Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Świadek Kwaśniewski zeznaje

Treść

Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu prowadząca śledztwo dotyczące nieukończonej budowy Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu przesłuchała wczoraj w charakterze świadka Aleksandra Kwaśniewskiego. Choć prokuratorzy, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chcieli udzielać informacji, co było przedmiotem przesłuchania, to wiadomo, że były prezydent odpowiadał m.in. w sprawie narady, jaka na początku 2002 r. odbyła się u ówczesnego szefa jego gabinetu Marka Ungiera. Na spotkaniu, podczas którego miały być stosowane naciski w sprawie przejęcia finansowania LFO przez resort zdrowia, miał się pojawić także sam Kwaśniewski.
- Kwaśniewski był przesłuchiwany w charakterze świadka w sprawie ewentualnych wpływów wysokich urzędników państwowych na decyzje dotyczące kredytowania Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu - powiedział nam prokurator okręgowy w Tarnobrzegu Mariusz Chudzik. Zasłaniając się dobrem prowadzonego śledztwa, nie chciał jednak podać żadnych szczegółów. Stwierdził jedynie, że znaczenie i wartość zeznań byłego prezydenta zostaną ocenione po wykonaniu wszystkich zaplanowanych czynności procesowych. - Te czynności na pewno będą wykonywane, jednak nie mogę podać żadnych konkretów - dodał. Prokurator Chudzik nie potwierdził też ani nie zaprzeczył, czy nie będą to kolejne konfrontacje, być może z udziałem Aleksandra Kwaśniewskiego. Dodał, że więcej informacji w tej sprawie można będzie uzyskać w pierwszej dekadzie sierpnia. Jak zaznaczył, zainteresowanie mediów tą sprawą przeszkadza prokuraturze. - Nie jesteśmy zainteresowani tym, żeby informować przyszłych ewentualnych świadków czy osoby przesłuchiwane, że planowane są takie czy inne czynności. To wbrew sztuce prokuratorskiej - mówił Chudzik. Tymczasem sam Kwaśniewski po 3 godzinach przesłuchań powiedział dziennikarzom, że jeden z głównych oskarżonych w sprawie LFO, Włodzimierz Wapiński, owszem, jest jego znajomym, ale nie ma to nic wspólnego ze sprawą LFO. Natomiast informacje byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego o rzekomym wywieraniu nacisku przez byłego prezydenta na uczestników narady, która odbyła się na początku 2002 r. w jego kancelarii, Kwaśniewski skomentował jako nieprawdziwe, zaś samego Łapińskiego nazwał osobą o niskiej wiarygodności. Tymczasem - jak wcześniej zeznał Mariusz Łapiński - w trakcie narady, w której obok ówczesnego szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marka Siwca, szefa kancelarii premiera Marka Wagnera oraz szefa Agencji Wywiadu, a wcześniej UOP, Zbigniewa Siemiątkowskiego oraz Włodzimierza Wapińskiego, który otrzymał gwarancje Skarbu Państwa na wielomilionowe kredyty na budowę LFO; narady, na której miał pojawić się także sam Kwaśniewski - padły naciski ze strony szefa gabinetu prezydenta Marka Ungiera, by resort zdrowia przejął dalsze finansowanie LFO.

Rozbieżności w konfrontacjach
W tej sprawie zeznawały już osoby z otoczenia byłego prezydenta, a przed tygodniem odbyły się konfrontacje Łapińskiego m.in. z uczestnikami pamiętnej narady. Miały one służyć wyjaśnieniu dość poważnych rozbieżności w zeznaniach byłego ministra Łapińskiego i pozostałych ministrów z Kancelarii Prezydenta. Choć konfrontacje nie rozwiały wszystkich wątpliwości, to - zdaniem prokuratury - przybliżyły do ustalenia przebiegu narady u szefa gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego. Przypomnijmy, że wcześniej Kwaśniewski dwukrotnie, mimo wezwań, nie stawił się w prokuraturze, tłumacząc ten fakt napiętym planem zajęć i wyjazdami na wykłady za granicę. Prokuratura przesłuchiwała także żonę byłego prezydenta. W 1997 r. ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza udzielił gwarancji na większość kwoty z 32 mln USD kredytu zaciągniętego w bankach przez spółkę LFO na jej budowę. 21 mln USD z tej kwoty wypłynęło z Polski lub znalazło się na prywatnych kontach. Inwestycja nigdy nie powstała, a banki zażądały od Skarbu Państwa zwrotu pieniędzy. Ostatnio komornicy zajęli blisko 61 mln zł z kont Ministerstwa Finansów i przelali je do banków, które udzielały kredytów na tę inwestycję. Główny podejrzany w aferze LFO, prezes spółki Zygmunt N., mimo Europejskiego Nakazu Aresztowania wciąż przebywa w Wielkiej Brytanii. Prokuratura chce mu postawić m.in. zarzuty wyłudzenia 21 mln USD kredytów bankowych na budowę laboratorium, przywłaszczenia 8 mln USD i ponad miliona euro na szkodę spółki oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
Mariusz Kamieniecki

Nasz Dziennik" 2006-07-26

Autor: wa