Święto Przemienienia Pańskiego
Treść
6 sierpnia Kościół obchodzi święto Przemienienia Pańskiego. Aby dobrze odczytać to wydarzenie, trzeba sięgnąć do jego kontekstu biblijnego. Niezrozumienie procentuje uproszczeniami interpretacyjnymi, triumfalizmem albo płytkim moralizatorstwem.
Fragment Ewangelii św. Marka (Mk 9, 2-10), czytany dzisiaj, jest częścią większej, spójnej całości. Elementem łączącym wydarzenia opisane w rozdziałach 8, 75 - 10, 52 jest droga. Jezus z uczniami idzie z północnej Galilei, przez Kafarnaum, Judeę, Jerycho do Jerozolimy. Podczas tej wędrówki dokonuje się szczególny proces transformacji. Chrystus zaczyna akcentować swoją tożsamość i posłannictwo, otwarcie mówi o konieczności swojej odkupieńczej śmierci, odrzuceniu przez arcykapłanów, o zmartwychwstaniu. Dojmującym problemem staje się niewiara uczniów, brak gotowości do przyjęcia zaskakującego obrazu: upokorzonego i podeptanego przez ludzi Mistrza, do akceptacji radykalnie innego mesjanizmu od tego, który nosili w swojej wyobraźni.
Dopiero po takim wstępie możliwe jest właściwe zrozumienie, co tak naprawdę wydarzyło się na górze Tabor. Na pewno celem Przemienienia nie była demonstracja cudowności, Boskiej potęgi czy wizualizacja początku "nowej ery". Apostołowie - i nie tylko przecież oni - mieli do czynienia z mocą Chrystusa wiele razy. Widzieli Go uzdrawiającego chorych, rozmnażającego chleb, wyrzucającego złe duchy. Przemienienie miało być czymś innym: umocnieniem, pieczęcią uwiarygodniającą wcześniejsze nauczanie. Nie olśniewająco białe odzienie Jezusa, nie obecność Mojżesza i Eliasza, przedstawicieli Prawa i Proroków (znaki, które jesteśmy dziś skłonni stawiać na pierwszym miejscu w opisie i wartościowaniu wydarzenia), ale nakaz: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie", skierowany do uczniowskiej elity (Piotr, Jakub i Jan), stał się centralnym punktem epizodu na szczycie góry. Piotr zrozumiał to później. Pisał po latach: "I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach" (2 P 1, 16-19). Słowo Boże jest drogowskazem, mocą człowieka - w skali wieczności jaśniejące szaty Chrystusa, cudowne znaki są tylko niewiele znaczącym dodatkiem! Przyjęcie Słowa, posłuszeństwo Bogu są koniecznym warunkiem zbawienia. Praktyka życia udowadnia, że potrzeba wiele trudu, wewnętrznych walk, a nade wszystko dużo pokory, aby do tego dojrzeć i w to uwierzyć...
Przemienienie Jezusa pokazuje, jak trudna i długa jest droga, aby stać się uczniem. Łatwo jest przyjąć Go triumfującego, potężnego - jednak umysł buntuje się, gdy jawi się jako pokorny, bezradny, skazany na ludzką nienawiść. Kiedy każe siebie w swoim uniżeniu naśladować. Ludzka logika podpowiada inaczej. Na Przemienienie Jezusa o tyle można spoglądać w kategoriach moralnych (co jest ulubionym motywem kaznodziejów) jako na wezwanie do własnej, wewnętrznej przemiany, o ile nie stracimy z horyzontu jej właściwego kierunku. Tabor, wraz z całym kontekstem biblijnym, bardzo precyzyjnie go określa. Jest nim gotowość do tracenia życia, brania na barki krzyża i podążania za Chrystusem - posłuszeństwo woli Ojca w takiej skali, w jakiej urzeczywistniło się ono w Jezusie. Chwała, radość zwycięstwa, królowanie przyjdą później.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-08-06
Autor: wa