Świat się nie zawalił
Treść
- mówi Mariusz Lewandowski, pomocnik reprezentacji Polski Jeśli pojedynek z Amerykanami miał być najważniejszą próbą przed Euro, to wypadła ona fatalnie. - Takie mecze się zdarzają, nie ma co panikować. Rywale strzelili trzy bramki ze stałych fragmentów gry, a na tym boisku nic więcej nie można było zrobić. Fatalna murawa uniemożliwiała przeprowadzanie płynnych akcji, zostały więc rzuty wolne i rożne, które Amerykanie wykorzystali perfekcyjnie. My tego nie potrafiliśmy. Skąd brały się wszystkie niedokładności w waszej grze? Trudno było dostrzec jakiś pomysł, sposób na rozmontowanie defensywy gości, kiepsko wypadła druga linia. - Mecz ułożył się tak, a nie inaczej, dwie stracone w podobny sposób bramki podcięły nam skrzydła. Potem staraliśmy się odrobić straty, ale czasami, gdy człowiek się spieszy i chce za wszelką cenę, to mu nie wychodzi. Nie będę jednak szukał usprawiedliwień, bo zagraliśmy źle. Amerykanie potrafili wymienić kilka dobrych podań i wychodzili na świetne pozycje po naszych prostych błędach, które nie powinny się przytrafiać. Musimy z tego wyciągnąć wnioski, przyjąć na głowę zimny prysznic i dalej robić swoje. Dobrze, że spotkało nas to teraz, a nie podczas mistrzostw. O tym, że stałe fragmenty są mocną stroną Amerykanów, wiadomo nie od dziś. - I my też wiedzieliśmy, i przekonaliśmy się boleśnie na własnej skórze. Świetnie blokowali w polu karnym, uwalniając dwóch-trzech zawodników, którzy po chwili stwarzali ogromne zagrożenie. Możemy się tego od nich uczyć i musimy to zrobić. My też mieliśmy sporo stałych fragmentów, ale ani jednego nie wykorzystaliśmy. To jest element do poprawy. Mecz przegraliśmy też pewnie mentalnie, musimy wychodzić na murawę lepiej nastawieni i bardziej przykładać się do walki o każdy metr boiska. Także, a może przede wszystkim wtedy, gdy nic nam się nie układa. Taka porażka to bolesna lekcja pokory? - Jeśli mecz się nam dobrze ułoży, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym, co już nieraz udowodniliśmy. Z drugiej strony, możemy też przegrać, nie jesteśmy przecież nieśmiertelni. Musimy gorzką pigułkę przełknąć i dobrze przygotować się do mistrzostw. Powtórzę - zimny prysznic nam nie zaszkodzi. Ale nastroje pogorszył i to mocno. - Nie doszukujmy się nie wiadomo czego. Przegraliśmy jeden mecz, ale świat się nie zawalił. Spokojnie. Pokazał Leo, pokazaliśmy i my, że potrafimy dobrze pracować i że tworzymy silną drużynę. Na pewno będziemy maksymalnie przygotowani do Euro, i to jest najważniejsze. Wierzę, że błędy popełnione w środę pozwolą uniknąć ich w przyszłości. Nie wyciągajmy wniosków już teraz, poczekajmy do zakończenia mistrzostw. Spodziewa się Pan niespodzianek w kadrze na Euro? - To trener wysyła powołania, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-03-29
Autor: wa