Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Św. Diadoch z Fotyki. Modlitwa

Treść

Propozycja wezwania modlitewnego przedstawiona przez Diadocha wpisuje się zatem w samo serce objawienia. Wezwanie „Panie Jezu” obejmuje w swej prostocie całą rzeczywistość, jest ukoronowaniem historii zbawienia i wyrazem pragnienia go dla wszystkich ludzi.

Podejmując temat modlitwy, Diadoch w znacznym stopniu koncentruje się na dyspozycyjności do tej praktyki i korzyściach z niej płynących. Według naszego autora od samego początku wymaga ona ciszy. Nawet nowicjusza w życiu duchowym cicha modlitwa chroni przed namiętnościami. Troska o milczenie jest jednocześnie zwróceniem uwagi na świadome pielęgnowanie rodzącego się w sercu życia łaski. Biskup Fotyki używa bardzo sugestywnego języka metafory, porównując zatroskanie o ciepło wewnętrzne do „zamkniętych drzwi łaźni”. Cisza zachowywana we właściwym czasie pozwala na bardziej owocne rozróżnianie duchów. Modlitwa w milczeniu, w której umysł nie zajmuje się niczym innym poza świętym wezwaniem imienia Jezus, jest uprzywilejowanym momentem, w którym Duch Święty udziela darów wiedzy i mądrości. Nie jest ona jednak zadaniem łatwym. Liczne zniechęcenia mogą prowadzić do niestałości w modlitwie, a zaniechanie jej jest otwarciem na ziemskie troski, kłótnie i sądy, co z kolei tłumi proces oczyszczania duszy. Gniew i brak czujności w życiu ascetycznym wymieniane są przez naszego autora jako kolejne przeszkody utrudniające lub wręcz uniemożliwiające trwanie w modlitewnym skupieniu. Diadoch jednak zwraca uwagę, że wszelka wytrwałość na modlitwie, szczególnie w okresach zniechęcenia, przygotowuje duszę do kolejnych, bogatszych darów kontemplacji. Jak już zaznaczyliśmy, pisze on swoje dzieło jako ojciec duchowy, zapewne dla swojej wspólnoty mniszej. Dlatego nie przedstawia jej jednego wzoru modlitwy, a raczej zachęca swoich czytelników do wytrwałości w poświęcaniu jej życia i jedynie prezentuje zasady pozwalające na stwierdzenie, czy ich doświadczenia pochodzą od Boga, czy nie. Co więcej, zauważa, że na modlitwie wszyscy jesteśmy jak dzieci, więc odchodzi od rozbudowanej metodologii i podaje tylko kilka wskazówek do praktykowania modlitwy Imieniem.

Biskup Fotyki jest jednym z pierwszych świadków rozpowszechnionej dziś szeroko Modlitwy Jezusowej. Powszechnie znana formuła: „Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” lub w bardziej rozbudowanej wersji: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem” jest w nauczaniu Diadocha ograniczona do samego wezwania Imienia słowami: „Panie Jezu”. Jednakże zgodnie z tradycją biblijną, powtórzoną przez Katechizm Kościoła katolickiego, „imieniem, które zawiera wszystko, jest właśnie imię, które Syn Boży otrzymuje w swoim Wcieleniu: JEZUS”. Propozycja wezwania modlitewnego przedstawiona przez Diadocha wpisuje się zatem w samo serce objawienia. Wezwanie „Panie Jezu” obejmuje w swej prostocie całą rzeczywistość, jest ukoronowaniem historii zbawienia i wyrazem pragnienia go dla wszystkich ludzi. Formuła ta to zwrócenie się ku Panu z ufnością i tęsknotą w akcie wiary, nadziei i miłości, które gwarantują pewność wysłuchania.

Wezwanie świętego Imienia jest dla naszego autora podstawową bronią w duchowej walce. Diabeł sprowokował upadek człowieka. Chrystus przyszedł, aby wykupić go z tego stanu i zniszczyć dzieło diabła. W walce duchowej, którą każdy chrześcijanin podejmuje, aby odnowić w sobie utracone w wyniku grzechu podobieństwo do Boga, nie ma dla walczącego lepszego oręża niż wzywanie świętego imienia Odkupiciela:

Kiedy nasz umysł zaczyna odczuwać wezwanie Ducha Świętego, wtedy także Szatan zwraca się do duszy w słodkim z pozoru doznaniu w spokojnym czasie podczas nocy, gdy człowiek zapada w lekki sen. Jeśli więc umysł żarliwym wspomnieniem uchwyci się świętego imienia Pana Jezusa i owym przesławnym i świętym Imieniem posługuje się jak bronią, odstępuje podstępny zwodziciel, aby potem przejść do bezpośredniej walki z duszą. Dlatego umysł rozpoznając dokładnie podstęp Złego, czyni większe postępy w rozsądzaniu. (Cent. 31)

Jednakże święte Imię nie jest w tej walce talizmanem, lecz jego wzywanie to sposób na utrwalanie relacji z Chrystusem. Ta praktyka wymaga zaangażowania także serca. Diadoch uczy, że nie sposób oddawać się modlitwie Jezusowej, jednocześnie poddając się namiętnościom:

Kiedy dusza jest niepokojona przez gniew, oszołomiona przez pijaństwo albo nękana przez ciężkie przygnębienie, umysł wstrzemięźliwy nie jest w stanie pamiętać o Panu Jezusie, nawet jeśli się go zmusza. Zamroczony bowiem całkowicie przez okropne namiętności traci swoją własną świadomość. Dlatego też pragnienie, by umysł niósł niemożliwy do zapomnienia obraz kontemplacji, nie ma gdzie odcisnąć swej pieczęci, ponieważ pamięć intelektu stała się zatwardziała przez surowość pokus. […] Jeżeli umysł uwolnił się od nich, nawet jeśli przez zapomnienie, natychmiast dzięki własnym zdolnościom z żarliwością osiąga ową upragnioną i zbawczą zdobycz. Dusza otrzymuje wówczas łaskę, która wraz z nią ćwiczy się w medytacji i wspólnie woła: „Panie Jezu”, tak jak matka uczy swoje dziecko i wspólnie z nim ćwiczy słowo „ojciec”, dopóki nie wyrobi w nim nawyku, żeby – zamiast dziecinnie paplać – wyraźnie wołało ojca, nawet przez sen. (Cent. 61)

Diadoch streszcza swoje nauczanie o modlitwie Jezusa następująco:

Gdy człowiek cały zwróci się do Pana, jej [modlitwy] obecność objawia się sercu z niewypowiedzianym uczuciem i znowu czeka na poruszenie duszy. Pozwala jednak, by pociski demonów dostały się do jej najgłębszej świadomości, żeby szukała Boga coraz żarliwiej i pokornie. Jeżeli następnie człowiek zacznie robić postępy w przestrzeganiu przykazań i nieprzerwanie przyzywa Pana Jezusa, wówczas ogień świętej łaski dosięga zewnętrznych części serca i całkowicie wypala kąkol z ziemi, którą jest człowiek. Dlatego też ataki demonów docierają i kąsają jedynie wrażliwe miejsca duszy. Kiedy wojownik oblekł się już we wszystkie cnoty, a szczególnie w doskonałe ubóstwo, łaska oświeca głęboką świadomością całą jego naturę i rozpala go do wielkiej miłości Boga. Od tego momentu strzały demonów gaszone są zanim dotrą do cielesnej świadomości, ponieważ tchnienie Ducha Świętego, które porusza serce ku wiatrom pokoju, gasi pociski ognistego demona, gdy jeszcze są w powietrzu (por. Ef 6,16). Jednakże Bóg pozwala, by nawet człowiek, który doszedł do takiej miary, został zaatakowany przez złe demony i by jego umysł pozostawał w ciemnościach, aby nasza wolna wola nie była całkowicie związana więzami łaski. Dzieje się tak nie tylko dlatego, by człowiek mógł pokonywać grzech w walce, ale również aby czynił postępy w duchowym doświadczeniu. (Cent. 85)

Inwokacja Imienia jest sposobem ćwiczenia się w pamięci o Bogu, która z kolei przygotowuje ścieżkę do zjednoczenia z Nim. Diadoch często wspomina o wzajemnej relacji posłuszeństwa przykazaniom Bożym i wzywaniu imienia Jezusa. Niejednokrotnie podkreśla także konieczność zaangażowania serca w modlitwę Imieniem. Zwrócenie uwagi na tę postawę wydaje się wychodzić naprzeciw ewagriańskiej koncepcji modlitwy czystej, w której Pontyjczyk zachęca do wyjścia poza wszelką formę, nawet jeśli jest nią Słowo wcielone. Diadoch podkreśla rolę serca i choć można zauważyć analogie pomiędzy umysłem i sercem, to stosowany przez niego język daje możliwość opisu relacji z Osobą Chrystusa w sposób bardziej subtelny. Recytacja i kontemplacja świętego Imienia integruje umysł i ciało oraz jest bramą wiodącą do Boskiego oświecenia:

Tak samo rzecz ma się z tymi, którzy są dopiero na początku duchowego działania i święta łaska dopiero częściowo ogrzewa ich serca. Dlatego też kiedy umysł zaczyna przynosić owoce duchowych myśli, widoczne części serca w dalszym ciągu przynoszą myśli cielesne, ponieważ jeszcze nie wszystkie części serca są w pełni świadome, iż zostały oświecone światłem świętej łaski. Niektórzy, nie rozumiejąc tego, uznali, że to dwa przeciwne sobie byty walczą ze sobą. Tak samo jak w przytoczonym wyżej przykładzie, kiedy człowiek w jednym momencie drży z zimna i odczuwa ciepło, zdarza się, że dusza ma w tym samym czasie dobre i złe myśli. Odkąd bowiem nasz umysł popadł w dwoistość wiedzy, choćby nie chciał, zmuszony jest w tym samym momencie myśleć zarówno o dobru, jak i o złu. Dzieje się tak szczególnie w przypadku ludzi, którzy doszli do wyżyn subtelnego rozeznawania. Umysł zawsze stara się myśleć o dobru, natychmiast jednak przypomina sobie o złu, gdyż od czasu nieposłuszeństwa Adama pamięć człowieka podzielona jest na dwoje. (Cent. 88)

Nasz autor broni wrodzonej dobroci ludzkiej natury, ale wyjaśnia uniwersalną tendencję do zła jako wynik działania części naszych namiętności i sugestii złego ducha. Ostatecznie jednak uzależnia ludzkie zachowanie od wolnego wyboru. Ćwiczenie się w wolnej decyzji wyrabia w zachowaniu dobry nawyk, który sprzyja na drodze ku Bogu. Rola wolnego wyboru jest bardzo ważna w integracji podzielonego no

Autor: mj