Przejdź do treści
Przejdź do stopki

SVP: Za dużo Niemców w Szwajcarii

Treść

Szwajcarska Partia Ludowa (SVP) ośmieliła się głośno powiedzieć to, co wielu Szwajcarów myśli. A mianowicie, że państwo nie radzi sobie z zalewem obywateli Niemiec. SVP chce ogólnonarodowego referendum w tej sprawie.
Od 2007 r., tzn. od czasu wejścia w życie umowy o swobodzie przepływu osób między państwami UE a Szwajcarią, do tego kraju napłynęły dziesiątki tysięcy pracowników z RFN.
Coraz częściej szwajcarskie media (dzienniki: "Blick", "Tages Anzeiger") zaczynają głośno mówić o zbyt dużej, a nawet przytłaczającej liczbie niemieckich pracowników w Helwecji. Od ponad dwóch lat, kiedy granice między Unią Europejską a Szwajcarią zostały całkowicie otwarte, liczba niemieckich imigrantów znacznie się powiększyła. Zabierają oni pracę szwajcarskim obywatelom, co w obliczu rosnącego bezrobocia i kryzysu gospodarczego jest dla nich szczególnie niepokojące. Widać to w wielu dziedzinach gospodarczych, począwszy od licznych placów budowy, poprzez handel i średni personel medyczny, a na lekarzach w szpitalach i kadrze naukowej na szwajcarskich uczelniach skończywszy. Jedna czwarta wszystkich lekarzy pracujących w szwajcarskich szpitalach i klinikach to Niemcy. Na uniwersytetach niemieccy profesorowie są najliczniejszą grupą zagranicznych wykładowców. W zasadzie jedynym powodem tak wielkiej migracji są zdecydowanie większe zarobki niż nad Renem. Obecnie w
7-milionowej Szwajcarii mieszka około 250 tys. Niemców, z czego jedna czwarta przyjechała w ciągu ostatnich dwóch lat. Od stycznia 2009 roku do końca sierpnia w Szwajcarii osiedliło się w sumie 22 779 Niemców, z czego 16 632 w tzw. wieku produkcyjnym. Obecnie Niemcy - po Włochach - stanowią drugą co do wielkości grupę narodowościową w Szwajcarii.
Jako pierwsi zareagowali szwajcarscy politycy z Partii Ludowej (SVP) z oddziału w Zurychu. Na tamtejszym uniwersytecie w ciągu ostatnich dwóch lat podwoiła się liczba niemieckich profesorów i wykładowców. Jeszcze w roku 2006 stanowili oni 14 proc. całej kadry naukowej w "Uni-Zuerich", a już pod koniec roku 2008 było to 38 procent. Szef SVP w Zurychu Roger Liebi stwierdził, że problem nadreprezentacji niemieckich naukowców i wykładowców na szwajcarskich uniwersytetach to problem wszystkich kantonów. - Należy go poruszać na płaszczyźnie narodowej - uznał Liebi. Wtóruje mu członek Nationalrat (szwajcarski parlament) Oscar Frysinger, również z SVP. - Nie wierzę, abyśmy w Szwajcarii cierpieli na tak duży niedobór kadry naukowej, który by nas zmuszał do zatrudniania tak wielu Niemców - stwierdził Frysinger. Jego zdaniem, tematem tym powinna zająć się parlamentarna Komisja Nauki i Oświaty. Oscar Frysinger krytykuje fakt, że Szwajcaria nie ma odpowiednich rozwiązań prawnych regulujących zatrudnianie obcokrajowców z UE. Według niego, jedynym wyjściem byłoby rozwiązanie umów o pracę z obcokrajowcami (w tym szczególnie z Niemcami) i negocjowanie nowych kontraktów. - Jeżeli takie rozwiązanie okazałoby się jednak niemożliwe, to należałoby pomyśleć o innym, takim jak referendum w tej sprawie - powiedział polityk SVP.
Problem widzą nawet liberałowie. Poseł Philips Mueller przyznał na łamach jednej z gazet, że faktycznie liczba przybywających do Szwajcarii Niemców jest niepokojąca. Średnio w ciągu miesiąca - ok. 1,6 tysiąca. - Nie ma więc co się dziwić, że lokalni mieszkańcy obawiają się o swoje miejsca pracy - stwierdził Mueller.
W obronie niemieckich kolegów stanęło natomiast dwustu wykładowców, publikując list otwarty. Jesteśmy dumni z ich międzynarodowej sławy, a bez pomocy cudzoziemców szwajcarskie uczelnie nie byłyby w światowej czołówce - napisali.
Waldemar Maszewski, Hamburg

Nasz Dziennik 2010-01-11

Autor: jc