Swój broni swego?
Treść
Front Narodowy postanowił wystąpić przeciwko francuskiemu ministrowi kultury Frédéricowi Mitterrandowi, po tym jak w obronie Romana Polańskiego skrytykował Stany Zjednoczone, "wracające do afery sprzed ponad trzydziestu lat". FN ocenił tę wypowiedź jako "absolutnie straszliwą". Co więcej, Front prześwietlił przeszłość ministra i znalazł w niej wątki, o których Mitterrrand wolałby pewnie zapomnieć.
Znaleziono m.in. to, co na temat pedofilii pisał syn byłego prezydenta Francji. Okazało się, że w książce pt. "Złe życie" Frédéric Mitterrand przyznawał się, że w czasie jednej z podróży miał "płatne relacje seksualne z młodym chłopcem". Wybuchł prawdziwy skandal, kiedy w czasie debaty telewizyjnej dotyczącej przestępstw seksualnych Marine Le Pen, wiceprzewodnicząca FN, zacytowała ten fragment książki. Film z jej wypowiedzią był już wiele razy oglądany w internecie. Front Narodowy wystosował też petycję domagającą się dymisji ministra kultury. Podpisało się pod nią ponad 3 tys. osób.
W obronie ministra stanął jego krewny, siostrzeniec byłego prezydenta Francji, który oświadczył z pogardą, że Frédéricowi "przynosi honor tarzanie go w błocie przez Front Narodowy". W odpowiedzi Marine Le Pen stwierdziła, że Frédéric Mitterrand "nie ma potrzeby być tarzanym w błocie przez FN, bo sam się w nim znalazł, a teraz Nicolas Sarkozy nurza Francję w błocie, bo odmawia zdymisjonowania ministra". Zaapelowała też o wszczęcie dochodzenia w tej sprawie.
Sytuacja dla ministra kultury staje się tym trudniejsza, że nawet socjalistyczni deputowani, w tym rzecznik prasowy Partii Socjalistycznej, Benoit Hamon, zgadzają się z propozycją Frontu Narodowego. Niewiele pomagają zapewnienia pierwszego sekretarza PS Martine'a Aubry'ego, że: "nie wyobraża sobie, by Pan Mitterrand uprawiał apologię turyzmu seksualnego". Przyznała jednak, że nie czytała jego książki. - To wielka szkoda, że można sobie wyobrazić socjalistycznych deputowanych łączących się z Frontem Narodowym - replikuje Frédéric Mitterrand. Popiera go przewodniczący rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego Xavier Bertrand, zdziwiony, że PS umieszcza się na "pozycji Frontu Narodowego". Według niego, chodzi jedynie o wykorzystanie faktów z życia prywatnego do ataków politycznych. - Przede wszystkim wypowiada się wojnę nazwisku Mitterrand, które jest symbolem otwarcia na lewicę - uważa Bertrand.
Minister pracy Xavier Darcos stwierdził natomiast, że Frédéric Mitterrand powinien "odpowiedzieć inaczej niż przez zwykłe oburzenie", jak czynił to dotychczas. - Nie ma sędziego, który by go ścigały. Nikt nie stawia mu oskarżeń merytorycznych. Czyni mu się zarzuty dotyczące jego zachowania moralnego, i na nie powinien odpowiedzieć - oświadczył Xavier Darcos w wywiadzie radiowym.
Sprawa nie pozostaje bez echa również w obozie rządzącej UMP. Słyszy się głosy, że przysporzy ona popularności Frontowi Narodowemu kosztem UMP. Ma więc rację były rzecznik prasowy tej partii Chantal Brunel, mówiąc, że: "ci co powoływali Frédérica Mitterranda do rządu, znali tę książkę". Świadczy to dobitnie o wyznawaniu przez francuską elitę polityczną ideologii relatywizmu moralnego, materialistycznego hedonizmu, z której wynikają akceptacja wszelkich dewiacji oraz postawa oburzenia, kiedy ktoś występuje przeciw nim. Tak jak było to w przypadku Romana Polańskiego.
Franciszek L. Ćwik
"Nasz Dziennik" 2009-10-09
Autor: wa