Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Świąteczne prezenty

Treść

Już kilka dni zostało nam do Świąt Bożego Narodzenia. Jak co roku wystrój naszych kościołów, fiolet szat liturgicznych, roratnia świeca przypominają nam o tym, że czekamy na Zbawiciela. Jaki był dla nas ten Adwent? Co w nasze życie wniosły te pełne tęsknoty dni? Czy zdołaliśmy ocalić ich specyfikę i ubogacić nimi nasze życie duchowe?

Z ogromnym zaciekawieniem przypatruję się, jak media przedstawiają Adwent i święta. Każdego roku dziennikarze zajmują się Świętami Bożego Narodzenia. Są one dyżurnym tematem analiz, sondaży i felietonów. O współczesnym przeżywaniu świąt wypowiadają się autorytatywnie przedstawiciele świata nauki. Problem studiuje cała rzesza antropologów, socjologów, kulturoznawców. Czego dowiedzielibyśmy się o świętach, gdybyśmy znali je wyłącznie z doniesień prasowych? W tym roku prasa nie informuje o perypetiach Świętego Mikołaja, którego w imię poprawności politycznej nie można wpuszczać do przedszkoli i szkół w Europie Zachodniej, a prezenty świąteczne dzieciom może wręczać Kaczor Donald lub Czerwony Kapturek. Nie słychać również, że w Ameryce święta to już nie "Merry Christmas", ale ferie zimowe. To było w ubiegłym roku. W tym roku tematem dyżurnym - jak mi się wydaje - są zakupy świąteczne. Oto - stwierdzają media - ogarnęło nas szaleństwo zakupów. Każdy z nas może być Mikołajem - zapewnia nas niejedna reklama taniego kredytu, który będziemy mogli wygodnie spłacać do przyszłych świąt. Dzięki niemu zapamiętamy te święta na dłużej. Na okres przedświąteczny narzekają sprzedawcy, cierpiący na widok klientów tłumnie krzątających się pomiędzy półkami rzeczy niepotrzebnych. Podobno bogatszy Polak zamierza wydać na święta 500 zł, uboższy zaś około 300. Adwentowe oczekiwanie - jak pisał jeden z katolickich felietonistów - przerodziło się w oczekiwanie na prezenty i przeceny towarów. Rzeczywiście, w sklepach można zobaczyć ożywienie. Chociaż narzekamy na drożyznę, to jednak kupujemy. Zakupy same w sobie nie są złe. Są naturalnym elementem naszego życia, normalną czynnością, zwłaszcza teraz, przed świętami. Nie ma więc w tym nic zdrożnego, gdy wybieramy się do sklepu i wracamy z torbami potrzebnych rzeczy. To nie zakupy są złe, to tylko my możemy wpaść w pułapkę naiwnego myślenia, że wszystko, co można kupić, jest nam niezbędne do życia. Może się również okazać, że w supermarkecie szukamy szczęścia. Jego jednak nie można kupić za pieniądze. Nie można za nie zapłacić kartą kredytową. Szczęście dają nie rzeczy, które nabywamy w sklepie, lecz ludzie, których kochamy. W sklepach szukamy prezentów dla najbliższych. Zastanawiamy się nad tym, co będzie najodpowiedniejsze, co sprawi największą radość tym, których kochamy. Myślę, że najlepszy prezent to taki, którego wartości nie można przeliczyć na pieniądze, ale na serce. Takim superprezentem - nie tylko na święta - jest nasz czas, modlitwa, myśl serdeczna, czuły gest, delikatne słowo, uwaga skierowana na kochaną osobę. Dobrym prezentem z pewnością jest więc obecność, rozmowa, spojrzenie, które mówi komuś: "Kocham cię". To, co kupujemy w sklepie, jest tylko dodatkiem do serca, które ofiarowujemy. Pamiętajmy o tym, zarówno otrzymując, jak i dając prezenty.
ks. Zbigniew Sobolewski
"Nasz Dziennik" 2007-12-21

Autor: wa