pokryła zapotrzebowanie. Co ważniejsze, dodała, że "ludzie nie powinni bezgranicznie polegać na szczepionce". W jej opinii, nie będzie zresztą konieczne dostarczenie tego medykamentu każdej osobie na świecie. Wirus H1N1 rzadko powoduje zgony. Według Kieny, niepotrzebnie podana szczepionka może być wyjątkowo groźna, zwłaszcza dla kobiet w ciąży i osób ze schorzeniami takimi jak cukrzyca.
Nieco inaczej przedstawia się sytuacja w Chinach, gdzie tamtejszy rząd pozwolił już jednemu ze swoich producentów leków, aby rozpoczął masową produkcję pojedynczych dawek szczepionki przeciwko H1N1. Firma Sinovac wprowadzi w pierwszej partii na rynek ok. 30 milionów sztuk leku. Jednakże jak podkreślają komentatorzy, aby Chiny mogły stać się eksporterem leku, muszą mieć na ten proceder zgodę WHO. Organizacja ta jednak z całą pewnością nie zatwierdzi takiej możliwości, posiadając szczepionkę z zaledwie jednego źródła. Pekin zapowiedział, iż jeszcze czterech innych producentów leków jest w trakcie zatwierdzania swojej szczepionki.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-09-09
Autor: wa