Święty Stanisławie Kostko, patronie młodzieży - módl się za nami
Treść
Zdjęcie: / -
Oglądając słynną rzeźbę z kościoła św. Andrzeja na Kwirynale, przedstawiającą umierającego Stanisława Kostkę, Cyprian Kamil Norwid napisał: „A ty się odważ świętym stanąć Pana/ A ty się odważ stanąć jeden sam/ Być świętym – to nie zlękły powstać z wschodem/ To ogromnym być, przytomnym być!”. Młodzieniec, który zmarł w tym właśnie miejscu, odważył się zapragnąć świętości. Jego ucieczka z kolegium jezuickiego w Wiedniu przez Bawarię do Rzymu odbiła się szerokim echem. Jedni byli zgorszeni, inni – zwłaszcza jezuici, u których uczył się młody szlachcic – przerażeni, jeszcze inni zaś zachwyceni odwagą i brawurą chłopca. Mówiono o nim z dumą i odcieniem zazdrości: „Stanisław Polak”! Zwłaszcza studenci (jak pisze ks. Józef Warszawski SI) zrozumieli, czym naprawdę jest orla młodość, jak niewiele znaczą dla niej przeszkody, choćby wydawały się nie do pokonania.
Święty Stanisław Kostka jest nietypowym patronem młodzieży. Nietypowym, a jednocześnie nieodkrytym – chłopiec, który sprzeciwił się woli rodziców i uciekł swym opiekunom, oraz święty, którego pobożne wyobrażenia mogą do dziś zniechęcić wielu młodych do upatrywania w nim swego ideału. Nie mógł być wymoczkowatym efebem, jak przestawia go wielu artystów. Taki nie przeszedłby próby męstwa i odwagi oraz zwykłej ludzkiej siły (współbracia w Rzymie zapamiętają, że „rosłej był budowy ciała”). Miał w sobie młodzieńczy upór i szlachecką dumę, ale potrafił to złożyć w ręce swej Królowej, którą ukochał od lat dziecinnych, spędzonych w Rostkowie na Mazowszu. To Maryja posłużyła się uporem, a dumę przemieniła na szlachetne pragnienie Nieba. To Ona wybrała mu Towarzystwo Jezusowe jako miejsce wypełnienia powołania. „Do wyższych rzeczy zostałem stworzony” – mówił Stanisław w jezuickim kolegium. I choć dzisiaj te słowa zabrzmiałyby pychą, to jego towarzysze wiedzieli, czym są dla tego młodego nowicjusza owe rzeczy „wyższe” – osiągnięciem tej chwały, dla której św. Ignacy powołał do życia swoje Towarzystwo.
Przeciwności pokonał wiele – nie tylko długą drogę przebytą pieszo w żebraczym stroju. Gdy w Wiedniu zapragnął życia pełniejszego, aniżeli odmierzanego studenckimi rozrywkami, jego własny brat z gromadą kolegów starał się (dosłownie) wybić mu z głowy owe pobożności. Stanisław był kopany, a nawet deptany, gdy próbował się modlić, leżąc krzyżem na podłodze. I to odnotuje Norwid: „Bluźnili Ci – ty błogosławieństw nieś im zorze;/a plwali Ci – ty ból im zabierz z czół;/ deptali – kłodą, ty im legnij w drodze,/ by żaden z nich się nie mógł staczać w dół”.
Potrzeba młodym tego świętego. Potrzeba jego przykładu, obmytego z patyny cukierkowatości. Współcześni rówieśnicy Staszka Kostki wbrew pozorom pragną ideałów, „rzeczy wyższych”, aniżeli spędzanie godzin przed komputerem czy na imprezach. Rzadko jednak ktoś ich do tego wezwie, aby – jak głoszą słowa jednej z piosenek – „dać do zdobycia wyższe cele”. Niech św. Stanisław modli się o to dla nich!
ks. Łukasz KadzińskiNasz Dziennik, 1 października 2014
Autor: mj