Święty Zygmuncie Szczęsny Feliński - módl się za nami
Treść
Zdjęcie: arch./ -
„Winić Polaków nikt nie może za to, że mając świetną i bogatą przeszłość historyczną, wzdychają do niej i dążą do uzyskania niepodległości. Tego gorącego patriotyzmu nie można Polakom poczytywać za zdradę, a prób odzyskania niepodległości, powtarzających się od stu lat, Rosjanie nie mają prawa potępiać. […] Nie jest winą Polaków, że pragną odzyskania niepodległości. Nie można poczytywać Polakom za zbrodnię ich patriotyzmu. Losy narodów są w rękach Opatrzności i jeżeli wybiła godzina wyzwolenia Polski, nie przeszkodzi temu opór cesarza” – pisał w liście do cara święty arcybiskup Szczęsny Feliński. Te słowa okazały się przestępstwem, za które nieulękły pasterz zapłacił 20 latami katorgi na Syberii.
Kim był? Synem gorących patriotów, którzy zaszczepili w jego sercu miłość do Polski, niecofającą się przed cierpieniem oraz głęboką pobożność maryjną. Ojciec zmarł na gruźlicę, a matka została zesłana na Syberię, kiedy miał 16 lat. Był przyjacielem Juliusza Słowackiego, o którym poeta tak pisał: „Ukochany to jest chłopiec – już z chłopca człowiek – wszyscy go tu ukochali szanując – postępki jego były anielskie, wiedza rozkwitająca: stanie się kiedyś chwałą naszą”. Sam Feliński zostawił wzruszający opis śmierci Słowackiego, cichej, pobożnej i pełnej ufności.
Kapłanem – oddanym biednym i potrzebującym, dzieciom i klerykom, przygotowującym się do kapłaństwa. Pasterzem, który znosi niezrozumienie i samotność – odrzucony przez tych, którzy ciągnęli do walki zbrojnej z okupantem, niezrozumiany przez tych, którzy chcieli układać się z carem. Zesłańcem – który po zaledwie 16 miesiącach posługi biskupiej w Warszawie, zostaje skazany na Syberię, gdzie spędza 20 lat w strasznych warunkach, biedzie i ciężkiej pracy, stając się podporą i oparciem żyjących tam Polaków i ich dzieci. Wielkim przegranym – któremu nie powiodła się misja prowadzenia Kościoła w Polsce i Warszawie oraz zapobieżenia walce, w której powodzenie nie wierzył; przegranym, o którym napisał jego pokorny następca na stolicy w Warszawie, Prymas Wyszyński: „Wstąpcie do katedry, zejdźcie do podziemi, tam leży człowiek, o którym mówiono, że przegrał, a to jest zwycięzca”.
Miłość ojczyzny – pisał – jest uczuciem równie wrodzonym i mimowolnym, jak miłość rodziców… „Polakiem jestem i Polakiem pragnę umrzeć, ponieważ to mi nakazują prawa boskie i ludzkie. Uważam nasz język, nasze obyczaje narodowe, naszą historię z drogocenną spuścizną naszych przodków, którą z nabożeństwem powinniśmy przechować dla potomności, wzbogaciwszy majątek narodowy naszą własną pracą. Razem z wami szczycę się naszymi starymi polskimi cnotami, szlachetnością synów Polski, ich poświęceniem, odwagą i miłością Ojczyzny”.
ks. Łukasz Kadziński
Nasz Dziennik, 11 października 2014
Autor: mj