Święty był w naszym domu
Treść
Zdjęcie: R. Sobkowicz/ Nasz Dziennik
Z Zofią Puczyłowską, w której gospodarstwie podczas spływu kajakowego Czarną Hańczą nocował wraz ze studentami ks. kard. Karol Wojtyła, rozmawia Adam Białous
Jakie były okoliczności Pani spotkania z ks. kard. Karolem Wojtyłą, dziś już św. Janem Pawłem II?
– Mój mąż Lucjan, który już nie żyje, był podleśniczym. 30 lat mieszkaliśmy w przepięknie położonej w Puszczy Augustowskiej nad Czarną Hańczą leśniczówce Jałowy Róg. Czarna Hańcza wije się tuż za tą leśniczówką, więc wiele razy gościliśmy u siebie i nocowaliśmy kajakarzy, których letnią porą bardzo wielu płynie tą piękną rzeką. To był sierpień roku 1977. Któregoś dnia wieczorem bardzo mocno padał deszcz, lało jak z cebra. Siedzieliśmy w leśniczówce przy stole, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam. Przed drzwiami stał niemłody już mężczyzna, w cywilnym ubraniu, z dużym krzyżem na piersi, zaś za nim na podwórzu stała grupa młodych ludzi. Mężczyzna przywitał się z nami słowami „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, przedstawił się, powiedział, że nazywa się Karol Wojtyła i jest księdzem, który odbywa spływ kajakowy ze studentami. Zapytał, czy nie moglibyśmy ich przenocować, gdyż z powodu ulewy i ciemnej nocy nie sposób dalej płynąć. Chętnie się zgodziliśmy, tym bardziej że ten ksiądz od razu wydał się nam jakimś bardzo dobrym człowiekiem. Już kiedy po raz pierwszy spojrzał mi w oczy, poczułam w duszy taki głęboki pokój.
Gdzie nocował ks. kard. Karol Wojtyła?
– Studentów ulokowaliśmy na noc w stodole, bo w leśniczówce by się nie zmieścili. W stodole było świeże, pachnące siano. Oni rozłożyli na nim swoje śpiwory. A rano mówili, że bardzo przyjemnie się im spało. Natomiast ks. Karola Wojtyłę przenocowaliśmy w leśniczówce. Mieliśmy akurat wolny pokój, choć to była rzadkość, bo latem często kogoś gościliśmy i pokoje były zajęte. Był w tej grupie kajakarzy jeszcze jakiś ksiądz, dziś już nie pamiętam jego nazwiska. Ksiądz Karol Wojtyła nie mówił nam, że jest kardynałem. O tym dowiedzieliśmy się dopiero rok później. Chyba nie chciał nas peszyć swoją wysoką kościelną godnością.
Czy rozmawialiście Państwo z ks. kard. Karolem Wojtyłą ?
– Jeszcze wieczorem zaprosiliśmy ich na kolację. Kiedy ja szykowałam posiłek, z ks. Karolem rozmawiał głównie mój mąż Lucjan, który już nie żyje. Zapytałam ks. Wojtyłę, co by chciał zjeść na kolację. On mi powiedział, że zje to samo, co szykuję dla wszystkich domowników. Nie chciał nic specjalnego dla siebie. Powiedziałam, że smażę jajecznicę ze świeżych jajek, bo mieliśmy swoje kury, i do tego dam ciepłego mleka, od naszej krowy. Ksiądz Karol Wojtyła był tym zachwycony, powiedział, że to jego przysmaki. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach. Ksiądz Karol pytał nas, jak się nam tu żyje, jakie mamy kłopoty, jakie radości. Ta rozmowa była zwykła, a jednocześnie niezwykła. Rozmawiałam wcześniej z wieloma księżmi, którzy często pływając kajakami z młodzieżą, u nas się pożywiali czy nocowali, ale rozmowa z ks. Karolem Wojtyłą była niezwykła. W tym, co mówił o prostych rzeczach, była jakaś głębia, która skłaniała do innego na nie spojrzenia. Te jego słowa przenikały całego człowieka.
Gdzie ks. kard. Karol Wojtyła i studenci udali się po noclegu w państwa gospodarstwie?
– Wstali wcześnie rano. Chcieliśmy poczęstować ich śniadaniem, ale ks. Karol Wojtyła podziękował, mówiąc, że śpieszą się na Mszę św. do kościoła w pobliskiej Mikaszówce. Kiedy się pożegnaliśmy i oni wyruszyli do Mikaszówki, mąż zaraz podzielił się ze mną swoimi wrażeniami z tego spotkania z ks. Wojtyłą. Karol Wojtyła wywarł na mężu i na mnie ogromne wrażenie. Mąż powiedział mi: „To jest ktoś więcej niż ksiądz”. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak to wyrazić w słowach, ale od niego biła tajemnicza siła dobra i pokoju.
Kiedy i jak dowiedzieliście się, że gościliście u siebie kardynała ?
– Rok później byłam na Mszy św. w naszej parafii w Mikaszówce. Wówczas ksiądz proboszcz pokazał nam plakat ze zdjęciem nowo wybranego Ojca Świętego. Wprost oniemiałam ze zdumienia – to był ten sam ks. Karol Wojtyła, który u nas w leśniczówce nocował, z nami przy jednym stole siedział i rozmawiał. Pędziłam co sił w nogach z kościoła do domu, żeby podzielić się tą nowiną z mężem. Ale on już wiedział, bo wcześniej nowego Papieża pokazali w „Dzienniku” TV. Wówczas mąż przypomniał mi, co mówił zaraz po wizycie ks. Wojtyły w naszym domu i powtórzył to: „Ja wiedziałem, że to nie jest zwykły ksiądz”.
Jakie myśli budzą się w Pani w obecnym czasie po kanonizacji Jana Pawła II ?
– Dziękuję Bogu, że dał nam takiego wielkiego świętego człowieka. Szczególnie taki patron jest nam potrzebny w trudnych czasach zamętu moralnego, w których przyszło nam żyć. Często w modlitwie proszę świętego Jana Pawła II o wstawiennictwo. Jest mi on tym bardziej bliski, że miałam tę łaskę gościć go w swoim domu, rozmawiać z nim i go widzieć. Swego czasu mój mąż miał wypadek, był w ciężkim stanie. Wierzę, że ocalał dzięki pomocy Jana Pawła II. Widzę, że w ciągu mojego długiego życia Bóg obdarzał mnie i moją rodzinę, nasze dzieci, wieloma łaskami, na pewno święty Jan Paweł II często nam je u Boga wyprasza.
Dziękuję za rozmowę.
Adam BiałousNasz Dziennik, 7 lipca 2014
Autor: mj