Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szarża na mity

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Bez odwagi nie ma szczęścia, spełnienia, sukcesów i nie ma Polski. Takie jest przesłanie pomnika polskiej kawalerii – mówił Jan Żyliński, fundator Złotego Ułana, upamiętniającego bohaterstwo polskiej kawalerii z 1939 roku.

W Kałuszynie niedaleko Mińska Mazowieckiego odsłonięto pomnik Złotego Ułana. Pozłacany monument na cokole z czerwonego granitu stanął w centrum miasteczka tuż przy trasie z Warszawy do Brześcia.

To hołd złożony polskim kawalerzystom, którzy we wrześniu 1939r. skutecznie i bohatersko bronili Ojczyzny przed niemiecką i sowiecką agresją. Pomnik przedstawia ułana z 11. Pułku Ułanów Legionowych, który przed wojną stacjonował w Ciechanowie. W nocy z 11 na 12 września bohaterska szarża 4. szwadronu przełamała linię niemieckiej piechoty i dzięki temu doprowadziła do wyparcia jej z miasta. Choć niecodzienną, nocną szarżę kawalerii w terenie miejskim wykluczał regulamin i była ona skutkiem pewnego nieporozumienia, manewr pozwolił nie tylko odbić Kałuszyn z rąk wroga, ale zaoszczędził krwi setek polskich żołnierzy.

Fundatorem monumentu jest książę Jan Żyliński, polski biznesmen na stałe mieszkający w Londynie, syn rotmistrza Andrzeja Żylińskiego, dowódcy wrześniowej szarży. Przed uroczystością przytoczono wspomnienia oficera, który relacjonował, że zaskoczenie nocnym atakiem jazdy było tak wielkie, że „Niemcy uciekali jak króliki”, początkowo nie podejmując walki i porzucając pozycje. Po całonocnych walkach miasto zostało odbite.

W sobotę podczas uroczystości syn rotmistrza mówił, że pomnik ma być nie tylko symbolem, ale głównie przesłaniem dla przyszłych pokoleń i przypominać, że możemy być dumni z tradycji polskiego oręża.

– Na tym pomniku rzeźba ma twarz mojego ojca. On jest na niej uśmiechnięty i szczęśliwy, choć ryzykuje swoje życie i szarżuje nocą, mając do tego złamaną rękę. Dlaczego o tym mówię? Bo miał odwagę i poczucie misji i była to dla niego chwila spełnienia. Bez odwagi nie ma szczęścia, spełnienia, sukcesów. Nie ma Polski, to jest to przesłanie – mówił syn rotmistrza.

Pomnik ma uświetnić nie tylko szwadron jego ojca, ale całą kawalerię, która podczas wojny obronnej zaliczyła pasmo wielkich sukcesów. – To pomnik nastawiony na przyszłość, dlatego musiał wyglądać inaczej niż inne pomniki, by zwrócić na siebie uwagę – podkreślał fundator monumentu. Jak mówił, chciałby, by młode pokolenie zaraziło się jego ideą, którą jest odwaga prawdziwie wyrażona w ułańskiej fantazji polskiej jazdy.

Uroczystość poprzedziła Msza św. odprawiona w miejscowym kościele i salwa honorowa, która kończyła apel żołnierzy polskiej jazdy poległych przez ostatnich tysiąc lat na polach bitewnych od Cedyni, przez Płowce, Grunwald, Kłuszyn, Orszę, Kircholm, narodowe powstania i ostatnie wojny. Obok rycerzy, ułanów, husarzy, szwoleżerów i kirasjerów w apelu wspomniano również o współczesnych żołnierzach nawiązujących do tradycji formacji kawaleryjskich, którzy zginęli podczas misji wojskowych m.in. w Iraku i Afganistanie. Nie zabrakło oczywiście wspomnienia o 11. Pułku Ułanów Legionowych, rtm. Andrzeju Żylińskim i jego ułanach.

Wiceszef MON Czesław Mroczek przypomniał, że skutki niemieckiego ataku na miasto były dla niego tragiczne. – Te wydarzenia wojenne je na stałe przeobraziły. W 1939 r. to 11-tysięczne miasto, po 75 latach od tych wydarzeń Kałuszyn to miasto około 4-tysięczne. Ukazuje to skalę zniszczeń dokonanych podczas II wojny światowej – mówił.

Mroczek przypomniał, że była to jednak z ważniejszych bitew września, która pokazała wszystkie zalety żołnierza polskiego. – Niestety, pod sowieckim wpływem w okresie PRL przypominanie o tradycji ułańskiej i kawaleryjskiej było niemożliwe. „To im, bohaterom, żołnierzom AK, wzniesiemy pomniki ze złota” – tak śpiewaliśmy, ale była to myśl skrzywdzonych. Dzisiaj w Kałuszynie ta myśl się ziszcza – dodał.

Po uroczystości setki jej uczestników przeszły na pobliskie pola obserwować pokaz umiejętności ochotniczych oddziałów kawaleryjskich. Był pokaz musztry i regulaminowych komend. A na koniec atak na pozycje wroga. W polu szarżowało 88 kawalerzystów reprezentujących barwy kilku przedwojennych pułków kawaleryjskich.

– Jest nas w Polsce już około tysiąca i ciągle przybywa. W naszym stowarzyszeniu regularnie ćwiczy 40 jeźdźców – tłumaczy Marek Sobucki z 11. Pułku Ułanów Legionowych. Prywatnie zajmuje się metaloplasyką i płatnerstwem. Wyrabia i naprawia broń białą. – Robię szable kawaleryjskie, podobno najlepsze na świecie – mówi z dumą.

Władze Kałuszyna z burmistrzem Marianem Soszyńskim planują coroczne obchody Dnia Złotego Ułana. Ich celem ma być pamięć o wrześniowej szarży z 1939 r., ale również popularyzacja wiedzy na temat polskiej jazdy, promocja patriotyzmu, historii i wartości przyświecających słynnej polskiej formacji wojskowej.

Maciej Walaszczyk, Kałuszyn
Nasz Dziennik, 15 września 2014

Autor: mj