Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Św. Janie z Kęt, patronie profesorów i studentów - módl się za nami

Treść

Dziwny był to profesor, który będąc dziekanem Wydziału Nauk Wyzwolonych, magistrem Wydziału Filozofii (był to wtedy najwyższy tytuł nauczycielski), prepozytem Collegium Maius, kantorem Kapituły Kolegiaty św. Floriana, mając lat 40, zostaje studentem, by od początku z pokorą poznawać świętą teologię. Był nieprawdopodobnie gorliwy w pracy. Mamy zachowane 18 tysięcy stron przepisanych przez niego, tłumaczonych i opatrzonych komentarzami rękopisów wielkich filozofów, 28 kodeksów przez niego przygotowanych. Ogrom pracy naukowej, dydaktycznej i wychowawczej zachwyca, a styl życia, ubogi – z własnej decyzji, niemalże klasztorny, patrząc na ilość modlitwy oraz surowość warunków życia, wprawia w zdumienie. Tacy profesorowie jak św. Jan Kanty przypominają o wielkości polskiej Akademii Krakowskiej. W tych czasach rektorami tej Alma Mater były tak wielkie postacie jak ksiądz Stanisław ze Skarbimierza oraz ksiądz Paweł Włodkowic, którzy zabłysnęli również na forum światowym, tworząc podstawy prawa międzynarodowego. Polska Akademia, nazwana później na cześć swej wielkiej opiekunki św. Jadwigi Królowej Uniwersytetem Jagiellońskim, oddawała prawdziwie polskiego ducha. Widać to także w tym, że kiedy uniwersytety europejskie, jeden po drugim, ulegały protestanckim wizjom, Akademia Krakowska odcięła się od herezji, nawet za cenę utraty studentów, pozostała wierna doktrynie katolickiej.

Święty Jan był też niezwykłym wychowawcą, ponieważ był niezwykłym człowiekiem. Obok zamiłowania do filozofii i później teologii, do muzyki i śpiewu – pisał utwory wielogłosowe – jego prawdziwą pasją było obcowanie z Bogiem – codziennie chodził po zajęciach nawiedzić Najświętszy Sakrament w kościele oraz troszczył się o ubogich. Nauczył swoich wychowanków, by kiedy w trakcie posiłku na uczelni wchodził sługa mówiący: „żebrak przyszedł”, odpowiadać: „Chrystus przyszedł”, i dzielić się swoim posiłkiem. Sam też rozdawał biednym swoje skromne fundusze i wspomagał ubogich studentów.

Patrząc na życie św. Jana oraz myśląc o nas, współczesnych, przychodzi smutna refleksja o polskich uczelniach, wykładowcach i studentach. Co zrobiliśmy z duchem Akademii Krakowskiej, z darem św. Jadwigi Królowej, która oddała swoje osobiste rzeczy i klejnoty na utrzymanie uczelni, z życiem profesorów jak św. Jan z Kęt. Dzisiejsze uczelnie w większości kształcą ludzi do zarządzania, marketingu, ekonomii, reklamy – wszystkiego, co utylitarne, by móc zarobić na studencie, a student by zarobił na biznesie. Nie walczą o Prawdę, wartości. Wyrzuciły najważniejszy dawniej z wydziałów – teologię, który był sercem każdej wielkiej uczelni. Nawet te katolickie nie bronią całej Prawdy o Bogu, o człowieku. Profesorowie dziś często swoją moralnością i podejściem do Dekalogu pozostawiają bardzo wiele do życzenia, nie mówiąc już o studentach…

Niech św. Jan z Kęt modli się gorliwie za nasze polskie uczelnie, aby nie wstydziły się swojej przeszłości, aby nie ulegały modom i innym „strategiom bolońskim” i nie walczyły z Bogiem i nauką o Nim, by uczyły Prawdy i wychowywały do niej.

ks. Łukasz Kadziński
Nasz Dziennik, 26 września 2014

Autor: mj