Święta Faustyno Kowalska, apostołko Bożego Miłosierdzia - módl się za nami
Treść
Zdjęcie: arch./ -
„To była niezwykła osoba. Pogodna, promienna, usłużna. Gdy przychodziła na rekreację, mówiono, że ’idzie nasz teolog’, bo zawsze mówiła o Bogu. Pomimo słabego zdrowia pomagała innym bez słowa użalania się nad sobą” – tak wspomina po latach św. Faustynę Kowalską jedna z niewielu jeszcze żyjących współsióstr, s. Beata Piekut.
Ta prosta zakonnica drugiego chóru, która ukończyła zaledwie trzy klasy podstawówki, zadziwiła cały świat posłusznym przekazaniem orędzia o Bożym Miłosierdziu. Z początku nikt jej nie wierzył, gdy chodziła do swoich przełożonych z prośbą o wymalowanie obrazu według wizji, jaką otrzymała. Spowiednik sugerował, że chodzi o obraz namalowany w duszy. Czuła się niezrozumiana. „Zaczynają mówić i patrzeć na mnie jako na jakąś histeryczkę i fanatyczkę” – zanotuje. I doda: „Widzę teraz, że jestem jak złodziej strzeżona wszędzie: w kaplicy, przy obowiązku, w celi. Już teraz wiem, że oprócz obecności Bożej mam zawsze obecność ludzką”.
Jednak plany Boskie wsparte uległością człowieka, posuniętą do zaparcia się samej siebie, prowadzą do chwały. Obraz Jezusa Miłosiernego dzisiaj jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli na świecie, a Koronkę („na uśmierzenie gniewu” Bożego) odmawia się w każdym chyba zakątku ziemi. Odnowienie wiary w przebaczającą miłość Boga do każdego grzesznika stało się faktem. Orędzie okupione cierpieniem Faustyny zostało ogłoszone. Czy jednak zostało przyjęte?
Patrzymy na Siostrę Faustynę przez pryzmat łask mistycznych, jakich doświadczała. Święci jednak są także wielkimi realistami, znają słabości ludzkie i potrafią, często bez ogródek, nazwać prawdę o grzechu i słabościach. Faustyna, widząc ogrom łask, jakie chciał zesłać na ziemię miłosierny Bóg, jednocześnie dostrzegała zagrożenia, jakie wiążą się z odrzuceniem ukazywanego jej orędzia. Pewnego razu zanotowała taką skargę Chrystusa odnoszącą się do szczególnie wybranych dusz: „Miłość ich jest letnia, serce Moje znieść tego nie może, te dusze zmuszają Mnie, abym je od siebie odrzucił. Inne nie dowierzają Mojej dobroci i nigdy nie chcą zaznać słodkiej poufałości we własnym sercu, ale szukają Mnie gdzieś daleko i nie znajdują. To niedowierzanie Mojej dobroci najwięcej Mnie rani. Jeżeli nie przekonała was o miłości Mojej śmierć Moja, to cóż was przekona? […] Używają łask Moich na to, aby Mnie obrażać. […] Nie chcą usłyszeć wołania Mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża Mnie w smutku śmiertelnym. Tu duszy nic pomóc nie mogę, chociaż Bogiem jestem, bo ona Mną gardzi”.
Siostra Faustyna uczy przejęcia się stanem ludzkiej duszy, własnej i innych. Nie boi się mówić nam tak samo serio o Bożym gniewie, jak i o miłosierdziu. Wie, że gniew można powstrzymać ofiarą i modlitwą – i czyni tak po dziś dzień, wstawiając się za każdego, kto szczerze szuka poprawy stanu swego wnętrza. Może znajdzie się „dusza wybrana”, która zechce Bożej sekretarce w tym towarzyszyć?
ks. Łukasz Kadziński
Nasz Dziennik, 6 października 2014
Autor: mj